„Wstyd i ból” - tymi slowami Stolica Apostolska określiła zjawisko pedofilii wśród księży. Bezpośrednim przyczynkiem było niedawne ujawnienie w raporcie Wielkiej Ławy Przysięgłych z Pensylwanii skali tej patologii. Problem tkwi jednak w tym, że zboczeńcy w koloratkach nie występują tylko w USA, że był to już „enty” tego rodzaju raport z ostatnich lat, a dotyczy całego Kościoła katolickiego, który wciąż nie potrafi się z tym uporać.
„Takiej afery w historii Kościoła nie było. Bez jej wyjaśnienia nie odzyska on wiarygodności. Chodzi o tuszowanie skandali pedofilskich przez hierarchię katolicką”, brzmi lead wielce interesujacego tekstu mojego redakcyjnego Kolegi Grzegorza Górnego w tygodniku w „Sieci” (zachęcam do lektury). To prawda, i o tuszowanie i wiarygodność chodzi, czy jednak nie było takiej afery w historii? Niestety, były, a ich skala jest wręcz porażająca.
„Patrick Walsh spędził czternaście lat w sierocińcu braci chrystusowców pod Dublinem. >>Mnie zgwałcili tylko dwa razy…<<, wyznał przed komisją śledczą w Irlandii. Jej raport liczący aż 2,6 tys. stron to wstrząsający zapis moralnego wykolejenia. Podopieczni duchownych byli systematycznie wykorzystywani seksualnie, bici, torturowani i zmuszani do katorżniczej pracy. Liczbę ich ofiar oszacowano na 35 tys.”, pisałem prawie dekadę temu o koszmarze dzieci gwałconych przez duchownych. Specjalnie powołana komisja wysłuchała ponad 2 tys. świadków. Niektórzy sami się zgłosili, nawet z odległej Australii czy z USA. „Teraz wszyscy wiedzą to, co ja znałem w dzieciństwie”, komentował jeden z poszkodowanych. Nie wierzył, że doczeka się sprawiedliwości: „Kościelni hierarchowie zrobią wszystko, żeby cały ten skandal obrosła trawa…”.
Jak się okazało, wiele się nie pomylił. Los irlandzkich dzieci, którymi „opiekowali się” duchowni wstrząsnął opinią publiczną całego świata. Był jednak tylko niczym otwarcie puszki Pandory. Dla najmłodszych ofiar księży-pedofilów koszmar skończył się dopiero niedawno. Irlandzki raport objął okres od 1914 do 2000r. W liczbach rzecz ma się tak: w 2003 r. wypłacono odszkodowania około 12 tys. poszkodowanym - każdemu po 65 tys. euro. Wielu nie przyjęło tych pieniędzy i zapowiedziało, że nie spocznie dopóty, dopóki nie zostaną wyciągnięte konsekwencje przez Kościół i wobec Kościoła. To m.in. dzięki nim doszło do opracowania dokumentu, który irlandzki kardynał Sean Brady nazwał „przepojonym hańbą katologiem okrucieństwa”. Obawy ofiar takich jak Patrick Walsh nie były bezpodstawne. Lokalni biskupi odmówili współpracy przy wyjaśnianiu sprawy i użyli wszelkich wpływów, by nie było w nim nazwisk sprawców. „35 tys. poszkodowanych brzmi jak statystyka, ale to sekundy, minuty, godziny, dni i lata dramatycznych przeżyć każdego dziecka z osobna”, skwitował szef komisji Seán Ryan.
Jak to możliwe, że przez tyle lat irlandzkim klerykom udało się zachować wszystko w tajemnicy? To samo pytanie zadali sobie Niemcy, przez które także przetoczył się skandal z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich przez duchownych z elitarnych gimnazjów jezuickich. Sprawa zaczęła się od wyznania dwóch byłych uczniów berlińskiej uczelni, po których odważyli się mówić następni. Jak się okazało, był to czubek góry lodowej. Pod pręgierzem opinii publicznej znalazły się renomowane szkoły prowadzone przez zakonników w Hamburgu, Bonn, Westfalii i Bawarii. Nie pierwsza to tego rodzaju zawierucha w RFN. Nieco wcześniej udowodniono pedofilowi w koloratce seksualne wykorzystanie 16 uczniów, mieszkających w internacie „Misjonarzy św. Rodziny” w bawarskim Lebenhan. Zakonnik przyznał się do winy, ale uniknął odpowiedzialności z powodu… przedawnienia. W Bottrop trafił za kraty na trzy lata duchowny za wielokrotne molestowanie seksualne dwunastolatka. W Dortmundzie do ukarania duchownego zboczeńca przyczynił się pośrednio włamywacz, który znalazł u niego filmy z dziecięcą pornografią i później szantażował tym tego duchownego. W St. Pölten wiceszef seminarium urządzał z wychowankami seks-party, w Bambergu duchowny płacił uczniowi, aby nie ujawniał jego skłonności seksualnych, w Schrobenhausen ksiądz dobierał się do pięciu ministrantów w wieku 12-17 lat, duchowny z Regensburga trafił za to na trzy lata do więziennej celi - Trewir, Köln, Weilach…, lista ujawnianych przypadków molestowania seksualnego podopiecznych w RFN przez zboczeńców w sutannach zdawała się nie mieć końca.
Niemcy nie były wyjątkiem. Gdyby Watykan opracował „białą księgę” lubieżnych występków sług bożych na całym świecie, liczba jej stron byłaby wielokrotnością irlandzkiego raportu sprzed lat. W belgijskiej Brugii śledztwo przeciw duchownemu podjęto dopiero na interwencję rodziców; policja znalazła podczas rewizji w jego domu zdjęcia i filmy z dziecięcą pornografią. W Austrii, w Mischendorf rodzice doprowadzili do odsunięcia kapłana-pedofila od zajęć z nieletnimi. Miejscowy ordynariat spełnił ich żądanie, duchowny został… przeniesiony do innej parafi. W Szwajcarii podjęto postępowanie przeciw zakonnikowi kapucynów, który przez 35 lat molestował chłopców w wieku 9-14 lat. Wśród poszkodowanych był jego dwunastoletni kuzyn. Sąd miał aż udokumentowane aż 24 tego rodzaju przypadki, które… uległy przedawnieniu. Diecezjalne władze Lozanny, Genewy i Fryburga przyznały, że od ponad dwudziestu lat wiedziały o zboczeniu tego duchownego, a mimo to, nie dokonały zgłoszenia na policję. We Francji aresztowano i wtrącono na dwanaście lat do więzienia kanadyjskiego księdza Denisa Vadeboncoeura, który podczas pracy w Lieurey wykorzystywał seksualnie czternastolatków. Vadeboncoeur zatrudniany był przez kościelnych przełożonych do pracy z dziećmi, mimo, że toczyły się już przeciw niemu postępowania sądowe za pedofilię.
Zatajanie, tuszowanie, ochrona przed odpowiedzialnością, przenoszenie seksualnych dewiantów z miejsca na miejsce – to zarzuty stawiane kościelnym zwierzchnikom na wszystkich kontynentach. W Nowej Zelandii przed sądem stanął 73 letni duchowny za uprawianie seksu z dziećmi upośledzonymi. Wcześniej za kratami znalazł się jego zakonny brat z tej samej placówki. Przed przyjazdem papieża Benedykta XVI na Światowe Dni Młodzieży w Sydney w lipcu 2008r., organizacja „Broken Rites” (skupiająca ofiary duchownych pedofilów) przedstawiła zestawienie przypadków, które wciąż czekały na śledztwa i zadośćuczynienie. W Australii skazano za molestowanie nieletnich 107 księży. Papież przyjechał, przeprosił i wyjechał. „To tylko słowa”, poskarżył się mediom Anthony Foster, ojciec dwóch dziewczynek zgwałconych przez księdza.
Kanadą wstrząsnął przypadek ojca Charlesa Sylvestre. W świetle szokujących wyznań byłych podopiecznych 84 letni - jak ochrzciła go prasa - „Sylwester-Molester” przyznał się do seksualnego wykorzystania aż 47 dziewcząt. Najmłodsza miała siedem, najstarsza dwanaście lat. Lou Ann Soontien, Irene Deschenes, Carol Ann Mieras, czy Mary Beth Stadnicka milczały ponad czterdzieści lat. Jak ustalili śledczy, duchowny molestował uczennice od 1954 r. Londyn, Windsor, Pain Cort, Sarnia w południowo-zachodnim Ontario… - władze kościelne wiedziały o pedofilstwie Sylvestre i dla uniknięcia skandalu przerzucały go z parafii do parafii. Duchowny został zatrzymany przez policję dopiero w 2005 r. „Pierwszy raz wziął mnie, gdy miałam 11 lat”, zeznawała nie mogąc powstrzymać płaczu Irene Deschenes. „Która była nieposłuszna, trafiała do ciemnicy”… Jej koleżankę Sylvestre pierwszy raz zgwałcił, gdy miała dziesięć lat, ostatni, gdy była siedemnastolatką. Zaszła z nim w ciążę i zabrano ją na zabieg do londyńskiego Victoria’s Hospital. Ile kobiet dusi w sobie koszmarne tajemnice z dzieciństwa…?
Nie pierwszy był to przypadek w kraju klonowego liścia, wcześniej kościół katolicki wypłacił wielomilionowe odszkodowanie 39 ofiarom księdza-pedofila Kevina Bennetta. W USA piętnastu katolickim duchownym udowodniono gwałty na co najmniej 110 chłopcach i dziewczętach z indiańskiego rezerwatu na Alasce. Na łamach gazet znalazł się też generalny wikariusz Dale Fushek, oskarżony o seksualne wykorzystywanie nieletnich w latach 1984-1994. W Davenport w stanie Iowa adwokaci wywalczyli odszkodowanie 27 mln dolarów na rzecz 150 młodocianych ofiar kleryków. Chicagowska archidiecezja musiała zapłacić 1,4 mln dolarów trzynastolatkowi zgwałconemu przez księdza. Kolejne miliony kardynał Francis George musiał wysupłać dla kilkunastu byłych podopiecznych kościelnych instytucji. Według statystyki opublikowanej w marcu 2008 r., w ciągu ostatniego półwiecza czynów lubieżnych dopuściło się 5 tys. amerykańskich księży na 12 tys. nieletnich.
Wystarczy? Jak dla kogo. Lata temu Watykanem wstrząsnęła ujawnienie prawdziwego oblicza wyjątkowej postaci z kościelnego świecznika: meksykańskiego założyciela Legionu Chrystusa Marciala Maciela Degollady; ten bogobojny duchowny, którego kiedyś papież Jan Paweł II nazwał „przewodnikiem i wzorcem dla młodych”, okazał się dewiatą i naciągaczem. „Wzorzec dla młodych” molestował swych byłych seminarzystów, miał też kilkoro nieślubnych dzieci i - jak napisał Alejandro Spinoza w książce pt. „El ilusionista” - uwodził głęboko wierzące, bogate kobiety dla pieniędzy, które lokował na kontach swej rodziny. Po wybuchu tego skandalu, papież Benedykt XVI nakazał pierwszemu legioniście… spędzenie reszty życia „na modlitwie i pokucie”. Degollado długo nie pokutował - zmarł dwa lata później, w wieku 88 lat. Rzecznik amerykańskich legionistów Jim Fair przeprosił za jego czyny i wezwał wiernych do modlitwy za Kosciół.
Papież Benedykt XVI doskonale znał skalę pedofilii wśród kleryków, jednakże po naradzie za spiżową bramą z prefektami kongregacji Watykan wydał jedynie ogólnikowy komunikat, że papież boleje i wierzy, iż lokalni zwierzchnicy Kościoła „podejmą konkretne kroki”. Z faktami się nie dyskutuje, a te są jednoznaczne. Ile razy ze Stolicy Apostolskiej rozległy się słowa ubolewania i przeprosiny? Papież Benedykt XVI wyrażał ubolewanie za pedofilię księży w Australii, w USA, w Rzymie…, w efekcie słowa ojca świętego wybrzmiewały jak szablonowa formuła, w której zmieniały się tylko nazwy geograficzne. Swego czasu już szefowa niemieckich Zielonych Claudia Roth wzywała swego rodaka na Piotrowym tronie, by skończył z ustawicznym zatajaniem i tuszowaniem molestowania nieletnich przez księży i rozprawił się degrengoladą duchownych.
Można rzec, jakiegoś mnie Boże stworzył, takiego mnie masz, ale osobiście Boga bym do tego nie mieszał. Pytanie, czy Kościół katolicki jest zdolny do wyznania winy i samooczyszczenia jest niestety wciąż aktualne. Berlińska teolog Verena Mosen, współautorka opracowanego w 2003 r. i przekazanego biskupom raportu o łamaniu podstawowych praw dziecka przez duchownych w RFN, wyraziła „szczere zwatpienie” w „szczery rachunek sumień i szczere rozliczenie” za grzechy zboczeńców w koloratkach, którzy grzebią wizerunek całego Kościoła.
Gdy miesiąc temu wybuchł skandal z tuszowaniem skandali pedofilskich w USA, za co były nuncjusz apostolski, arcybiskup Carlo Maria Viganò obarczył odpowiedzialnościa kardynałów za oceanem, w samym Watykanie a także papieża Franciszka, ojciec święty zorganizował konferencję prasową na pokładzie samolotu, którym leciał do Dublina. Do powiedzenia miał jednak tylko tyle:
„Przeczytajcie uważnie i dokonajcie własnego osądu. Nie powiem ani słowa. Wierzę, że dokument mówi sam za siebie. Macie wystarczająco dużo umiejętności, by wyciagnąć wnioski”.
Wnioski, niestety,. Nasuwają się same. Pomijam przy tym doszukiwanie się drugiego dna, kto z kim walczy wewnątrz Kościoła, kto z kim trzyma, kto za, a kto przeciw papieżowi, oraz wszelkie dywagacje o frakcjach i spiskach purpuratów - w całym tym odrażającym, a de facto trwającym od dziesięcioleci skandalu nie też chodzi o samo uderzenie się duchownych i watykańskich hierarchów w piersi: „mea maxima culpa”, ani nawet o kolejne raporty. Jak np. ten z USA, opracowany w 2004r. pod nazwą „John Jay Raport”, w którym skalę pedofilii w ujęciu liczbowym określa 4392 zboczeńców w koloratkach i 10667 seksualnie wykorzystanych dzieci w latach 1950-2003. Nie chodzi też o to, że sprawcy stanowią tylko 4 proc. zlustrowanych duchownych. Chodzi bowiem przede wszystkim o uzasadnione wrażenie, że dla kościelnych hierarchów ofiary mają podrzędne znaczenie, a liczy się tylko jedno: zachowanie twarzy przez Kościół”. Pozostaje pytanie, jakiej twarzy…?
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 10 września br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Do tygodnika dołączamy wyjątkowy prezent od PZU – odblaskowy brelok do zawieszenia lub noszenia na ręku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/411560-liczy-sie-tylko-zachowanie-twarzy-przez-kosciol
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.