Dzisiejsza rozprawa pokazała, że argumentami ani rozmową nie jesteśmy w stanie nic zdziałać. Tutaj moim zdaniem jedyną opcją jest surowa kara
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Natalia Nitek-Płażyńska tuż po rozprawie sądowej ze swoim byłym pracodawcą, który skandalicznie lżył Polaków.
„Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu” – słychać na nagraniu, którego dokonała Natalia Nitek-Płażyńska, kiedy podczas 9 miesięcy pracy w firmie niemieckiego właściciela, Hansa G,. słyszała takie i jeszcze gorsze stwierdzenia i wyzwiska pod adresem Polaków. „Obozy koncentracyjne zostały niepotrzebnie zamknięte a II Wojna Światowa zakończona, bo doszłoby do wyczyszczenia rasy. Polacy i Żydzi to najgorsze nacje świata. Brudasy…” tak miał się wypowiadać niemiecki właściciel w obecności polskich pracowników.
W marcu 2016 r. Telewizja Republika wyemitowała program, w którym Nitek zaprezentowała zarejestrowane z ukrycia nagrania. Dzisiaj w gdańskim sądzie Okręgowym stanęli naprzeciwko siebie Polka, broniąca swojej narodowej godności i przedsiębiorca Hans G., który podobno tylko dlatego otworzył firmę w naszym kraju, że Polacy są tanią siłą roboczą.
A oto rozmowa z Natalią Nitek-Płażyńską tuż po zakończeniu posiedzenia sądu:
Zacytowała pani dzisiaj przed sądem słowa Hansa G., że „najlepszymi perfumami dla Polaków jest cyklon B”. Jakie wrażenie wywarły one na osobach zgromadzonych w sali Sądu Okręgowego w Gdańsku?
Wśród publiczności były osoby, dla których ważna jest nasza narodowa godność i słyszałam taki pomruk oburzenia, ale kiedy po mnie zeznawał HansG., żadnej skruchy z jego strony nie widziałam.
Po prawie trzech latach stanęła pani twarzą w twarz z człowiekiem, który mówił, że pani nie jest Polką, tylko chyba Niemką, bo Polki są uległe, a pani jest harda i mu się przeciwstawia. To była duża trauma?
Bałam się, że bardziej będę to przeżywać, ale przypominanie sobie w czasie tych zeznań różnych jego słów, sytuacji i fakt, że siedzi obok z takim uśmieszkiem, było dojmująco nieprzyjemnym doznaniem.
Czy Hans G. po tych latach rozumie, co się stało?
Zadałam mu na sali sądowej pytanie, czy zdawał sobie sprawę z pewnej wrażliwości relacji niemiecko-polskich i potrzeby delikatnego podejścia Stwierdził, że dopiero po wybuchu tej afery. Przyznał, że on faktycznie w taki sposób mówił o Polakach i nawoływał do ich zabijania, ale jest cholerykiem, czasami tak mu się zdarza, nie widział w tym niczego skandalicznego. Zapytałam, czy w jego kraju, jego kulturze, jego rodzinie, nawet w trakcie wzburzenia emocjonalnego takie stwierdzenia są na porządku dziennym, czy mówi się o zabijaniu Polaków? Zaprzeczył, że był tak wychowywany, ot po prostu tak mówił. Nie widziałam w tym żadnej skruchy.
Podobno przeprosił…
Opublikował przeprosiny w Internecie zaraz po wybuchu tej afery, ale nie dotyczyły one wypowiadanych słów. Przepraszał za zamieszanie i to, że po opublikowaniu przeze mnie nagrań z jego antypolskimi, a właściwie nazistowskimi obelgami, miało to zły wpływ na jego firmę.
W sądzie Hans G, opowiadał, jak przekonywał panią, gdy wasza rozmowa zeszła na temat Powstania Warszawskiego, że 200 tysięcy Polaków „zostało wysłanych na śmierć”. Polacy wysłali Polaków na śmierć, a po tej drugiej stronie nie było nikogo, kto tę śmierć zadawał…
Pracując u niego, kiedy usłyszałam po raz pierwszy te jego antypolskie wypowiedzi, miałam takie poczucie, że będę tłumaczyć, przedstawiać argumenty w dyskusji o naszej wspólnej skomplikowanej historii, tłumaczyć cierpliwie, bo może się wychował w jakimś chorym, nazistowskim środowisku. Niestety, dzisiejsza rozprawa pokazała, że to było jak grochem o ścianę, że to jest tak zakodowane u niego, że argumentami ani rozmową nie jesteśmy w stanie nic zdziałać. Tutaj moim zdaniem jedyną opcją jest surowa kara.
Z perspektywy czasu nie żałuje pani, że tę sprawę ujawniła? Bo jednak kosztowało to panią sporo zdrowia, nerwów, różnego rodzaju nieprzyjemnych zachowań, z którymi się spotykała ze strony popleczników Hansa G.
Nie ma co się nad sobą użalać, ludzie gorsze rzeczy w życiu przechodzili, a ja miałabym takie poczucie niechęci do siebie, gdybym teraz spokojnie żyła, wiedząc, że nic nie zrobiłam, nie podjęłam rzuconej mi wprost rękawicy.
To jest pierwsza instancja. Czy jeżeli wyrok nie będzie dla pani korzystny, dalej pani będzie walczyła?
Jestem osobą, która się nie poddaje, mam dużo argumentów, wiem, że prawda jest po mojej stronie. I mam nadzieje, że wyrok będzie sprawiedliwy.
*wyrok w tej sprawie prawdopodobnie zapadnie w styczniu 2019 roku
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/424113-nitek-plazynska-dla-wpolitycepl-musialam-podjac-rekawice