Każde wydarzenie sportowe z udziałem biało-czerwonych zaostrza apetyty i rodzi nadzieje na wyczekiwany sukces. Nie inaczej jest w przypadku mundialu w Rosji, nawet jeśli znów na pocieszenie zaśpiewamy „Już za 4 lata…”. Coś się jednak zmieniło.
Dziś grupa chłopaków grających z „orzełkiem” na piersi nie ma żadnych kompleksów wobec kolegów z innych reprezentacji. Nikt nie musi zazdrościć białych skarpetek, coca coli czy markowych ciuchów. Dziś polski piłkarz wyjeżdżających na Zachód nie musi rozpoczynać saksów od wizyty u stylisty, którego zadaniem byłoby powstrzymanie salw śmiechu kolegów nabijających się z prywislanskiego sznytu. Tendencja jest odwrotna. To Polak staje się celebrytą, ulubieńcem miejscowych, gwiazdą narzucającą swój styl i warunki. Niemały szok musieli przeżyć sąsiedzi zza Odry, gdy pokutujący od wielu lat wizerunek Polaka – fajtlapy zastąpił Polak – człowiek sukcesu. Najlepszy, najlepiej zarabiający, z piękną żoną u boku. Robert Lewandowski bez wątpienia wykonał krok, którego nie byłaby w stanie podjąć polska dyplomacja na przestrzeni dziesięcioleci. Stał się również przykładem dla innych.
Milik, Zieliński, Kownacki, Bednarek… To tylko niektóre nazwiska drużyny młodych wilczków, których usatysfakcjonuje udział w reklamie i zaliczenie trzech występów. Oni są ciągle głodni sukcesu, chcą więcej. Nie muszą patrzeć zawstydzeni na murawę, ich wzrok kieruje się wyżej. Wielkie areny i nowe miejsca ich nie onieśmielają, ale motywują. I to jest ta różnica.
Jak na boisku, tak i w polityce. Coraz mniejsze wrażenie robi zaklęcie „bo zagranico”. Tzw. zachodnia opinia publiczna przestaje być srogim bałwanem, przed którym ma się zginać każde kolano – niebiańskie, ziemskie i piekielne. Coraz częściej w krajowej debacie padają pytanie w stylu: „Czy to nam się opłaca?”; „Czy to będzie skuteczne?”; „Kto na tym zyska?”. Gdzieś powoli w niebyt odchodzą bolączki spod znaku: „Co o nas powie zagranica?”. Owszem, zdarzają się. Zazwyczaj w medialnym kąciku dinozaurów u Moniki Olejnik, gdzie zawsze znajdzie się jakiś były prezydent, były premier czy były minister gotowy załamać ręce nad strasznym reżimem, który oczywiście „izoluje nas od Zachodu”. I tylko tyle.
A może to tylko przejaw mojej kołtunerii? Może. Lepsze jednak dobre samopoczucie niż ciągłe oglądanie się na innych. W końcu też jestem z nowego pokolenia…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/399564-w-pilce-noznej-jak-w-kraju-do-glosu-zaczyna-dochodzic-pokolenie-ktore-nie-ma-kompleksow