W tamtych czasach [PRL - przyp. red.] nie robiono rekonstrukcji bitew. Nie było to potrzebne. Wystarczyły nam wyobraźnia i miecze z patyków na podwórku. Ale prawda jest taka, że oddałbym wówczas wszystko, by zobaczyć prawdziwego rycerza. Wokół grasowała komuna, ale jestem pewien na tysiąc procent, że gdyby w tamtym czasie odbyła się podobna parada, ojciec AK-owiec zabrałby mnie na nią na pewno, choć za jej organizacją musiałby stać Gomułka. Bo poza światem polityki i indoktrynacji istnieją widowiska i emocje, ludzie uwielbiają oglądać rzeczy niezwykłe, które można przeżyć samemu czy pokazać dzieciom raz na wiele lat
– pisze w swoim felietonie dla „Newsweeka” Zbigniew Hołdys.
Mnie więc nie zdziwiło te sto tysięcy ludzi z hakiem wzdłuż Wisłostrady, bo takie same tłumy widziałem na Paradzie Pułaskiego w Chicago
– podkreśla muzyk.
Artysta zwraca uwagę na szokującą postawę opozycji w tej sprawie.
Mnie zdumiała programowa szydera opozycji z tego widowiska. Miało być w zamiarze walenie w PiS – wyszły kpiny i memy ze statystów przebranych za wojów i rycerzy, na koniach i bez, wyśmiewanie idących pieszo husarzy („może by im dać konie z Janowa, he he he?”). Były, o czym pewnie nie pomyśleli, kpiną z milionów ludzi, dla których było to fascynujące przedstawienie, i z ich dzieci niemogących od tego widoku oderwać oczu. Pokazali im swoje zadarte nosy. I zero zrozumienia dla marzeń
– tłumaczy Hołdys.
Trzeba przyznać, że współzałożyciel Perfectu tym razem zaprezentował zaskakująco trzeźwe spojrzenie. Chapeau bas!
gah/Newsweek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/408998-mile-zaskoczenie-holdys-broni-defilady-z-okazji-15-sierpnia