Skandal! Kierowca autobusu przytrzasnął drzwiami wózek z niepełnosprawną dziewczynką. Zamiast przeprosić obrażał matkę!
Dużo mówi się o zachowaniu młodych ludzi w środkach komunikacji miejskiej. Często siedzą nie zwracając uwagi na osoby starsze czy kobiety w ciąży. Często jednak skandalicznie potrafią się zachować kierowcy. Ofiarą złego humoru jednego z nich padła dzisiaj (28 września 2018 r.) moja serdeczna znajoma Katarzyna Jasińska, która o godz. 12.55 wsiadła na przystanku „Kochanowskiego” do autobusu numer 180 (numer boczny A735). Chwilę po godzinie 13.00 dojechała do pętli autobusowej „Chomiczówka” przy ulicy Conrada. Jechała ze swoją niespełna dwuletnią, niepełnosprawną córeczką, która siedziała w wózku spacerowym.
Z autobusu wysiadałam wyjściem dla wózków położonym najbliżej kierowcy autobusu. Jako ostatnia z pasażerów wyszłam na chodnik, wyprowadzając wózek. Podczas tej czynności kierowca autobusu zatrzasnął drzwi, przytrzaskując wózek. Na szczęście moja córka nie trzymała rąk na oparciu. W przeciwnym razie drzwi uderzyłyby ją. Gdy kierowca ponownie otworzył drzwi wyjęłam wózek i podeszłam do niego. Ten nie zrozumiał mojego wzburzenia. Twierdził, że to nie jego wina, bo słońce świeciło mu w lusterko, a ja powinnam przed wyjściem nacisnąć guzik dla wózka inwalidzkiego
— relacjonuje Katarzyna Jasińska, mama dwuletniej Zosi z Trisomią 21.
Po tym zdarzeniu mama wraz z dzieckiem poszła do dyspozytorni, aby opowiedzieć o zdarzeniu. Dopiero wtedy kierowca zainteresował się kobietą i pobiegł za nią.
Wcześniej nawet się nie ruszył i nie zapytał czy mojemu dziecku nic się nie stało. W dyspozytorni poinformował swoich kolegów, że „ta nienormalna hipopotamica się go czepia”. Panowie w pełni zignorowali moją skargę. Pan w okienku się odwrócił, a stojący obok wyszedł. Również inni kierowcy autobusów na pętli udawali, że ich tam nie ma. Solidarność zawodowa?
— pyta rozżalona matka.
To nie był koniec uprzejmości. Kierowca kazał kobiecie leczyć głowę w szpitalu bielańskim. A gdy usłyszał, że Zosia jest niepełnosprawna, a to co się wydarzyło było dla nie zwyczajnie groźne stwierdził, że niepełnosprawna jest matka dziecka, a on wezwie służby, które odbiorą jej prawo do opieki. Dalszą wymianę zdań z impertynentem Katarzyna Jasińska postanowiła sobie opuścić. Kobieta mocno wzburzona po słowach, które usłyszała pod adresem swoim i dziecka zatelefonowała do ZTM. Tam usłyszała, że może przesłać skargę pod adres [email protected] i być może wtedy kierowcy zostanie zwrócona uwaga. Po całkowitym zignorowaniu sprawy przez wszystkich odeszła, żeby nie narażać dziecka na dalsze agresywne zachowanie kierowcy.
Czy jednak takie zdarzenie można zignorować? Przejść obojętnie obok faktu, że kierowca nie tylko naraził niepełnosprawne dziecko na niebezpieczeństwo, ale także wykazał się zupełnym brakiem empatii i zwykłym chamstwem? Mam nadzieję, że ZTM ukaże kierowcę, który wyraźnie czerpał satysfakcję ze swojej przewagi nad kobietą. Chyba nie będzie trudno ustalić kto wtedy siedział za kierownicą autobusu 180? C.D.N.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/414349-kierowco-autobusu-180-wstydz-sie