Pewną karierę robią ostatnio, przypomniane przez amerykańskiego katolickiego blogera Michaela Vorisa, pochodzące z lat 50 zeznania Belli Dodd. Ta nawrócona na katolicyzm amerykańska komunistka zeznała przez Komisją Do Badania Działalności Antyamerykańskiej, jakoby w latach jej działalności w KP USA na skalę masową kierowano do seminariów duchownych komunistycznych agentów, aby po latach stali się oni biskupami i kardynałami. Ona sama, osobiście (!), miała podobno skierować do seminariów około 1200 takich agentów.
Drugie życie tych rewelacji związane jest, oczywiście, z kryzysem pedofilsko-homoseksualnym w Kościele. Voris podkreśla, że – przyjmując zeznania Dodd za prawdziwe – to właśnie ci agenci z lat 30 i 40, których szczyt kariery przypadł na lata 60 i 70, odpowiadaliby za rekrutację do seminariów homoseksualistów, którzy z kolei stali się następnie „bohaterami” skandali, związanych z molestowaniem nieletnich. Zresztą, według Vorisa, również wśród tych agentów – komunistów miałoby być wielu homoseksualistów. Stąd już niedaleko do, ponętnej dla wielu uszu, wizji, w myśl której skandal pedofilski był niemal (albo i dosłownie) świadomą antykościelną prowokacją, celową działalnością demonicznej agentury.
Tę ostatnią wizję uważam za całkowicie absurdalną, ale bardzo wątpię również w prawdziwość, leżących u jej podstaw, opowieści pani Dodd. Jest ona dla mnie kompletną fantasmagorią. Nie wierzę bowiem w to, aby – gdyby nawet Komunistyczna Partia USA miała w latach 30 taki pomysł, czy też otrzymała taki rozkaz z Moskwy, potrafiła znaleźć już nawet nie 1200, ale więcej niż kilku ochotników do takiej misji.
I komunistom, i radzieckiemu wywiadowi zdarzało się bowiem, i owszem, kierować do różnych zachodnich instytucji swoich agentów. Ich liczba nie była wielka, ale istnieli oni realnie. Tylko że ich decyzje o przyjęciu na siebie takiej infiltracyjnej misji była nieporównywalna z decyzjami, które musieliby podjąć kandydaci do infiltracji Kościoła.
Bowiem zdecydować się na rolę Wallenroda w zwykłej instytucji to jedno. Ale zdecydować się na cos takiego w instytucji takiej jak Kościół, która bardzo ogranicza prywatne życie swoich kapłanów - to coś zupełnie innego. Taki delikwent musiałby zdecydować się na to, by całe życie udawać, że przestrzega celibatu. A przedtem – na przejście przez seminarium duchowne, gdzie życie jest surowe, codziennie trzeba uczestniczyć w mszy, często pościć. Ponadto kandydat do takiej misji byłby w sytuacji psychicznie wybitnie niekomfortowej, bo musiałby demonstracyjnie uczestniczyć w ideologii i praktykach, których tak naprawdę nienawidzi i się ich wstydzi.
Ilu można by znaleźć ochotników skłonnych zdecydować się, żeby tak się udręczać całe życia?
Zwłaszcza, że agent wywiadu radzieckiego, kierowany do jakiejś instytucji świeckiej, rządowej, miał jednak ograniczoną perspektywę czasową. Mógł się spodziewać, że w pewnym momencie zostanie zawezwany do Centrali, a tam zrzuci maskę i będzie wreszcie mógł żyć otwarcie, normalnie. Zaś w wypadku agentów-księży nic takiego nie mogłoby mieć miejsca. Musieliby decydować się na to, że do końca życia będą żyli w maskach.
Ponadto rzecz w nieprawdopodobnych liczbach, podanych przez Dodd. 1200 amerykańskich komunistów, umieszczonych w samym Kościele? To ilu musiałoby być ich globalnie, umieszczonych w jednak na krótką metę ważniejszych i łatwiejszych do infiltracji instytucjach państwowych? I skąd w Ameryce lat 30 i 40 miałyby się wziąć te masy zaufanych, komunistycznych ochotników do tak wiele wymagających od decydujących się na nie misji?
Wreszcie: tak ryzykowną tezę (że nawet tylko niektórzy dostojnicy amerykańskiego Kościoła zostali do niego skierowani jako świadoma swojej roli piąta kolumna, i że przynajmniej niektórzy księża-pedofile znaleźli się w szeregach duchowieństwa w wyniku ich działań) należałoby jednak poprzeć jakimikolwiek, choćby pojedynczymi konkretnymi, udowodnialnymi przykładami. A przypominam, że mówimy o takiej właśnie tezie, a nie o tym czy homoseksualiści (często zresztą nie mając jasnych intencji - ludzka świadomość jest wielopoziomowa) nie lgnęli do seminariów duchownych, pociągani m.in. perspektywą życia w czysto męskim środowisku.
Dopóki ktoś nie przedstawi mi choćby takiego cząstkowego dowodu, zeznań pani Dodd niestety nie będę mógł traktować poważnie. A o niej samej, niestety, będę musiał myśleć jako o mitomance. Ta dolegliwość nie oszczędza żadnych sfer. Również byłych amerykańskich komunistów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/415162-masowa-komunistyczna-agentura-w-seminariach-watpie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.