Przyglądam się dość uważnie dyskusji wokół „Kleru” Smarzowskiego i muszę przyznać, że coraz bardziej irytują mnie stosowane w niej chwyty w rodzaju: „nie widziałeś filmu, zatem nie wypowiadaj się na jego temat”. A niby dlaczego ktoś, kto nie widział filmu, musi milczeć?
Ja rozumiem, że to łatwy chwyt. I miałby on sens, gdyby chodziło o ocenę filmu jako dzieła artystycznego. Ale dyskusja na temat „Kleru” nie koncentruje się przecież wokół mistrzowskiego montażu, gry aktorów czy nastrojowych ujęć. „Kler” stał się głośny nie ze względu na takie czy inne walory warsztatowe lecz dlatego, że wpisuje się w bieżący spór cywilizacyjny. I może być, a nawet musi być rozpatrywany w kategoriach tegoż sporu. W tym kontekście niespecjalnie istotne jest pytanie, czy Smarzowski lepszy był w „Drogówce” czy w „Klerze”. Mało ważne jest również, czy kreację Janusza Gajosa w „Klerze” można uznać za postęp w stosunku do „Zaćmy”, czy wręcz przeciwnie. Szczerze mówiąc, przytłaczającą część widowni guzik to obchodzi, idą na film nie po to, aby podziwiać kadry czy subtelną grę światłem, ale po to by porechotać z pijanych klechów. Piotr Zaremba wspomina tu na łamach Tygodnika TVP o swoim koledze recenzencie, któremu rechot większości sali przy każdym przekleństwie rzucanym przez arcybiskupa Mordowicza granego przez Janusza Gajosa skojarzył się z reakcjami „karków” na filmach Patryka Vegi. Dlatego pytanie, które sobie zadaje większość uczestników lub obserwatorów debaty wokół „Kleru”, nie dotyczy filmu, ale tego, czy mamy już w Polsce otwartą wojnę z Kościołem, czy jeszcze nie.
Przesłanie „Kleru” jest powszechnie znane. Wystarczy poczytać krytyczne recenzje: Piotra Zaremby, Łukasza Adamskiego, opinie ks. Andrzeja Lutra (bynajmniej nie konserwatywnego) czy Filipa Memchesa. Wszyscy wymienieni, choć w wielu sprawach się różnią, mają podobne odczucia po seansie: film jest jednostronny i przedstawia jedynie patologie w Kościele, przypisując je całej instytucji, czego wymowną ilustracją jest generalizujący tytuł. Bardzo poruszyła mnie opinia Filipa Memchesa, który po projekcji zauważył, że „Kler” to film zły, zły w tym sensie, że jego widzów czyni złymi ludźmi. Piotr Zaremba napisał z kolei, że „Kler” to nie jest protest przeciw złu w Kościele, lecz polewanie pomyjami. „Czy pomyjami można oczyszczać?” – zapytał retorycznie. Jeśli spotykam się z tyloma podobnymi ocenami osób, których opinie szanuję i które film oglądały (a podałem tylko przykłady), to uznaję to za bilet wstępu do debaty na temat roli, jaką pełni film Smarzowskiego.
Mimo, to wyznawcy „Kleru” oponują. Ich opór pozbawiony jest jednak logiki. Bo wyobraźmy sobie dyskusję o wojnie peloponeskiej. Chyba nikt zdrowy na umyśle, nie będzie uważał, że na jej temat mogą zabierać głos wyłącznie jej uczestnicy. Oczywiście, od wojny peloponeskiej minęło prawie 2500 lat, ale przecież i dziś, trudno chyba obronić argument, że o polityce PO czy PiS mogą wypowiadać się wyłącznie członkowie tych partii. Owszem, gdyby chodziło o rozmowę na temat ulubionej zupy Rafała Trzaskowskiego, modelu telefonu Mariusza Błaszczaka czy o tym, jak długo czuć zapach wody kolońskiej po przejściu Grzegorza Schetyny, to może potrzebny byłby insider wewnątrz tych ugrupowań. Ale do rzeczowej debaty na temat polityki realizowanej przez te partie nie jest to konieczne.
Zresztą, idąc tym tokiem rozumowania, można zadać sobie pytanie, czy Wojciech Smarzowski, zdeklarowany ateista, może robić film o Kościele? W końcu nie zna go i odrzuca jego nauczanie. Oczywiście, pytanie jest ironiczne. Chcę pokazać jedynie, dokąd prowadzi stwierdzenie, że jeśli ktoś czegoś nie widział, to nie powinien zabierać głosu.
Głos może zabierać każdy. Smarzowski również może kręcić i wyświetlać filmy na dowolny temat, w tym także na temat Kościoła, którego nie zna i chyba szczerze nie znosi, skoro widzi wyłącznie jego wady. Ale ani on, ani ktokolwiek z jego obrońców nie powinien potem zamykać nikomu ust twierdzeniem, że nie powinno się rozmawiać o czymś, czego się nie zna i nie lubi. Tym bardziej, że w tej dyskusji chodzi o coś więcej niż o film.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/414366-owszem-nie-znam-kleru-tak-jak-smarzowski-kosciola