Ania, młoda, drobna kobieta, która – jak mówi – „jest w więzieniu bardzo długo i cholernie zasłużyła, żeby tu być”, biegnie do swojej celi, przynosi naklejkę przedstawiającą Supermana i nalepia ją na ciężki wózek inwalidzki Pawła Szkutnickiego: – Paweł, ty jesteś dla mnie Supermanem. Obiecuje też Pawłowi, że po tym spotkaniu na pewno skończy studia z pracy socjalnej, które podjęła w więzieniu, mimo że wcześniej traciła już motywację do ich kontynuacji.
W Zakładzie Karnym w Rzeszowie-Załężu z kilkudziesięcioma osadzonymi tam kobietami spotkaliśmy się, na zaproszenie kpt. Macieja Słysza, wychowawcy i rzecznika prasowego tej jednostki, w trójkę: Paweł Szkutnicki, 32-latek z Mielca, bohater mojej książki „Cierpienie nauczyło mnie radości. Wszystkie K2 Pawła Szkutnickiego” (portal wPolityce.pl jest jednym z jej patronów medialnych), jego mama Krystyna i niżej podpisany jako autor tej publikacji książkowej.
Przypomnijmy, że Paweł od 18 lat zmaga się z trudnym do wyjaśnienia paraliżem, który powstał w wyniku wylewu krwi do rdzenia kręgowego. Choroba przyszła nagle i odebrała mu wszystko, czym żył ten wysportowany i pełen energii nastolatek. - Osoby z tak wysokim porażeniem zwykle umierają. Lekarze, którzy widzieli, jak wysokie jest to uszkodzenie, dziwią się, że jeszcze żyję – przyznał w Załężu.
Swoje cierpienie przyjął z tak wielką pogodą ducha i zaufaniem do Pana Boga, że trudno nie zadać pytania, skąd ma on tyle siły, by nie tylko walczyć o siebie i swoje zdrowie, ale także motywować do działania wszystkich, z którymi się spotyka. To był główny powód, dla którego napisałem książkę o nim.
Na początku (jeszcze pod nieobecność Pawła i jego mamy) „przygotowałem grunt”, czyli opowiedziałem uczestniczkom spotkania historię choroby Pawła, podkreślając przy tym heroiczną postawę jego mamy, która od 18 lat jest jego „rękami i nogami”: myje go, ubiera, karmi i wykonuje przy nim wiele innych podstawowych czynności życiowych.
Już podczas mojej opowieści widać było na twarzach kobiet wzruszenie, a kiedy na salę wjechał Paweł na wózku inwalidzkim i weszła jego mama, emocje poszybowały w górę. Oboje zostali przywitani przez osadzone w Rzeszowie-Załężu kobiety gromkimi oklaskami na stojąco, a w miarę trwania spotkania kolejnym jego uczestniczkom zaczynały się „pocić oczy”.
Na pytanie prowadzącego spotkanie kpt. Macieja Słysza, czego nauczyło go cierpienie, Paweł stwierdził: - Cierpienie nauczyło mnie zwracać uwagę na małe rzeczy, np. na to, że mamy pogodny dzień, czy że wokół mnie są życzliwi ludzie, którzy pomagają i wspierają mnie.
Nawiązując do sytuacji słuchających go kobiet, Paweł stwierdził, że jego „więzieniem” jest jego własne ciało. - Siedzę w domu 24 godziny na dobę, nie ruszam się zbyt często na zewnątrz – podkreślił, dodając, że przy takiej chorobie najprostsze czynności życiowe urastają do rangi problemu. - Nawet nie mogę się samodzielnie podrapać – opowiadał. - Żeby to zrobić, muszę kogoś prosić, a z reguły pod ręką jest mama. Ale kiedy jej nie ma, to czekam i mnie swędzi. Kiedy leżałem na OIOM-ie w szpitalu, wołałem pielęgniarkę. Przyszła jeden raz i mnie podrapała, ale za drugim razem wkurzyła się na mnie, sklęła mnie i poszła sobie. Nie zapytała, co mi jest, a ja po prostu chciałem napić się wody. Doszedłem do wniosku, że kobieta ma gorszy dzień. Życie nauczyło mnie wyrozumiałości dla innych…
Paweł przyznał, że jego życie jest monotonne. - Moje jedyne zajęcia to telewizor, komputer, który obsługuję głową, codziennie to samo. Często kłócę się z Panem Bogiem, mówię: „czego Ty ode mnie chcesz?”. Moi koledzy porozjeżdżali się, założyli swoje rodziny, a ja siedzę sam. Jeżeli mógłbym się z kimś zamienić, to chętnie to zrobię, dorzucę jeszcze pomocny wózeczek – zażartował, ale chętnych do takiej zamiany wśród uczestniczek spotkania nie było.
Jedna z kobiet zapytała, jak zareagował, gdy przyszła choroba. Odpowiedział, że myślał, iż skoro tak szybko przyszła, to tak samo szybko odejdzie. Może za kilka dni, za miesiąc… - Od 18 lat odpycham od siebie myśl, że może być inaczej. Budzę się rano i myślę: może jeszcze dzień i będę zdrowy – stwierdził Paweł. I dodał: - Medycyna idzie do przodu i myślę, ze kiedyś stanę na własnych nogach i zacznę oddychać.
Mielczanin przyznaje, że nie wie, co by zrobił bez mamy. - Jestem z Pawłem dzień i noc – opowiadała pani Krystyna. - Był o krok od śmierci i cieszę się, że żyje i jest z nami. Ale ja mam już 70 lat i zastanawiam się, co on zrobi, gdy zostanie sam. Nikt mu nie poda jeść, nikt go nie przewróci, nie ubierze, nie umyje, nie wyczyści mu nosa ani uszu. Jest drugi syn, ale pracuje, ma trójkę dzieci i swoje życie, i nie jest w stanie zająć się Pawłem przez całą dobę.
Paweł i jego mama nie ukrywali, że ich życie nie jest łatwe i że nieraz mają gorsze dni, a nawet głębsze „doły”. - Paweł ma co jakiś czas „doła”, ale tego nie pokazuje. Jak to wyczuję, pytam „co jest, Paweł?”. No to łezka mu poleci. Trzyma to w sobie, nie chce mi pokazywać, ale widzę, że ma czasami dość tego życia bez żadnej przyjemności i przyszłości – przyznała pani Krystyna.
-
W kim macie wsparcie? – zapytała jedna z osadzonych kobiet. - Jedyne wsparcie mamy w ludziach dobrego serca, którzy nas wspierają i przekazują 1 proc. dla nas za pośrednictwem fundacji Zdążyć z Pomocą – odpowiedział Paweł. Jego zdaniem, państwo „umywa ręce” i nie interesuje się problemami dorosłych niepełnosprawnych.
-
Nie jest łatwo, biorąc pod uwagę, że się w nocy nie śpi, bo Pawła muszę przewracać trzy razy, trzeba budzik nastawiać i wstawać, bo on się sam nie przewróci – dopowiedziała pani Krystyna. - Cały czas mam z tyłu głowy co będzie, gdy nagle „padnę”. Nie mogę go zostawić na tym świecie samego. Ale jak mam to zrobić?
-
Pawle, twoje cierpienie to jest dar od Pana Boga i proszę, abyś się na Niego nie obraził – mówiła jedna z osadzonych kobiet. - To, że żyjesz, to dlatego, że tak wierzysz w Boga. A panią to podziwiam. Myślę, że Jezus i Maryja nie zostawią was samymi. Skoro pani i ty, Pawle, trzymaliście się do tej pory razem i wierzyliście, że coś z tego będzie, to na pewno będzie. Maryja was nie zostawi, bo państwo już tyle wycierpieli, a mówią, że cierpienie to łaska Boża. To kiedyś będzie wynagrodzone w niebie.
-
Radość daje mi to, że mogę pokazać drugą stronę życia. Zobaczcie, jak jeżdżą kierowcy. Można wyjść z domu całkowicie sprawnym i wylądować na takim wózeczku – przestrzegał Paweł. I dodał: - Dlatego cieszmy się i doceniajmy to, co mamy, bo nie wiemy, co nas spotka jutro.
-
Dla nas radość jest też taka, że on te 18 lat żyje, bo inaczej bym chodziła na cmentarz – stwierdziła pani Krystyna. - Jest w domu i jest moim podpowiadaczem, mówi: tu ci się gotuje, tam coś kipi, ktoś puka, telefon dzwoni. Mam w domu osobę, z którą mogę pogadać, mogę się jej doradzić. Czasem się pospieramy. Jeśli jest coś nie tak, to go ochrzanię, nie ma tak, żebym traktowała go jak maskotkę. Mamy normalne życie. Ale dla niego to nie jest normalne życie. On powinien biegać, chodzić. Ja tego nie mogę zmienić i dlatego boli mnie serce.
-
Skąd pani bierze siłę? – spytała jedna z osadzonych.
-
Chyba „z góry” – odpowiedziała pani Krystyna. - Czasami wieczorem mam dość, ale na drugi dzień budzę się i zaczynam od nowa. Jestem twarda – śmieje się.
Paweł stwierdził, że ma świadomość, iż codzienna rehabilitacja to ciężka praca może na 20 lat albo dłużej. - Wiara daje mi dużo siły – podkreślił. - Zobaczymy co będzie. Wierzyć trzeba. Jeżeli nawet ludzie nie wierzą w Pana Boga, to Pan Bóg w nich wierzy.
Kiedy już kpt. Maciej Słysz zapowiedział koniec spotkania, odezwała się wspomniana na wstępie Ania, i zapytała, czy może coś powiedzieć. Zwracając się do Pawła, wygłosiła bardzo poruszającą mowę: - Nie masz pojęcia, ile dla mnie znaczy to, że ciebie dzisiaj tu widzę. Jestem w więzieniu bardzo długo i cholernie zasłużyłam, żeby tu być. Po drodze spotykam różnych ludzi, którzy widzą we mnie jakiś potencjał i dlatego pozwolono mi iść na studia. Studiuję pracę socjalną po to, by w przyszłości być pracownikiem socjalnym. Jestem na trzecim roku, jest to rok pisania pracy licencjackiej. Kilka tygodni temu sama powiedziałam sobie, że to jest moje K2, bo uwierz mi, że w więzieniu, mając tak ograniczone możliwości – brak dostępu do internetu, brak komputera, niemożność wyjechania na zajęcia tak często jak bym chciała – studiowanie jest bardzo trudne. Dzięki pomocy mojej rodziny, dzięki pracy wychowawców, którzy robią co mogą, żeby mi pomóc, udaje mi się. I wiesz co? Dotarłam do takiego momentu, kiedy zaczęło mnie to przerastać i zaczęłam się gniewać, pomstować i pytać, czy znajdę na to siły, czy może zrezygnować, bo to nie jest mój obowiązek, tylko przywilej i dana mi możliwość. Wczoraj siedziałam na tej świetlicy do północy, bo dłużej mi nie wolno, z wielkim znakiem zapytania, czy to wszystko mi się uda, czy jestem na dobrej drodze. I dzisiaj na tę świetlicę przyjeżdżasz ty i mówisz, że chciałeś być ratownikiem medycznym. Pawle, ty jesteś ratownikiem, może nie medycznym, bo gdy „padnę”, nie zrobisz mi sztucznego oddychania. Ale ja skończę te studia, z najlepszą oceną, na jaką się wysilę i jeżeli dalej Bóg będzie nade mną czuwał tak jak czuwa i będę pracować w tym zawodzie, to obiecuję ci, że zrobię wszystko dla ciebie i dla takich ludzi jak ty. Pawle, dziękuję ci za to, że tu jesteś, dziękuję ci za te 18 lat i za każdy przyszły dzień. Nie stracę cię z oczu.
Powiedziała także, że ma świadomość, iż tacy ludzie jak Paweł są „wyborczo nieatrakcyjni”, dlatego tym bardziej rozumie ich gniew na brak pomocy ze strony państwa, bo widzi niesprawiedliwość, jak ich spotyka.
- Bardzo dziękuję – odpowiedział Ani wzruszony Paweł. - Życzę powodzenia, będę się modlił i trzymał kciuki na tyle, na ile mogę. Będzie z ciebie świetny wykładowca – stwierdził wśród gromkich oklasków.
A zwracając się na koniec do wszystkich uczestniczek spotkania, zapewnił je: - Będę się za wszystkie panie modlił.
Po czym dodał: - Pamiętajcie, że Pan Bóg nas prowadzi swoimi własnymi drogami i jak macie „doła” czy trudniejszy dzień, zwracajcie się do Niego i mówcie, co wam leży na wątrobie. On zawsze znajdzie rozwiązanie. Nawet jeżeli nic nie idzie po waszej myśli, zaufajcie Mu i powierzcie Mu wasze problemy. Pan Bóg nikogo nie osądza, Pan Bóg kocha każdego takim jaki jest.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/425005-szkutnicki-jak-macie-dola-zwracajcie-sie-do-boga