Jestem pewien, że każdy z was ma swój krzyż, mniejszy lub większy. Pokochajcie ten swój krzyż i nieście go razem z Chrystusem
— tymi słowami zakończył swoje świadectwo podczas 31. Międzynarodowego Saletyńskiego Spotkania Młodych w sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu k. Jasła Paweł Szkutnicki, 32-latek z Mielca. Pawła oraz jego mamę Krystynę słuchało ponad 1000 młodych ludzi, często przerywając ich słowa oklaskami.
W 2000 roku Paweł, wówczas niespełna 15-letni, żywy i wysportowany chłopak, w wyniku wylewu krwi do rdzenia kręgowego, którego przyczyny nie udało się ustalić, w ciągu 4 dni został sparaliżowany czterokończynowo. Porusza tylko głową i oddycha przy pomocy respiratora. Od prawie 18 lat intensywnie się rehabilituje.
Mam nadzieję, że dzięki Bożej pomocy kiedyś wstanę z tego wózka, ale do tego jeszcze daleka droga
— powiedział w Dębowcu.
Paweł i jego mama przyznali, że na początku było im bardzo trudno przyjąć jego chorobę. Chłopak myślał, że po kilku dniach wszystko minie. Nie minęło…
Ale dzięki Bożej pomocy tę chorobę przyjąłem
— podkreślił Paweł.
A mama dodała:
a początku byłam bardzo rozgoryczona, zrezygnowana, miałam pretensje do Pana Boga, chociaż się modliłam. Powoli te złości i pretensje przeszły mi. Teraz tego nie mam. Jestem pogodniejsza i mam więcej wiary w to, że nawet gdyby mnie brakło, to znajdzie się jakieś rozwiązanie.
Podkreśliła, że z dnia na dzień, z roku na rok zaczynała rozumieć, że ta sytuacja to nie jest tragedia.
Dostaliśmy takie zdanie od Pana Boga i przyjęliśmy je. Po pewnym czasie wszystkie nasze kłopoty zaczęły znikać. Jak mieliśmy jakiś problem, to zaraz znalazł się ktoś, kto nam pomógł. Tak jest do dziś. Wierzę, że Pan Bóg dał nam to nieszczęście, a teraz zastanawia się jak nam pomóc
— stwierdziła mama Pawła.
Pani Krystyna od prawie 18 lat jest „rękami i nogami” Pawła. Jest z nim niemal 24 godziny na dobę, myje go, ubiera i karmi, pomaga przemieszczać się z łóżka na wózek inwalidzki i z powrotem.
Mama cztery razy wstaje w nocy i przewraca mnie z boku na bok, żebym nie dostał odleżyn
— podkreślił Paweł.
Pan Bóg dał mi twardą naturę i pewnie doszedł do wniosku, że ja podołam takiemu zadaniu. Ja się po prostu nie poddaję. Jednego dnia mam dość, jestem zrozpaczona, a wstaję rano i mam nowe siły. Skąd to się bierze? Musi być w tym ręka Pana Boga
— uważa Krystyna Szkutnicka.
Paweł przypomniał młodym, że dziś możemy widzieć przyszłość w świetlanych barwach, ale nie wiemy, co nas czeka jutro. Ważne jest, by się nie załamywać, tylko iść do przodu. - Gdy idziemy do przodu, Pan Bóg idzie razem z nami i nas wspiera. Na mojej drodze spotkałem tylu wspaniałych ludzi, którzy idą razem ze mną i pomagają mi nieść ten krzyż. Jestem im bardzo wdzięczny – stwierdził mielczanin.
Po co rano wstawać z łóżka?
— tak brzmiało jedno z pytań do gościa dębowieckiego spotkania.
My wstajemy rano na rehabilitację, a zdrowi wstają po to, by cieszyć się życiem i realizować się. Macie tyle możliwości, żeby się realizować i spełniać swoje marzenia
— odpowiedział Paweł. Dodał, że on sam, mimo tego, że jest przykuty do wózka, ma również wiele marzeń. M.in. złożył fundację „Wspólnie na Szczyt”, by pomagać takim jak on.
Paweł jest bohaterem mojej książki „Cierpienie nauczyło mnie radości”, nad która patronat medialny objęły m.in. tygodnik „Sieci” i portal wPolityce.pl. Mielczanin, poproszony o komentarz do stereotypu, że cierpienie i radość to dwa pojęcia sprzeczne, stwierdził:
Przez tyle lat będąc na wózku znalazłem w cierpieniu wiele radości. Potrafię odnaleźć radość w małych rzeczach, np. potrafię się cieszyć nawet z tego, że w pochmurny dzień zaświeci słońce czy gdy podejdzie do mnie kot. Gdy byłem zdrowy, nie zauważałem takich rzeczy.
Nie mogło zabraknąć pytania do Pawła, czy miał taki okres, że pytał Pana Boga: „dlaczego ja”. Przyznał, że tak, ale że nie znalazł na nie odpowiedzi.
Gdy nie mogłem w nocy spać, odmawiałem różaniec. Przynosiło mi to ulgę. Kiedyś przyszła mi do głowy taka myśl: „Paweł, przestań w końcu zadawać pytania, dlaczego. Może Pan Bóg cię wybrał po to, żebyś niósł dla Niego ten krzyż i jesteś Mu potrzebny po to, żebyś spełniał dla Niego to zadanie”
– mówił.
Jeżeli dotyka nas cierpienie, to pierwszym pytaniem jest: „dlaczego ja”. Nie bójcie się takich pytań. One są naturalne i wpisane w doświadczenie cierpienia i choroby. Ale wielką łaską jest moment, kiedy człowiek przechodzi od pytania „dlaczego” do pytania „po co”. To jest nowy krok w wierze. Pan Bóg zaczyna nam pokazywać sens i daje odpowiedzi na pytanie „po co”
— podsumował słowa Pawła ks. Karol Tomczak, saletyn, jeden z organizatorów spotkania.
A zwracając się bezpośrednio do Pawła i jego mamy stwierdził:
Jesteście potrzebni światu, jesteście potrzebni Chrystusowi.
Po czym zakończył żartobliwie:
Paweł, byłeś ministrantem, a stajesz się kaznodzieją.
CZYTAJ TAKŻE: Muniek Staszczyk: Największą pułapką w shołbiznesie jest pycha. [ZDJĘCIA]
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/403798-niepelnosprawny-pawel-odnalezc-radosc-w-malych-rzeczach