Za zamkniętymi drzwiami sali sądowej odbywa się proces bibliotekarza, który postanowił udowodnić, że życie ludzkie jest tyle warte, co życie komara. Jeśli sąd uzna, że Kajetan P. miał ograniczoną poczytalność, może skorzystać z nadzwyczajnego złagodzenia kary.
Wyszedłby wtedy na wolność nawet już po dwóch latach i dziewięciu miesiącach, czyli po jednej trzeciej najniższej kary przewidzianej za zabójstwo. Ale to na razie tylko możliwość istniejącą tylko w teorii
—mówi prokurator Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Nawet teoretyczna możliwość, że już wkrótce Kajetana P. można będzie spotkać na ulicy, budzi niepokój. W lutym 2016 ten dwudziestosześcioletni bibliotekarz i filolog klasyczny zabił wybraną losowo ofiarę. Wytypował ją, przeglądając ogłoszenia o korepetycjach języków obcych. Trafił na anons Katarzyny J., lektorki języka włoskiego. Umówił się na lekcję w jej mieszkaniu na warszawskiej Woli. Kiedy młoda kobieta odwróciła się w przedpokoju, zaatakował. Potem zapakował do plecaka i torby rozczłonkowane toporkiem ciało. Taksówką pojechał do wynajmowanego mieszkania. Został ujęty dopiero na Malcie, zamierzał dotrzeć do Libii albo Tunezji, na tereny, gdzie mógłby uciec przed europejskim wymiarem sprawiedliwości.
Śledczym chętnie opowiadał o swoich motywach
—podkreślał, że zbrodnia była dla niego elementem planu samodoskonalenia. Chciał wyzbyć się emocji i udowodnić, że życie człowieka nie jest więcej warte niż świni czy komara. Nie ukrywał też mrocznych fascynacji kanibalizmem.
Od początku było więc oczywiste, że w wypadku tej zbrodni kluczowe znaczenie będzie miało stwierdzenie, czy w momencie jej popełnienia Kajetan P. był poczytalny. I bardzo szybko okazało się, że wokół sprawy dzieją się dziwne rzeczy. Płynęły miesiące, prokuratura miała ujawnić wynik ekspertyzy dotyczącej poczytalności Kajetana P., a jej ciagle nie było. W końcu ekspertyzę ujawniono: biegli uznali, że Kajetan P. cierpi na ciężką chorobę psychiczną i nie może odpowiadać przez sądem za swoje czyny . Jednak drugi zespół biegłych doszedł do wniosków innych — Kajetan P. wcale nie cierpi na chorobę psychiczną, ma tylko pewne zaburzenia. A w chwili popełnienia zbrodni wiedział co robi, choć jego poczytalność była znacznie ograniczona. Sąd będzie musiał skonfrontować biegłych, odpytując ich za zamkniętymi drzwiami i zdecydować, którym psychiatrom uwierzyć.
Proces będzie więc trudny, a obrona z pewnością wykorzysta sprzeczność między ustaleniami ekspertów.
Nie ulega wątpliwości, że prokuratura popełniła fatalny błąd. W wypadku sprawy tak ważnej, należało od razu zasięgnąć opinii wybitnych ekspertów, których opinii nikt nie mógłby podważyć.
Tymczasem z moich informacji wynika, że chorobę psychiczną u Kajetana P. stwierdziła początkująca lekarka, świeżo zatrudniona w areszcie na Rakowieckiej. Prokuratura angażowała biegłych niemal z łapanki, kompletnie nie zwracając uwagi na ich kwalifikacje.
To tym bardziej bulwersujące, że rodzinny kontekst związany z Kajetanem P. jest specyficzny.
Nie ma żadnego znaczenia, kto jest matką Kajetana P. Każdy ma jakichś rodziców i to absolutnie nie wpływa na sprawę
—mówił mi prokurator Łukasz Łapczyński, z którym rozmawiałam pisząc tekst „Bitwa psychiatrów za zamkniętymi drzwiami”, opublikowany w ostatnim numerze „Sieci”. Trudno jednak zapomnieć, że matką Kajetana P. jest prokurator z Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu, przez pewien czas oddelegowana do Prokuratury Generalnej. To z pewnością jeden z powodów, by sprawa była prowadzona wyjątkowo starannie i transparentnie.
W związku ze sprawą Kajetana P. warto też zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, opinie psychiatrów są subiektywne, a jeden z zespołów biegłych najwyraźniej się myli. Być może zresztą trzeci zespół biegłych doszedłby jeszcze do innych wniosków : że Kajetan P. jest w pełni poczytalny.
Po drugie: to polska specyfika, że opinie psychiatrów mają tak olbrzymie i decydujące znaczenia.
Znany profesor prawa stwierdził, że w rzeczywistości to biegli sądowi rozstrzygają o winie, a sędzia tylko wymierza karę. Tak właśnie jest w Polsce i tylko u nas. Opinia psychiatrów traktowana jest nabożnie jak Ewangelia , a oskarżony unika czasem dzięki niej odpowiedzialności karnej
—podkreśla dr Jerzy Pobocha, znany psychiatra sądowy.
W wielu krajach psychiatrzy skrupulatnie starają się ustalić, ile w oskarżonym jest z przestępcy, a ile z osoby chorej psychicznie. Oznacza to, że może mieć np. schizofrenię paranoidalną, ale wcale nie znaczy, że nie będzie odpowiadać za zbrodnie. W Polsce wystarczy, że psychiatra wypowie magiczną formułę „choroba psychiczna” i wyrok kary więzienia zapaść nie może.
Wyjątkowo często polscy biegli orzekają też, że oskarżony cierpi na psychozę. Jak przyznają sami psychiatrzy, panuje u nas prawdziwa epidemia psychozy, oczywiście tyko na papierze, w diagnozach. Wielu psychiatrów sądowych traktuje oskarżonego opiekuńczo, jak pacjenta którego należy przede wszystkim chronić, także przed wymiarem sprawiedliwości.
-
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/398648-bitwa-psychiatrow-o-kajetana-p-czy-bledy-prokuratury-wplyna-na-wyrok-w-sprawie-jednego-za-najbardziej-bulwersujacych-zabojstw-ostatnich-lat
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.