Od pięciu lat święto 1 maja kojarzy mi się przede wszystkim z odejściem na wieczną wachtę najlepszego polskiego blogera, wielkiego patrioty, prywatnie – kapitana żeglugi wielkiej Tomasza Mierzwińskiego – znanego powszechnie w blogosferze pod nickiem „Seawolf”.
Na co dzień „Wilk Morski” prowadził wielkie statki pasażerskie, ale każdą wolną chwilę, każdy śladowy nawet dostęp do Wi-Fi (czy to na Morzu Śródziemnym, Oceanie Indyjskim, podczas przesiadki na lotnisku w Singapurze czy w pociągu wiozącego go z lotniska do rodzinnej Gdyni itp.) wykorzystywał na wrzucanie do sieci swoich skrzących się humorem, erudycją, polskością i jaskiniowym wręcz antykomunizmem wpisów.
To były prawdziwe perełki na rodzącym się wówczas wolnej, internetowej myśli! Nic dziwnego, że jego twórczość wzbudzała ogromne emocje: od wyrazów uwielbienia po prawdziwą „seawolfomanię”. Liczni fani – od Haliny Łabonarskiej po Antoniego Macierewicza – zaczynali przegląd blogosfery od wpisów Tomka, a kobiety masowo oświadczały mu się na forum.
Na drugim biegunie kipiała wściekłość postkomunistycznego mainstreamu, który gryzł paluchy w bezsilnej złości. Po każdym celnym komentarzu ruszała do ataku lawina trolli, co zawsze wywoływało uśmiech na twarzy Tomka. „Zabolało” - mówił z satysfakcją - „Bardzo zabolało. Inaczej by tak nie ujadali” - kwitował śmiechem nienawistny jazgot.
Niewielu ludzi potrafi wprowadzić do publicznego obiegu sformułowania, które używane są potem przez wszystkich. To jest domeną naprawdę Wielkich Publicystów. „PANCERNA BRZOZA”, „SERYJNY SAMOBÓJCA”, „ANTYPIS” itp. określenia należą już dziś do mowy potocznej. Większość polityków i dziennikarzy nie pamięta nawet, komu zawdzięczamy te i inne trafne terminy, definiujące w sposób nieprzeciętnie trafny absurdalne, polityczne sytuacje.
Gdyby Tomasz Mierzwiński doczekał współczesnych czasów – byłby dziś ozdobą prawicowego dziennikarstwa wolnej prasy. I postrachem spsiałych, targowickich elit. Ale nie tylko; Sewolf nikomu się nie kłaniał; jedyną jego partią była POLSKA. Dlatego ci, którzy chcieliby tylko odcinać kupony od politycznych awansów tzw. dobrej zmiany nie czuliby się dziś przy Wilku Morskim bezpieczni.
Został nam po nim genialny „Aflabet Seawolfa” (polecam wciąż aktualne hasła i opinie o politykach). I wydane już po śmierci dwie pozycje: „Seawolf o Polityce” i „Dziennik Pokładowy” (ukazujący marynistyczne, podróżnicze fascynacje kapitana Tomasza Mierzwińskiego ).
Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie.
PS I jeszcze szanta „A gdyby nam wypływać przyszło”. Dla Tomka. Miał tylko 48 lat. I dwie miłości: Polskę i Morze.
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/392588-to-juz-piec-lat-bez-seawolfa-mial-tylko-48-lat-i-dwie-milosci-polske-i-morze