Tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla jest wyjątkowo trafnym wyborem. Jednak nieoczekiwanie budzi kontrowersje, zwłaszcza wśród prawicowych publicystów. Hasło „walki z seksualną przemocą” działa jak czerwona płachta na byka, kojarząc się zapewne z wypaczeniami akcji #metoo.
Kiedy ogłoszono, że laureatami nagrody zostają Nadia Murad i Denis Mukwege, jezydka i lekarz z Konga, zaangażowani w walkę z seksualną przemocą stosowaną przez żołnierzy i terrorystów, wydawało się, że ten wybór pogodzi wszystkich. Komitet noblowski tym razem szczęśliwie nie nagrodził jakiejś marginalnej organizacji, apelującej o rozbrojenie nuklearne, jak to było w ubiegłym roku, ani bezbarwnych urzędniczych instytucji czy też ludzi, których intencje są niejasne.
A jednak tegoroczna pokojowa nagroda Nobla oburzyła wielu. Argument przeciwko temu wyborowi wydawał się oczywisty: kim, do licha, są Nadia Murad i Denis Mukwege, kto o nich słyszał ?
Ten argument wcale jednak oczywisty nie jest: w dobie internetu wystarczy wrzucić w wyszukiwarkę nazwiska, by w parę minut uzyskać uzyskać informacje i wyrobić sobie zdanie.
Przyznam, że ja sama, chociaż wiedziałam, kim jest Nadia Murad, musiałam zapytać Google’a o Denisa Mukwege. I nie miałam już wątpliwości, że oboje doskonale nadają się na twarze niezwykle ważnej kampanii walki z przemocą seksualną w czasie konfliktów zbrojnych.
To nic, że nie są politycznymi celebrytami. Politycznym celebrytą jest Barack Obama, a nagrodzenie go pokojową nagrodą Nobla sprawiało wrażenie, że nagradza się właśnie polityczną celebryckość i było zdumiewającym wyborem.
Tak naprawdę ironia, z którą niektórzy komentują przyznanie tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla, ma głębsze podłoże. Idea nagradzania najważniejszą światową nagrodą walki z przemocą seksualną wydaje się niektórym niepoważna, a nawet śmieszna. Kojarzy się im zapewne z czymś, co uznają za szaleństwo politycznej poprawności, z coraz bardziej zdumiewającymi przykładami tego, czym stała się akcja #metoo.
Ale to, z czym walczą i o czym głośno mówią Nadia Murad i Denis Mukwege, nie ma nic wspólnego z celebrytkami, które oznajmiają światu, że dwadzieścia lat temu ktoś je złapał za kolano lub opowiedział seksistowski dowcip.
Chodzi o sprawy śmiertelnie poważne. Tysiące kobiet a nawet dziewczynek z religijnej mniejszości jezydów, uznanej przez tzw. Państwo Islamskie za heretyków, są porywane w niewolę i sprzedawane na współczesnych targach niewolników. Tysiące kobiet było i jest brutalne gwałconych zbiorowo i często okaleczanych podczas konfliktów w Afryce subsaharyjskiej.
Trudno sobie wyobrazić, że walka z tym nie jest wypełnianiem testamentu Alfreda Nobla, czyli łagodzeniem skutków wojen.
A my powinniśmy zdobyć się na zrozumienie i empatię. Przesłanie, które niesie tegoroczna pokojowa Nagroda Nobla, powinno być zresztą zupełnie oczywiste dla Polaków. Przecież nasza najnowsza historia pełna jest takich przykładów, choć przez dziesięciolecia były przemilczane i nikt nie mówił głośno o gwałtach dokonywanych przez wkraczającą do Polski Armię Czerwoną czy jednostkę SS Dirlewanger podczas Powstania Warszawskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/415442-tegoroczna-pokojowa-nagroda-nobla-jest-trafnym-wyborem