To jakaś epidemia! Okazuje się, że rośnie grono Polaków, którzy podczas zagranicznych wojaży wstydzą się mówić po polsku, i którzy nie wstydzą się o tym mówić.
Głośnym echem odbiła się deklaracja aktora Jerzego Stuhra sprzed paru miesięcy:
„Jak się mnie pani pyta, jak się czuję jako Polak za granicą, to powolutku już mówię żonie na ulicy: Tylko nie za głośno po polsku.”
Teraz okazuje się, że również znajomi byłej pierwszej damy Anny Komorowskiej mają taki problem:
Jest mi przykro, że pozycja Polski na świecie spada i to drastycznie. Było mi strasznie przykro, jak znajomi powiedzieli, że jeżdżą rokrocznie na narty i że z dumą rozmawiali po polsku, a teraz się wstydzą tego.
Anna Komorowska wykazała duże zrozumienie dla tej postawy, więc można założyć, że nie jest jej ona obca; w każdym razie na pewno nie razi jej tego typu zachowanie.
Zapewne takich osób jest znacznie więcej. Skoro ogromna większość czytelników „Gazety Wyborczej” wstydzi się, że jest Polakami, co wykazały badania przeprowadzone na zlecenie samej „GW”, to przecież zapewne nie epatują polszczyzną na wakacjach. Ci, którzy znają dobrze obce języki, korzystają z nich, a ci, którzy mają z tym problem, zapewne milczą, albo jak państwo Stuhrowie, szepczą cichutko…
To są w sumie informacje wstrząsające. Okazuje się, że Polską rządzili ludzie (w sensie szerszym, bazy społecznej i politycznej, a także towarzyskiej), którzy wyróżniają się dramatycznie wręcz niską samooceną! Ludzie, którzy uważają, że wystarczy, by w kraju rządził nielubiany przez nich rząd, by inni zaczęli ich oceniać wyłącznie przez ten pryzmat.
Nawet zakładając na chwilę, hipotetycznie, że te wszystkie straszne głupstwa opowiadane o Polsce byłyby prawdziwe, czy byłby to powód, by nie mówić po polsku? Czy my, spotykając np. Turka,rzucamy mu się do gardła za więzienie dziennikarzy, korupcję, masowe czystki? Oczywiście nie. Nawet nam to do głowy nie przyjdzie. Naprawdę, trzeba być ulepionym z duchowej i psychicznej galarety, by wstydzić się polskości i języka polskiego z powodu takiego a nie innego obrotu wyborczego koła!
To tym bardziej wstrząsające, że tego typu deklaracje składają także ludzie realnie zanurzeni w życiu kulturalnym Polski. Ludzie, którzy nie mogą się zasłonić niewiedzą czy ignorancją, i którzy powinni widzieć polskość w dłuższej perspektywie, w całym jej wymiarze dziejowym.
Polska na tle średniej europejskiej jest dużym, całkiem zamożnym, dość nowoczesnym państwem, szybko nadrabiającym cywilizacyjne zaległości. Polacy są narodem o wspaniałej historii i ogromnym dorobku kulturowym. Ale nawet gdyby Polska była biedna jak Albania lub Mołdawia, gdyby nasi rodacy zachowywali się znacznie gorzej niż się naprawdę zachowują, gdyby miała system polityczny realnie zamordystyczny jak Turcja czy Rosja, gdyby była krajem o krótkiej, mało ekscytującej historii, to i tak wstydem byłoby wstydzić polszczyzny gdziekolwiek na świecie.
Na tym bowiem polega patriotyzm: na umiłowaniu swojego narodu niezależnie od wszelkich koniunktur, niezależnie od jego realnej pozycji w światowej hierarchii, niezależnie od bieżących notowań wizerunkowych. Jeśli w tej sferze pojawia się warunkowość posunięta aż do skrywania własnego pochodzenia, to możemy mówić co najwyżej o umiłowaniu samego siebie.
Czy rządy grupy tak mentalnie labilnej, o tak niskiej samoocenie, mogą przynieść jakiemukolwiek państwu długoterminowe powodzenie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/396765-okazuje-sie-ze-polska-rzadzili-ludzie-z-dramatycznie-wrecz-niska-samoocena-wystarczyla-zmiana-wladzy-by-zaczeli-wstydzic-sie-polskosci