Wedle różnych szacunków na Ukrainie żyje od 200 tys. do 900 tys. Polaków. Niektórzy mówią o niemal 2 milionach naszych rodaków mieszkających za wschodnią granicą. Na stronie MSZ-u czytamy z kolei, że liczba ludności polskiej na Ukrainie wynosi 150 tys. osób. Skąd taki rozstrzał? Problem z dokładnym określeniem liczby osób narodowości polskiej mieszkających na Ukrainie wynika z przeprowadzonego 17 lat temu pierwszego i jedynego jak do tej pory spisu powszechnego ludności. Od tamtej pory był on zapowiadany kilkukrotnie, ale na zapowiedziach się skończyło.
Wigilia Bożego Narodzenia to czas, kiedy odkładamy w kąt maczugi, którymi okładami się na co dzień, kiedy emocje, którymi żyjemy opadają, kiedy na bok schodzą codzienne spory, to w końcu czas, kiedy wyraźniej widać ile osób dookoła potrzebuje pomocy. Wydaje się, że to idealny czas, aby pomyśleć o tych, którzy tęskno wypatrują w stronę naszej ojczyzny i w końcu, aby powiedzieć o tych, którzy kilka lat temu zainicjowali Akcję Pomocy Polakom na Wschodzie. Dziś trwa jej 3. edycja.
To nie jest pomysł, który narodził się tutaj, w Pałacu Prezydenckim, nawet nie w Polsce. On się narodził w środowisku Polaków mieszkających poza granicami – w Stanach Zjednoczonych – którzy zaczęli pomagać swoim rodakom z okolic Lwowa. Potem wystąpili do nas, do Kancelarii Prezydenta, żebyśmy w sensie instytucjonalnym włączyli się w tę akcję. I my to wyzwanie podjęliśmy
—mówił w marcu br. prezydent Andrzej Duda podczas podsumowania 1. roku Akcji Pomocy Polakom na Wschodzie.
W tym miejscu wyrazy uznania należą się Kancelarii Prezydenta, a w szczególności ministrowi Adamowi Kwiatkowskiemu, który te działania z ramienia KPRP koordynuje, a nie jest to prosta rzecz. Podczas 1. edycji Akcji, aby dotrzeć do potrzebujących przejechano blisko sześć tysięcy kilometrów, często drogami, które dziś w Polsce możemy znaleźć jedynie na głębokiej prowincji. Na Ukrainie jest to chleb powszedni. W grudniu 2015r. prezydent Duda podczas spotkania z Polakami w Kijowie, wyraził żal, że Polska zapomniała o naszych rodakach mieszkających na Wschodnie. Jednocześnie podkreślił, że ma nadzieję, że to się zmieni. I zmieniło się. Kilka miesięcy później, w czerwcu, na Ukrainę ruszyła kolumna pojazdów z pomocą w postaci żywności, ubrań, polskich książek, gier i zabawek. Pomoc dotarła do Lwowa, Łanowic i Stryja. Podobnie było w październiku i grudniu, kiedy pomoc dotarła do Polaków mieszkających w Żytomierzu, Winnicy, Stanisławowie, Kamieńcu Podolskim i Gródku Chmielnickim. Z kolei w styczniu 2017r. pomoc otrzymali Polacy mieszkający na Litwie – w Solecznikach.
W każdym z tych miejsc były łzy, wzruszenie, radość, ale przede wszystkim wdzięczność. Nie tylko za pomoc materialną, bo choć ona ważna, to nie najważniejsza. Polacy dziękowali głównie za pamięć o nich. Za pamięć o rodakach, którzy choć w wielu przypadkach na powrót do Polski nie mają już szans, to nigdy nie zapomnieli kim są i wciąż kultywują tradycję i kulturę, z której się wywodzą. Co więcej, pamięć o swoich korzeniach i tożsamości przekazują kolejnym pokoleniom młodych Polaków, którzy żyją na Ukrainie i z dumą mówią kim są.
W marcu 2017r. ruszyła kolejna edycja Akcji Pomocy Polakom na Wschodzie. Tym razem pomoc trafiła do naszych rodaków mieszkających w Romanowie, Marianówce i Dołbyszu. W maju transport z darami dotarł do Baru, Czerniowic, Piotrowiec Dolnych i do Starej Huty. W czerwcu za cel pomocy obrano Polaków mieszkających w Rumunii przy granicy z Ukrainą - w miejscowości Nowy Soloniec i Pojana Mikuli. Kilka miesięcy później, w październiku, ruszono na Mołdawię. Tam odwiedzono Bielce, Kiszyniów i Komrat. Pod koniec grudnia zaś wrócono ponownie na Ukrainę – do Nietyszyna, Sławuta, Szepietówka i miasta Połonne. Wynik? Przejechano ponad 8300 km!
Jest to wyraz naszej wdzięczności dla wszystkich tych, którzy dbają o rozwój oświaty polskiej mniejszości narodowej za granicą. Wdzięczności również za upowszechnianie języka polskiego, za upowszechnianie wiedzy o naszym wspólnym dorobku kulturowym, o tradycji i kulturze. Te wszystkie starania są ogromnie ważne, ponieważ to one wzmacniają poczucie polskiej tożsamości narodowej wśród pokoleń, które urodziły się poza Polską
—mówiła Pierwsza Dama RP Agata Kornhauser-Duda podczas uroczystości podsumowującej 2. edycję Akcję Pomocy Polakom na Wschodzie w marcu br.
Te drobne prezenty, które są przywożone na spotkania poza granicami Polski, gdzie na swojej ojcowiźnie mieszkają Polacy, to nie jest żadna pomoc – to tylko drobne pokazanie, że Polska pamięta o swoich rodakach, że pamięta o tych, którzy kiedyś mieszkali w jej granicach, nieraz bardzo dawno temu, nieraz setki lat temu
—dodał prezydent Duda.
Jedną z piękniejszych historii, która miała miejsce podczas wyjazdu na Ukrainę, a o której warto opowiedzieć jest spotkanie z Franciszkiem Jakowczykiem, żołnierzem Armii Krajowej, w ukraińskiej miejscowości Dołbysz. Pan Franciszek urodził się w 1928 roku w Samołowiczach. Jego ojciec w czasach I Wojny Światowej służył w Legionach Piłsudskiego. W 1939r. do miejscowości, gdzie mieszkała jego rodzina wkroczyli Sowieci, a dwa lata później Niemcy. Franciszek Jakowczyk wstępując do Armii Krajowej otrzymał pseudonim „Karny”. W 1948 roku podczas z jednej operacji został aresztowany i skazany na 25 lat łagrów. „Karnemu” udało się zbiec, ale niedługo Jakowczyk cieszył się wolnością. Złapany ponownie, został skazany na karę śmierci, którą zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności. Pan Franciszek wyszedł na wolność w 1968 roku po osiedzeniu 15 lat w więzieniu. „Karny” chciał wrócić do swojej ukochanej Ojczyzny, ale nie otrzymał koniecznego pozwolenia. Osiadł więc w Dołbyszu, gdzie mieszkało wtedy duże skupisko Polaków. Tam spędził swoje życie i tam sobie przypomniała o nim Polska, którą tak ukochał.
Wiele lat później, we Wrocławiu, prezydent Andrzej Duda w symbolicznym geście wręczy żołnierzowi Armii Krajowej Akt Nadania Obywatelstwa Rzeczypospolitej Polskiej.
Ten dokument nie jest, w gruncie rzeczy, nadaniem obywatelstwa jest potwierdzeniem tego, co zawsze było, tego o czym Pan zawsze był przekonany, i co zawsze miał Pan w swoim sercu z domu, z Polski, w której się Pan urodził na polskiej ziemi i w polskiej rodzinie inteligenckiej. To, co wpajał panu w dzieciństwie tata, który był legionistą marszałka Piłsudskiego i mama nauczycielka historii
—podkreślał Andrzej Duda wręczając w październiku br. akt obywatelstwa RP Franciszkowi Jakowczykowi.
Pomoc naszym rodakom, którzy zostali na Wschodzie, to nasz obowiązek. Silne państwo nie zapomina o swoich rodakach mieszkających poza granicami kraju. Pamięć o Kresach, to także pewien element składający się na politykę historyczną przez każdy kolejny rząd. Wszak nasi rodacy mieszkają na ziemiach, które Polska utraciła w wyniku II wojny światowej. Pamiętajmy o nich, bo nie dane im było cieszyć się długo szczęściem roku 1918. W ich sercach na lata pozostała jednak miłość do ukochanej Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/426720-pamietajmy-o-polakach-na-wschodzie