Urodził się w Brukseli w roku 1928. Ojcem był znany amerykański tenisista wywodzący się z pionierskiej rodziny przybyłej do Nowej Anglii w XVII wieku. Matką była Karolina Elena Rangoni-Machiavelli-Publicola-Santa-Croce. W ten sposób ze strony matki Keith w prostej linii wywodził się z rodziny autora Księcia. Był native speaker w trzech językach: włoskim, francuskim i angielskim. Mówił też biegle po hiszpańsku i paroma innymi językami. Będąc po osiemdziesiątce zaczął uczyć się polskiego! W ogóle Polska stała się jego hyziem. Oprócz tego lubił whisky, piłkę nożną i dobre jedzenie. Był namiętnym palaczem. Poznaliśmy się bliżej po tym, jak razem z Saulem Bellowem w założonym przez nich News from the Republic of Letters umieścił dwa rozdziały mojej powieści Green Sea of Darkness. Osobą, która mnie z Keithem zapoznała był poeta i profesor Literatury Porównawczej z Montrealu Włodzimierz Krysiński. Do spotkania doszło w roku bodaj 2008. W restauracji przy Piwnej o nazwie Bawarska wypiliśmy z tej okazji po kieliszku wódki. Byłem z Eglė. Keith ze swoją trzecią żoną Angelą. Potem spotkaliśmy się ponownie w Łodzi, gdzie Dyrektor Biblioteki Publicznej Barbara Czajka zaprosiła go na spotkanie. Po Łodzi wyprawiłem Keitha do redakcji krakowskiego wydawnictwa ARCANA.
Wśród setek listów, ktore wymieniliśmy znajduje się i ten w którym Keith uzasadnia przeniesienie się ze Stanow Zjednoczonych do Kostaryki. Pisał: Ameryka w której się zakochałem jako chłopiec rozkłada się. Gorzej jest już obecnie jedynie w Nowej Europie, czyli federacji nadpłacanych urzędników instruujących, co wolno, a co nie, pełnej absurdalnych przepisów, z pseudo-bezpieczeństwem i bizantyjską biurokracją. Keith ukończył studia w Yale i jako pierwszy po wojnie publikował w założonym przez siebie piśmie wiersze Ezry Pounda. Był nie tylko pisarzem, ale także kompozytorem. Jego prywatnym nauczycielem muzyki w Nowym Jorku był Béla Bartók. Przyjaźnił się z Raymondem Chandlerem, i ponad pół wieku z Saulem Bellowem. W Kalifornii do przyjaciół należał Humprey Bogart, który jak twierdził Keith w zamroczeniu alkoholowym potrafił gryźć kieliszki. Raniąc sie oczywiście. Z polskich pisarzy cenił Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. W ostatnich latach Botsford wydal też niewielką książeczkę dotycząca malarstwa Józefa Czapskiego.
Moją rozmowę z Keithem dla miesięcznika “Odra” przetłumaczył Wojciech Chmielewski. Ukazała się ona latem roku 2008. Keith zafascynowany był Ucztą Głupców, której fragment wydrukował w News from the Republic of Letters, pisząc też blurb do wydania anglojęzycznego. Napisał:
„Henryk Skwarczyński is absolutely sui generis. Everyone knows that he goes where no one else goes and sees what others don’t see. He’s a voyager and forever displaced. His books are neither central nor marginal. When political, they are political in an unpolitical way. Feast of Fools is typical. It lies somewhere between Rabelais and Jarry’s Ubu, and every episode in the book reflects a miraculous conjunction between the Ordinary and the Unbelievable - besides being very droll and affecting. Also excessive, and straining believe: which in literature is a very good thing. In a word, a feast”.
Był jedna z bardziej kolorowych postaci Zachodu. O jego odejściu dowiedziałem się po powrocie z Andaluzji. Saber no ocupa lugar. Nawet ta wiedza o śmierci. Mógłbym przywołać tu jedynie wiersz Czesława Miłosza:
Smierć człowieka jest jak upadek państwa potężnego,
Które miało bitne armie, wodzów i proroków,
I porty bogate i na wszystkich morzach okręty,
A teraz nie przyjdzie nikomu z pomocą, z nikim nie zawrze przymierzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/416002-keith-botsford-nie-zyje-zmarl-w-londynie