Ma być głośno, bardzo głośno. Najlepiej, żeby ktoś komuś dał po pysku. Albo chociaż zwyzywał. Jak wczoraj, w Poznaniu, od „zboków” i takich tam… I jest dowód: oto jak w państwie rządzonym przez nietolerancyjnych katofundementalistów z PiS prześladuje się mniejszości seksualne…
Po prawdzie należałoby spytać wprost: kto kogo prowokuje i po co? Nie chodzi akurat o sobotni tzw. Marsz Równości w Poznaniu i próbę zablokowania tej kilkutysięcznej manifestacji przez garstkę narodowców, bo według danych policji około stu osób. Ale wystarczyłoby nawet kilkunastu, krzyczeli? Krzyczeli! Prześladuje się? Prześladuje! Sam pan prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak to widział i zachęcał homoseksualistów oraz wszystkich innych do wytrwałości w „walce o swoje prawa”. „abyśmy pozostali w Europie”…
Bo z niej niby wychodzimy. A ona taka ładna, tęczowa… Jak doniosły media różne, ten sam prezydent Jaśkowiak rozporządził, aby z okazji przemarszu kochających inaczej pojazdy komunikacji miejskiej kursowały z flagami symbolizującymi LGBTQ, czyli ruch lesbijek, gejów, transis i bliżej nieokreślonych. Podobno już je zatknięto na tramwajach, lecz po lawinie protestów szefostwo MPK nakazało usunąć te dekorację. Bardzo to oburzylo gejów i czujną „Gazetę Wyborczą”, która dała temu wyraz, publikując zapowiedź jednego z organizatorów onej „parady”, że przeciw tramwajarzom zostaną „podjęte kroki prawne”.
Mniejsza z tym, wróćmy do samego przemarszu: jak w takich razach, wykrzyczane zostały różne hasła: że łamanie praw człowieka, demokracji, zasad państwa prawa, że dyskryminacja, homoseksualistów przez nietolerancyjny rząd, PiS ma się rozumieć. Maszerujący powtórzyli swe postulaty, wygłaszane jak Polska długa i szeroka przy tego rodzaju akcjach: że domagają się specjalnej ochrony prawnej przed prześladowaniami, przyznania praw małżeńskich jednopłciowym parom, włącznie z prawem do adopcji i wychowywania dzieci itp.
Ten ostatni postulat mogę skwitować krótko: chcecie mieć dzieci, to je sobie zróbcie, on z nim, czy ona z oną, nie da się…? A dlaczegóż to…? Takie postawienie sprawy będzie równie bezceremonialne jak bezczelne próby narzucania własnej woli przez homoseksualistów. Powiedzmy sobie otwarcie, że mamy do czynienia z tęczową demagogią w skrajnym wydaniu i z gejoterroryzmem w sferze obyczajowej i moralnej, z oczywistymi prowokacjami, mierzonymi na wywołanie skandalu. Tak było ze sławetną tęczą na placu Zbawiciela w Warszawie, tak też było w Częstochowie, gdzie niedawno środowiska LGBTQ zorganizowały manifestację akurat podczas dorocznej pielgrzymki rodzin radiomaryjnych. I wtedy zagrzmiała czujna „Gazeta Wyborcza”, jak to niecni nietolerancyjni „próbowali zatrzymać Marsz Równości pod Jasną Górą”, dokładnie na Alei Najświętszej Maryi Panny. I wtedy homoseksualiści nie cofnęli się przed profanacją narodowych barw i godła, wpisując je w swą tęczową symbolikę, zaś ich pochód otwierał rozwinięty, czarny transparent z zniekształconą nazwą miasta na „Tęczochowa”, i liternictwem w tychże kolorach. Bo oczywiście chodzi o to, że ta kościelna katokonserwa i rządzacy pisowcy nie dają im żyć…
Jak dla mnie, basta, panowie(?) geje! nie obchodzi mnie, kto z kim śpi, ale - po pierwsze, porządek demokratyczny nie jest z gumy, czego nie pojmują tylko tępaki, demokracja i tolerancja też mają swoje granice! To po pierwsze. Po drugie, ad absurdum można odłożyć próby narzucania absolutnej większości swej woli przez mniejszości. Niestety, znajdują one polityczne poparcie i wsparcie lewaków i zielonych, jak nie tak dawno tuż za Odrą, w Niemczech, gdzie działacze partyjni oficjalnie domagali się legalizacji… pedofilii. W dobie szaleństwa genderyzmu, dokonywania wręcz gwałtu na zasadach społecznej koegzystencji także z mniejszościami o różnorakich skłonnościach seksualnych, świat nam wyraźnie głupieje; dowodem niedawna gejowska „Prada Dumy” w Sztokholmie, z udziałem… żołnierzy i ich dowódcy Micaela Bydéna śpiewającego homoseksualistom utwór Elvisa Presleya. Podobno po cichu tłumaczył się, że gdyby tam nie był i nie śpiewal, wkrótce nie byłby dowódcą.
„Parada równości” z paradą równości nie ma nic wspólnego. Potępiam rzekome prześladowania gejów, choć mam wrażenie, że kochający inaczej używają tego argumentu jak tłuczka moralnego, bo nie znam przypadku, aby ktoś np. stracił pracę z powodu swej słabości do mężczyzn… Wyzwiska? Mogą się zdarzać, na tej samej zasadnie, jak ktoś kogoś nazywa okularnikiem, kuternogą, garbusem czy wrednym rudzielcem. Czy okularnicy lub rudzielcy powinni być chronieni specjalnymi paragrafami…? Naganne, ale nie do uniknięcia, ludzie są tylko ludźmi, z różnych domów i różnie wychowanymi. Ale równymi ludźmi. Dopóty, dopóki ktoś z racji swej odmienności nie żąda - jak na wczorajszym tzw. Marszu Równości w Poznaniu - wyjątkowych praw w sferze społecznej, jakiejś odrębnie zdefiniowanej „ochrony przed przemocą i wykluczeniem”, przed czym de facto chroniony jest każdy obywatel. Nie ma też nic wspólnego z równością społeczną kuriozalne żądanie prawa do adopcji dzieci, dla zaspokojenia własnego widzi mi się. Dzieci same za siebie decydować nie mogą. Powtórzę raz jeszcze: chcecie, to je sobie zróbcie, on z onym, czy ona z oną… Nie da się…?
Że prowokuję? Po prawdzie należałoby spytać, kto kogo prowokuje i po co? Na sobotniej manifestacji LGBTQ Jacek Jaśkowiak zachęcał, „abyśmy pozostali w Europie”. Wygląda na to, że poznański prezydent i, niestety, wielu podczepionych pod te środowiska politycznych instrumentalistów ma tę Europę dokładnie „gdzieś”… W gruncie rzeczy należałoby raczej wzywać, aby to Europa pozostała w Europie, z jej chrześcijańskimi korzeniami, wartościami, z jej poszanowaniem dla tradycji i rodziny, czego nijak nie da się zawinąć w tęczowe płótno…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/407663-teczowa-demagogia-i-gejoterroryzm