W teorii wyższa uczelnia powinna być miejscem neutralnym światopoglądowo. Ale to tylko teoria. W praktyce studenci filologii angielskiej Uniwersytetu Warszawskiego czują ze swym światopoglądem linczowani przez wykładówców.

W jaki sposób? Choćby przez teksty, które dostają do przetłumaczenia, np. przy okazji przedmiotu zwanego „słownictwo, a kontekst”.

Na zajęciach ze słownictwa angielskiego dostajemy do bloki np. o tematyce pro LGBT albo proaborcyjnej. Z mojego punktu widzenia szokujące.

-mówi jeden ze studentów tego wydziału.

Oto jeden z przykładów:

Obrońcy życia poczętego uciekają się do nowych sposobów przeciwdziałania aborcji, stosując wszelkie dostępne środki. Wiele z nich jest pogwałceniem prywatności. Kobiety, które usunęły ciążę, mogą być nękane anonimowymi telefonami. Powstają gabinety, w których rzekomo można poddać się zabiegowi, ale w rzeczywistości uprawia się w nich propagandę antyaborcyjną. Na usprawiedliwienie podjętych działań przytaczane są słowa: „Prawo boskie stoi ponad prawem ustanowionym przez człowieka.” Lekarzy przeprowadzających zabiegi nazywa się „płatnymi zabójcami”. W konsekwencji młodzi lekarze, którzy dbają o dobrą opinię, nie podejmują nawet prób nauczenia się przeprowadzania zabiegu.

Tekstów pro life ze świecą szukać.

Tekstów innych, niż wiążące się z liberalnym światopoglądem raczej nie ma

-mówi inna studentka.

Ewentualnie takie neutralne jak np ekologia albo bezdomni czy chuligaństwo. Reszta to: eutanazja jest super, aborcja jest super, geje są super. itp

-dodaje.

Wykładowcom przedmiotu „słownictwo, a kontekst” wypada powiedzieć, że niektóre słowa bez względu na kontekst, znaczyć będą to samo. Po prostu zabijanie.

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie

-pisał kanclerz Jan Zamoyski, w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej.

Widać wyraźnie jakiej Rzeczpospolitej chcą władze UW.

Poniżej inne przykłady wspomnianego problemu…