Dopiero wczoraj wieczorem dotarła do mnie smutna wiadomość, że 4 czerwca zmarł Bohdan Pilarski, wybitny i mądry krytyk muzyczny i organizator życia muzycznego, aktywny obywatel, działacz społeczny i polityczny, gorący patriota. Miał niezwykłe zdolności środowiskotwórcze, przyjaźnił się z wieloma wybitnymi, a nawet wielkimi osobistościami (Jerzy Giedrojć, Zbigniew Herbert, Witold Małcużyński), jak również z licznymi bardzo skromnymi, rzekłbym – zwykłymi, a nawet prostymi ludźmi. W Krupce nad Prosną, gdzie Bohdan miał stary młyn i hodował owce, funkcjonowało istotne ognisko życia towarzyskiego, intelektualnego, artystycznego i politycznego, w którym spotykali się inspirujący ludzie z całej Polski, czasami z zagranicy.
Miałem zaszczyt należeć do grona osób darzonych przez Bohdana przyjaźnią. Razem działaliśmy w organizacjach chadeckich: w Instytucie Paderewskiego, a wcześniej w Forum Chrześcijańsko-Demokratycznym. Wielką radość sprawiały mi, a wiem, że także innym osobom, długie dyskusje o Polsce, o kulturze, muzyce, historii, polityce. Znakomite warunki do takich debat dawała niesamowita atmosfera Krupki, w naturalny sposób łączącej świątynię intelektualną wyposażoną w cenną, choć trochę zakurzoną, bibliotekę i stary, choć ciągle sprawny fortepian, z wiejską chałupą prostego hodowcy owiec, któremu do życia nie są potrzebne rozmaite nowoczesne i komfortowe wygody, bez których nie radzą sobie już zupełnie miastowi. Jedyne nierolnicze urządzenie techniczne, bez którego Krupka byłaby niemożliwa, to stary, igłowy gramofon wysokiej klasy (marki Telefunken), na którym Bohdan stale słuchał największych światowych dzieł muzycznych. Było także oczywiście radio, które zupełnie już nie pamiętało czy było kiedykolwiek nastawiane na inny niż program niż Dwójkę.
Bohdanowi w prowadzeniu gospodarstwa domowego pomagał niezastąpiony Stasio. Człowiek, który w sensie dosłownym do Krupki się przybłąkał. Przyszedł kiedyś z jakąś sprawą, zobaczył ile roboty spada na samotnego artystę, powiedział więc – ja tu zostanę i Panu pomogę. I tak mieszkają już (prawie) zgodnie przez wiele lat, świetnie współpracując, a czasami sprzeczając się, bo każdy lepiej wie, co i jak należy zrobić w pierwszej kolejności w obejściu. Stasio na muzyce się nie zna, ale zna prawie na pamięć Biblię i chętnie stawia trudne jej treści dotyczące pytania, opowiadając znienacka niespodziewającym się tego słuchaczom bardzo zaskakujące, wizjonerskie interpretacje Pisma Świętego.
Pilarski to jeden z najszlachetniejszych ludzi, którym znałem. Mam nadzieję, że szybko znajdzie się ktoś, kto napisze jego biografię. To będzie pasjonujące dzieło. Opowiadał nam, jak w czasie wojny, mając 13 lat, był wywiadowcą oddziału partyzanckiego prowadzonego przez starszego brata gdzieś na kresach. Kiedyś dostał się w ręce sowieckich partyzantów, którzy domyślając się jego działalności, nie bacząc na wiek, postawili chłopaka pod płotem, żeby go rozstrzelać. Gospodynie w porę zawołały jego mamę z dworu, która przybiegła, padła na kolana przez dowódcą i w czystym literackiem rosyjskim zaczęła go błagać, żeby nie zabijał „rybionki”, boć to przecież dziecko i nic nie rozumie. Dowódca, człowiek oczytany, żydowskiego pochodzenia, zdziwił się skąd ona tak dobrze zna rosyjski? Odpowiedziała, że kocha literaturę rosyjską, zaczytuje się w Dostojewskim, Tołstoju i innych wielkich pisarzach. Po takiej rozmowie dowódca ulitował się nad Bohdanem, który przez dwa tygodnie nie odzywał się do mamy, bo mu nie pozwoliła umrzeć za Ojczyznę. To tylko początek tego życiorysu, potem – jak u Hitchcocka – napięcie narastało. Skończył studia muzyczne, został wziętym krytykiem, ale nie akceptował ustroju, więc były z nim kłopoty. Kiedy pojechał do Paryża, gdzie zaprzyjaźnił się Giedroyciem, Czapskim i środowiskiem Kultury, służby PRL-owskie próbowała go wykorzystać do własnych celów. Ślady po tych rozmowach pozostały w teczkach i Bohdan znalazł się na listach lustracyjnych jako jakiś kontakt wywiadu wojskowego. Był pierwszym, który zgłosił się do Sądu Lustracyjnego kiedy ten tylko powstał. Zarówno sędziowie, jak i surowy Rzecznik interesu publicznego (rodzaj oskarżyciela), stwierdzili, że Pilarski nie tylko nigdy nie uległ naciskom na współpracę, ale heroicznie się im opierał. Kiedy ogłoszono wyrok, natychmiast zadzwoniłem do Bohdana i powiedział, że nigdy w jego winę nie wierzyłem, bo gdybym go podejrzewał, nie mógłbym się z nim przyjaźnić. „Ja też nie mógłbym się ze sobą przyjaźnić” – odpowiedział nieco urażony, że uznałem, iż jest w ogóle o czym mówić.
Przez ten opór i postawę opozycyjną stracił szanse na publikacje i bardzo miał utrudnione zdobycie w PRL-u pracy. Najwięcej na tym straciła polska kultura. Jego teksty wydane ok. 2000 roku w zbiorze „Szkice o muzyce” czyta się nie tylko z przyjemnością płynącą z pięknego i przejrzystego języka polskiego, ale i z satysfakcją obcowania z bardzo oryginalną myślą, na poły filozofią muzyki. Przez pewien czas pracował jako dyrektor programowy Filharmonii Warszawskiej, stworzył wówczas między innymi Filharmonię Młodych, która przez wiele lat spotyka się na młodzieżowych koncertach w czwartki, skupia wielu młodych melomanów (niektórzy młodzi już tylko duchem), którzy nie tylko sami słuchają muzyki, ale też organizują przyjazdy do Filharmonii osób niepełnosprawnych. Pilarski czczony jest wśród nich jako legendarny ojciec-założyciel. Sam jednak musiał schronić się w Krupce i żyć z hodowli owiec.
Burzliwe życie polityczne zaczynał w „S” RI, potem działał w różnych wokół solidarnościowych ludowych i chadeckich partiach politycznych, na koniec w PiS-ie. Był posłem OKP i Sejmu I kadencji, a także członkiem Rady Europy z ramienia naszego Sejmu. Głównym jednak terenem jego działania politycznego, społecznego i kulturalnego były okolice Krupki nad Prosną: Bolesławiec, Wieruszów, Wieluń, Kalisz i parę innych miejscowości. Polityka dla niego nie była szukaniem kariery, władzy i zaszczytów – była prostym przedłużeniem naturalnego, służebnego wobec „małej ojczyzny” i jej mieszkańców, temperamentu społecznika, który codziennym zaangażowaniem zmienia świat na lepsze, pomaga biednym i skrzywdzonym, propaguje i pokazuje ludziom swoją ukochaną muzykę, uczy kultury, wrażliwości społecznej i miłości do Polski. Buduje więzi.
Odejście Bohdana to wielka strata dla jego licznych przyjaciół, dla polskiej kultury i polityki, a przede wszystkim dla okolic, w których mieszkał i którym z wielką pasją służył.
Coraz mniej takich ludzi.
Cześć jego pamięci. Proszę o modlitwę.
Michał Drozdek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/398822-zmarl-bohdan-pilarski-wybitny-madry-krytyk-muzyczny-aktywny-obywatel-dzialacz-spoleczny-i-polityczny-goracy-patriota
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.