„Rzeczpospolita” podała, że od co najmniej dwóch tygodni prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska korzysta z ochrony funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa.
Zdaniem dziennika, przydzielenie ochrony prezes TK to „precedens”. Być może tak, ale też czasy są w dużej mierze precedensowe. Trwająca od wyborów 2015 roku nagonka medialno-polityczna, wymierzona w ludzi ogólnie kojarzonych z Dobrą Zmianą, jeśli słabnie to tylko na chwilę.
Szczególnym celem ataku są wybrani po wyborach sędziowie Trybunału. Śp. sędziowie Henryk Cioch i Lech Morawski mogliby dużo o tym opowiedzieć, ale niestety już nie żyją.
Szczególnie mocno atakowana jest prezes Julia Przyłębska. Cel jest jasny: przywrócenie monopolu prawniczego środowiska, które do 2015-go roku uważało, że w pełni kontroluje sytuację.
Symptomatyczny charakter miało zdarzenie z udziałem ekipy TVN na dworcu w Warszawie. Dziennikarze pozwolili sobie na zachowania, o których nawet by nie pomyśleli w odniesieniu do prezesa Rzeplińskiego. Nie przeszkadzała im nawet obecność dziecka. Z doświadczenia wiemy, że tego typu zachowania medialnego mainstreamu mogą zachęcać ludzi szalonych bądź sfrustrowanych do działań jeszcze dalej idących. A czego jak czego frustracji w obozie III RP, przyzwyczajonym do stałego sprawowania władzy, nie brakuje.
Przed Trybunałem szczególnie ważne decyzje: w sprawie ustawy o IPN, aborcji eugenicznej, esbeckich emerytur, 500+. To są sprawy budzące ogromne społeczne emocje. Sprawy, które mogą popchnąć pewnych ludzi do działań agresywnych, nawet do próby wyrządzenia fizycznej krzywdy.
Tym bardziej, że Trybunał nie jest atakowany wyłącznie krytyką merytoryczną. Media III RP konsekwentnie próbują wykreować atmosferę instytucji nieprawomocnej, wręcz podejrzanej. „Gazeta Wyborcza” posunęła się nawet do umieszczenia na pierwsze stronie opowiastki rodem z powieści szpiegowskiej, nie mając na to żadnych dowodów. W odniesieniu do TK - instytucji kluczowej dla przyszłości Polski - wszystkie chwyty są dozwolone.
Również publikacja „Rzeczpospolitej” w sprawie ochrony dla prezes Przyłębskiej jest ulepiona, niestety, według tego samego wzoru. Pod informację podczepiono cały katalog „zarzutów”, w tym tak absurdalnych, jak twierdzenie, że już sam wybór prezesa TK „w części opinii środowiska prawników i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, odbył się z naruszeniem prawa”. To charakterystyczne, bo trzeba dużego wysiłku, by dziś nadal pielęgnować tego typu twierdzenia. Podobnie złej woli wymaga podnoszenie zarzutu „manipulowania składami sędziowskimi do spraw”, choć jest to przecież podstawowa kompetencja prezesa TK. Wniosek ma być jasny: ochrona się nie należy także dlatego, że to nie jest prawdziwy Trybunał. Prawdziwym Trybunałem kierować może tylko prezes Rzepliński.
Państwo musi chronić najważniejsze osoby przed agresją i jej potencjalnymi konsekwencjami. Ma obowiązek czynić to zwłaszcza w odniesieniu do tych osób, które wyraźnie są celem zorkiestrowanych kampanii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/396804-i-znow-wraca-ten-chory-scenariusz-najpierw-medialna-i-polityczna-nagonka-a-potem-zdziwienie-ze-prezes-tk-ma-ochrone