Były premier Leszek Miller udzielił pierwszego, szczerego wywiadu po śmierci syna. Opowiedział w nim”Super Expressowi” jak przeżył tragedię, która dotknęła jego rodzinę.
Leszek Miller wspomina m.in. ostatnią rozmowę z synem Leszkiem, który popełnił samobójstwo.
Wielki szok, ogromny. Nie mam słów. Wciąż mam syna przed oczami, jak Leszek przychodzi do nas do domu, mówi „cześć mamo, cześć tato, co słychać, co u was”? To niewyobrażalna tragedia w moim życiu. Wraz z nim umarła część mnie
—powiedział były premier.
Jak dowiedział się o śmierci syna?
Byłem z żoną i wnuczką w Grecji na wakacjach. Zadzwonił do nas brat mojej żony i powiedział, że dzwoniła partnerka Leszka ze straszną wiadomością. W tym momencie ziemia osunęła mi się spod nóg. Nie uwierzyłem. Zadzwoniłem sam do partnerki syna, żeby to potwierdzić. Natychmiast wróciliśmy do Warszawy. Chcieliśmy też jak najszybciej zobaczyć syna. Chciałbym, żeby to był tylko senny koszmar
—wspomina Leszek Miller.
Polityk poinformował, że ostatnią osobą, która widziała syna żywego, była jego partnerka. Miała się z nim tego dnia pokłócić.
Coś między nimi musiało się stać, co pchnęło syna do tej straszliwej decyzji. Ja sobie tego nawet nie wyobrażam, nie chcę wyobrażać. Muszę to wszystko sobie uporządkować, uspokoić się wewnętrznie
—stwierdził Miller.
Jakie były relacje Leszka Millera jr. z partnerką?
Moja żona i ja patrzyliśmy na związek syna z nową partnerką bardzo krytycznym okiem. Może kiedyś będę mógł powiedzieć więcej. Ich związek trwał z przerwami od czterech lat. Rozchodzili się, a to znowu się schodzili
—powiedział były premier.
Czy podejrzewa pan dlaczego syn popełnił samobójstwo?
Nie chcę spekulować. Jest wstępne rozpoznanie prokuratury, że syn targnął się na życie, ale chciałbym poznać wszystkie okoliczności
—zauważył.
Czy jego syn miał depresję?
Gdybyśmy coś wyczuli, że jest z nim źle, to nie wyjechalibyśmy do Grecji. A my pojechaliśmy, serdecznie żegnając się z synem i w wakacje utrzymywaliśmy z nim stały kontakt
—dodał polityk.
Leszek Miller podzielił się z gazetą również wspomnieniem, jak wyglądała jego ostatnia rozmowa z synem.
Opisywałem Leszkowi jak jest w Grecji, gdzie jesteśmy, jak tu pięknie. Robiłem to tym przyjemniej, bo to Leszek rekomendował nam ten ośrodek w Grecji. Mówiłem mu, że wszystko jest w porządku i jest dokładnie tak, jak mi opisywał. Że były wspaniałe warunki, jest świetnie
—powiedział.
Polityk dodał, że ich relacje były bardzo dobre. Razem jeździli na rowerze, chodzili na piesze wycieczki. Byli bardzo zżyci ze sobą.
Tym bardziej nie pojmuję, jak mogło dojść do tej straszliwej tragedii. To wszystko jest trudne do przeżycia tym bardziej, bo jego śmierć był nagła, niespodziewana
—stwierdził Miller.
Zrobiłbym wszystko, żeby móc cofnąć czas, żeby syna uratować, pomóc mu. Leszek był naszym jedynakiem i bardzo go kochaliśmy i nadal będziemy go kochać, mimo że nie żyje
—skwitował Miller.
Polityk podziękował za wsparcie wielu osób, w tym duchownych.
Byłem zaskoczony, kiedy zadzwonił do nas kardynał Konrad Krajewski z Watykanu i w imieniu papieża powiedział, że będzie się modlił w intencji naszego syna. To było dla nas bardzo poruszające
—wyznał polityk.
Chciałbym podziękować przy tym za tysiące dobrych słów, które do nas dotarły. Za wsparcie. Otrzymaliśmy dużo różnych telefonów od ludzi wierzących, którzy wiedzą, że syn nie był osobą wierzącą. Otrzymałem kondolencje od pani wicepremier Beaty Szydło, pani minister Beaty Kempy, premiera Mateusza Morawieckiego, prezydenta Andrzeja Dudy, Donalda Tuska i Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie mógł być na pogrzebie, bo przebywał za granicą. To jest dla mnie krzepiące, że na chwilę podziały polityczne odeszły na dalszy plan
—poinformował Miller.
pc/”SE”
-
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/410636-leszek-miller-wspomina-dzien-smierci-syna