Rozwijające się centra miast, rosnące jak grzyby po deszczu szklane wieżowce, kwitnące galerie handlowe i siedziby zagranicznych korporacji, które chętnie lokują tu swój kapitał – tak w narracji włodarzy i przychylnych mediów wyglądają polskie aglomeracje. Najnowsza książka Zbigniewa Sajnoga „Na przykładzie Gdańska”, pokazuje jednak, że jest to obraz zakłamany, a „sukces metropolii” budowany jest na drenowaniu ich potencjału.
Zbigniew Sajnóg to bardzo znana postać w trójmiejskim środowisku artystycznym. Literat, poeta i gedanista, w swoim życiu zawodowym i prywatnym przebył długą drogę od związanego z sektą „Niebo” kontestacyjnego artysty, tworzącego kontrowersyjne projekty pod znakiem „Totartu” do świadomego krytyka patologii i nawróconego pokornego chrześcijanina, stawiającego na pierwszym miejscu Jezusa Chrystusa.
Sajnóg, w odróżnieniu od większości światka artystycznego, od wielu lat jest zagorzałym krytykiem prezydenta Gdańska i jego polityki urbanistycznej. Jego najnowsza publikacja pokazuje, że to krytyka wnikliwa i zasadna.
W swojej książce artysta przekonuje, że na skutek działań Pawła Adamowicza i jego poprzedników, miasto straciło ogromne szanse na prawdziwy rozwój, a sukcesy, którymi chwali się prezydent, to w rzeczywistości nic innego jak zwyczajna propaganda, która ma maskować „staczanie się Gdańska do opłakanej realności dziurawego, zapyziałego miasteczka, zasikanej mieściny”.
W „Na przykładzie Gdańska” Sajnóg nie uprawia czczej publicystyki. Z dokładnością reportażysty i dziennikarza śledczego krok po kroku demaskuje zaniedbania włodarzy. Fotografie i dokumenty prezentowane przez autora pokazują prawdziwe oblicze „perły Pomorza”. To obrazy wstrząsające, których nie zobaczymy w oficjalnych folderach promocyjnych.
Poeta i znawca Gdańska stawia śmiałą tezę, że kluczowe dla miasta były pierwsze lata po transformacji ustrojowej. Zaniedbania tego okresu, potęgowane przez późniejsze działania prezydenta Adamowicza sprawiły, że Gdańsk, z ośrodka, który „mógł być jedną ze stolic świata” stał się zwykłą prowincjonalną stolicą regionu.
„Gdańsk jest miastem o ogromnym i różnorodnym potencjale – geograficznym, historycznym, gospodarczym, politycznym, naukowym, artystycznym, turystycznym… Niezaprzeczalnie tak jest. Natomiast to właśnie w roku 1989, Gdańsk znalazł się w sytuacji wyjątkowej – rozsławionego na cały świat miasta „które pokonało komunizm”. Był to potencjał i możliwości jego realizacji wyjątkowe w skali historii własnej i unikatowe w skali świata. O co miasta i kraje zabiegają podejmując wielkie wysiłki, wydając ogromne pieniądze na kampanie wizerunkowe – to zostało, mówiąc kolokwialnie, podane na tacy i to w wymiarze, w skali – poza zasięgiem jakiegokolwiek marketingu”
— czytamy w „Na przykładzie Gdańska”
Tym co najbardziej przeraża w książce Sajnoga jest swoiste zejście „do podziemi”. Wędrówka po zrujnowanych ulicach i dzielnicach starego Gdańska pokazuje „skalę zniszczeń”, której dokonali włodarze. Wystarczy odejść kilka metrów od wizytówki miasta, jaką jest Długi Targ i ulica Długa, by zobaczyć zaniedbane zabytki, drogi, parki i budynki mieszkalne.
„Liczba zabytków rozebranych po wojnie przekroczyła już liczbę odbudowanych!”
— pisał swego czasu inny gedanista Andrzej Januszajtis. Sajnóg idzie o krok dalej – on je pokazuje. Dzięki dociekaniom artysty możemy przekonać się, że wbrew temu, co pokazuje oficjalna, nachalna propaganda krajobraz Gdańska jest de facto krajobrazem po wojnie i tylko nowe spojrzenie może pozwolić odbudować te ruiny.
Książka trójmiejskiego pisarza nie jest jednak opowieścią tylko i wyłącznie o mieście nad Motławą. Mówi zresztą o tym sam jej tytuł. „Na przykładzie Gdańska”, to reportaż w pewien sposób uniwersalny, pokazujący, że mimo tynkowanej fasady, obraz polskich metropolii jest w gruncie rzeczy podobny. Wystarczy pojechać do Warszawy, Krakowa czy Wrocławia i skręcić kilka kroków w bok od głównych ulic centrów i starówek, by zobaczyć miasta, których nie chcemy widzieć na co dzień – brudne, szare, zaniedbane, na których żeruje rak dawnych układów, nie pozwalający im wyjść z marazmu, wykorzystać swojego potencjału. Powód? Mianownik tutaj jest wspólny – nieograniczona władza lokalnych kacyków, bezlitośnie wykorzystujących budowane przez lata układy i strefy wpływów, świadomie rozwijających wielkomiejską dżunglę, swoisty „lunapark”, w którym mieszkańcy tracą rozeznanie i poczucie dobrego smaku.
Książkę Zbigniewa Sajnóga można bezpłatnie pobrać tu: http://www.gdanskstrefa.com/na-przykladzie-gdanska-cala-ksiazka-do-pobrania/
Piotr Filipczyk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/418858-na-przykladzie-gdanska-doskonala-diagnoza-upadkurecenzja