Były ksiądz Jacek Międlar lubi szokować ostrymi wypowiedziami, czy gestami. Podczas demonstracji narodowców 13 grudnia spalił fotografię Tadeusza Mazowieckiego i nazwał nieżyjącego polityka „komunistycznym parchem” oraz „zdrajcą”, który „nigdy nie krył się ze swoimi żydokomunistycznymi, bolszewickimi inklinacjami”. Syn byłego złożył zawiadomienie do prokuratury.

W 37. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego Jacek Międlar wziął udział w demonstracji narodowców. Podczas zgromadzenia były ksiądz spalił fotografię Tadeusza Mazowieckiego.

Nigdy nie krył się ze swoimi żydokomunistycznymi, bolszewickimi inklinacjami. Trzymam portret zdrajcy. Portret człowieka, który sprawił, że wrogowie nie zostali rozliczeni, który w polskich podręcznikach jest stawiany za bohatera. Zdrajców stawia się nam za autorytet! W jakim kraju żyjemy? W kraju, który dał nam ten komunistyczny parch!

— wykrzyczał Międlar. W trakcie demonstracji spalono również wizerunek Stefana Michnika.

Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, oburzony jest m.in. syn byłego premiera. Wojciech Mazowiecki złożył już w tej sprawie doniesienie do prokuratury, zarzucając jednocześnie policji bierność wobec antysemickich haseł.

To smuci mnie bardziej niż występ człowieka, który podszywał się pod księdza, a teraz, moim zdaniem, wymaga terapii

— powiedział syn Tadeusza Mazowieckiego. Zawiadomienie do prokuratury zapowiedzieli także politycy Unii Europejskich Demokratów.

Jak do sprawy odniósł się Jacek Międlar?

Mieszkowski, Niesiołowski, Sutryk, Protasiewicz, a teraz synalek Mazowieckiego. „Śmietanka”. Za spalenie wizerunku Tadeusza „Gruba Kreska” donoszą na mnie do prokuratury. Tymczasem ETPC zezwala na palenie wizerunków polityków, a w polskim prawie nie ma na to paragrafu.Kretyni?

— napisał na Twitterze.

kpc/”GW”/PAP/Twitter