Od ponad tygodnia do debaty publicznej powrócił temat praw dziecka. Kończąca się druga już kadencja Rzecznika Praw Dziecka prowokuje pojawienie się kluczowego pytania: W jaką stronę pójdą dzisiaj „prawa maluczkich”?
Ach te prawa
Prawa dziecka to w zasadzie najbardziej specyficzne zagadnienie dotyczące szeroko rozumianej ochrony praw człowieka. Tutaj bowiem konieczne jest odniesienie się do pojęcia „władzy”, częstokroć kojarzonego w tym kontekście w sposób negatywny. Nikt przecież nie chce być ofiarą bezprawnego działania władcy. Dzieci podlegają przede wszystkim „władzy rodzicielskiej”. Czy jest coś złego w tym pojęciu?
Coraz częściej- także w pojawiających się projektach ustaw- dostrzegam propozycję wprowadzenia pojęcia „pieczy” bądź „odpowiedzialności rodzicielskiej”. Niestety podobne propozycje uznają, że władza rodzica jest czymś złym. Tak jednak nie jest. Obecny kodeks rodzinno- opiekuńczy nie zakłada istnienia władzy absolutnej. Gdy rodzic swoim działaniem szkodzi dziecku może być ona ograniczona. Jak jednak sąd miałby ograniczyć troskę lub odpowiedzialność rodzicielską? Poza tym, czy naprawdę owa władza jest aż tak zła? Dlaczego w przestrzeni medialnej tak łatwo wskazujemy na przykłady dzieci krzywdzonych przez złych rodziców? Gdzie są przykłady pozytywne, których nie mało. Dlaczego zatem do słowa „przemoc” przyklejono zwrot „rodzina”? To przecież w niej następuje najbardziej prawidłowy rozwój dziecka. W czasach dzisiejszy natomiast to właśnie rodzina i rodzice stali się pierwszymi oskarżonymi i podejrzanymi.
Patrząc dzisiaj na prawa dziecka konieczna jest zmiana tego stanu. Konieczne jest przywrócenie praw dziecka rodzinie. Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka bezpośrednio wskazuje, że to właśnie wychowanie w rodzinie jest jego prawem. Więcej, to wychowanie przez rodziców posiada wartość szczególną. Żaden pedagog, żaden wychowawca i nauczyciel nie posiada takiej wiedzy o dziecku, jak właśnie rodzic. Oczywiście, że zdarzają się sytuacje, w których dzieci nie doświadczają z ich strony wsparcia i troski. Ale czy są jakiekolwiek dowody świadczące o przewadze w naszym kraju takiej postawy? Broniąc praw dziecka być może trzeba przypomnieć rodzicom, że to oni są i powinni być pierwszymi rzecznikami praw dziecka. Jak mawia papież Franciszek, to rodzic jest najlepszym ekspertem od dziecka.
Dziecko, niby dorosły
Jak zatem pojąć propozycje przebrania dziecka za dorosłego? Tak, dokładnie takie zjawisko obserwujemy od lat. Jak bowiem nazwać mającą miejsce nie tak dawno w Polsce debatę dotyczącą EllaOne. Dostęp do tzw. awaryjnej antykoncepcji zagwarantował dzieciom mającym 15 lat. minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, będący pediatrą (sic!) Wcześniej rożni pełnomocnicy i rzecznicy podkreślali, że młodzież w tym wieku ma tzw. prawa seksualne, które żądają wręcz samodzielnych wizyt u lekarza ginekologa i urologa. Prawa dziecka całkowicie poprzewracano, bagatelizując zapisy polskiego kodeksu cywilnego i rodzinno- opiekuńczego . Podkreślano, że dostęp do wiedzy powoduje, iż dziecko ma stosowane rozeznanie i rodzic nie jest mu do decyzji potrzebny Więcej, krytykując współżycie seksualne wśród dzieci powoli zaakceptowano ten stan, uznając go za normę, która uzasadnia stosowanie przez młodzież antykoncepcji. Dwa lata dostępu małoletnich do środków EllaOne jest doskonałym przykładem pokazującym, w którą stronę chcą podążać orędownicy demoralizacji prawem. Bo właśnie w ten sposób - cytując prof. Leona Petrażyckiego - trzeba powiedzieć o inicjatywach liberalnych promotorów wypaczenia idei wychowania. Dyskutując dzisiaj o prawach dziecka musimy podkreślać wartość rodziny. Dziecko posiada swoje prawa w sposób niezaprzeczalny, posiada je jako człowiek. To jednak rodzina jest tym miejscem, w którym doświadczyć może troski i miłości ze strony bliskich, a wiec niezbędnych elementów kształtowania nowej osoby. Nie możemy pozwolić sobie na dezercje w tych działaniach. Jako rodzice mamy obowiązek być złodziejami czasu dla naszych dzieci. Obrona ich praw nie dzieje się na społecznych happeningach, w których powiela się piękne maksymy mądrych myślicieli. Polega ona na walce o relację z dzieckiem. To władza rodzicielska, a nie odpowiedzialność rodzicielska jest pojęciem najwłaściwszym. To w niej zawiera się nie tylko owa odpowiedzialność, ale i troska o kogoś dla mnie najcenniejszego.
Niewygodne pytanie?
Jak jednak odpowiedzialnie i spójnie mówić dzisiaj o ochronie praw dziecka w momencie, w którym zgodnie z przepisami może ono się nie urodzić? Jak mówić o godności dzieci z np. Zespołem Downa, jednocześnie akceptując przepisy pozwalające, by zdiagnozowana prenatalnie niepełnosprawność była podstawą do zakończenia ciąży? Jak promować działania polskich chirurgów płodowych ratujących życie poczętych dzieci, jednocześnie obserwując rosnące statystyki aborcyjne? Prawa dziecka zaczynają się od jego poczęcia. Winny być one chronione nie tylko w przedszkolu, czy szkole, ale również w klinice in vitro, czy w gabinecie ginekologa. Więcej, to nie jest żadna rewolucja. To powinna być norma.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/403706-prawa-dziecka-na-zakrecie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.