„Dzikusem nazwał [Thiago Cionka] Andrzej Niedzielan, były napastnik. Thiago Cionek połamał mu w czasie meczu kości twarzy, choć ten grał w masce ochronnej. Inny snajper Bartłomiej Grzelak po starciach z obrońcą liczył po meczu dziury w nodze. Artur Sobiech do dziś może sporo dawać na mszę za to, że Cionek uderzeniem wyprostowaną nogą w kolano przedwcześnie nie zakończył mu kariery…”.
Tak pisał na jednym z portali w przeddzień meczu z Senegalem utalentowany dziennikarz. Utalentowany, bo czytając tego typu narracje batalistyczne, zastanawiałem się, czy Longinus Podbipięta pod Zbarażem według Sienkiewicza był większym twardzielem, niż będzie Thiago Cionek w Moskwie.
Rano, przed spotkaniem z Kolumbią na tym samym portalu, inny talent literacki pisał o Jacku Góralskim: „”Pitbull”, „Gryzoń” albo „Pirania” to przezwiska, których piłkarz Ludogorca Razgrad nie lubi. Woli „Góral”, od nazwiska. Ale te trzy bardziej oddają jego rolę na boisku. Delikatnie mówiąc, nie jest asem dryblingu czy podania, ale jak mało kto potrafi się „wgryźć w nogę” rywala. Tak było choćby w kapitalnym meczu z Legią Warszawa w poprzednim sezonie, gdy grając w barwach Jagiellonii wybił z głowy piłkę Vadisowi Odjidi-Ofoe. Był to chyba najlepszy pokaz najbrzydszej gry świata”.
Martwiłem się po tych komentarzach. Bo o ile wiem, piłka nożna polega na strzeleniu gola, a nie złamaniu komuś nosa, wybiciu szczęki, gryzieniu przeciwnika. Zaznaczam – nie jestem ekspertem, ale tak coś mi się wydaje…
Nie chcę pastwić się nad klęską polskiej reprezentacji. Dla niektórych piłkarzy czuję sympatię, dla niektórych szacunek. Wielu po prostu nie znam. Ale na kanwie rosyjskiej klęski, cisną mi się dwie myśli.
Jedna natury filozoficznej, druga – z zakresu etyki biznesu. Pierwsza dotyczy nadmuchiwania eposu bohaterskich „Orłów Nawałki”. To na podstawie tego przekazu, zostaliśmy uniesieni do nieba, ba spaść na pysk na glebę. A przecież te narracje niezliczonych komentatorów, ekspertów, sztabu dziennikarzy były raczej konkursem literatury typu football fiction niż rzeczywistości. To oni prezentowali nam newsy na temat nowej fryzury Lewandowskiego i na temat „wgryzania się w nogę” przez Góralskiego. To oni karmili nas przez te dni (i będą karmić przez następne) banałami. Rozbieżność między rzeczywistością i narracją o niej to klasyczny wyraz zakłamania prawdy. I jednym z elementów do rozwagi po klęsce jest pytanie – jak długo można żyć w świecie iluzji? I przede wszystkim – po co w takim świecie żyć?
Sprawa druga. Piłkarze zarabiają krocie. Nawet ci, z ligowych boisk, ci, którzy starszą swoją nieporadnością i nieudolnością. Ich zarobki są po prostu skandalem. Za wywalczony awans do finałów dostali zapewne gigantyczne premie. Do tego dochodzą kontrakty reklamowe, dzięki którym możliwe stały się memy: „Gdzie jesteś, Lewy?” – pyta Kuba rozglądając się bezradnie za kolegą z reprezentacji. „Jestem w T-Mobile”. Pozostaną w pamięci jako obecni w sieci komórkowej, reklamujący parówki, dezodoranty, piwo… Ale nie o takie miejsce w pamięci chodziło. Powtarzam - te zarobki są skandalem. Nie dlatego, że tak wysokie. Dlatego, że niezasłużone. Niesprawiedliwe.
Jeśli nic się nie zmieni, to przejdą tak do historii – jako ludzie klęski piłkarskiej i sukcesu biznesowego. Czy mogą zostać zapisani inaczej w historii? Czasem można zapisać się w sposób dość specyficzny. Polscy narciarze, udający się na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 1932 roku w Lake Placid, w czasie przerwy w podróży urządzili sobie wyścig - i wbiegli na szczyt Empire State Building. To był jedyny ich sukces i zapoczątkowanie pewnego rodzaju konkurencji sportowej – nieoficjalnej, ale trwającej do dziś.
To, co napiszę – może wydać się śmieszne. Ale piszę to z rozwagą. Sądzę, że skoro niektórych ludzi w Polsce stać było na zwrot premii, czy na ograniczenie pensji, to … To może elementem honoru i przyzwoitości byłoby zwrócenie nagród i dochodów z reklam przez Orły Nawałki na budowanie nadziei. Na promocję sportu. Może szczypiorniaka czy siatkówki, bo z tych dyscyplin możemy być dumni. Albo na promocję piłki nożnej – od podstaw. I byłoby to mocne miejsce w historii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/401070-honor-i-miejsce-w-historii