Oficjalnie w Europie nie wykonuje się kary śmierci, ale to nieprawda. Taka kara zapadła właśnie w sprawie Alfie Evansa – bezbronnego dziecka skazanego w majestacie prawa na śmierć w Wielkiej Brytanii. Jego wina polega jedynie na tym, że nie urodził się zdrowy.
Sprawa Alfie Evansa ogniskuje jak w soczewce jeden z głównych problemów politycznych świata zachodniego. Chodzi o to, że współcześni sędziowie stali się uzurpatorami, którzy zamiast rozstrzygać o kwestiach prawnych podjęli się decydowania o sprawach cywilizacyjnych, politycznych, kulturowych, antropologicznych, filozoficznych, obyczajowych, moralnych, a nawet religijnych, a ponieważ nie mają ku temu odpowiednich kwalifikacji, czynią to całkowicie arbitralnie, w oparciu jedynie o własny światopogląd.
Tak jest choćby z sędzią Anthonym Haydenem, który wydał wyrok śmierci na Alfie Evansa. Jest on członkiem BLAGG (The Bar Lesbian and Gay Group) – organizacji zrzeszającej prawników lobbujących na rzecz środowisk LGBTQ. Jest też współautorem podręcznika pt. „Dzieci w rodzinach jednopłciowych”, w których daje porady homoseksualistom, jak mogą doprowadzić do adopcji dzieci. Swego czasu zasłynął z tego, że odebrał prawa rodzicielskie matce, która nie chciała wychowywać swego syna jako dziewczynki. Jest również znany z otwartego wspierania aborcji i eutanazji. Trudno spodziewać się, że człowiek działający aktywnie na rzecz cywilizacji śmierci opowie się po stronie życia.
W związku z tym powstaje zasadne pytanie: jakie kompetencje mają sędziowie, by wypowiadać się jako niepodważalne autorytety w sprawach moralności, aksjologii czy religii? Czy mogą być oni instancją ostateczną w tak fundamentalnych dziedzinach? Czy upoważniają ich do tego studia prawnicze, podczas których ich wiedza koncentruje się na poznawaniu kodeksów, paragrafów i procedur? Czy na tej podstawie mogą skazywać na śmierć niewinnych ludzi? Czy mogą decydować o życiu osób, które nie popełniły żadnego przestępstwa, tylko w oparciu o własne poglądy, a więc także o własne uprzedzenia, fobie, manie i antypatie?
Mamy do czynienia ze zjawiskiem, przed którym przestrzegali niegdyś Monteskiusz, Thomas Jefferson, Abraham Lincoln, a w bliższych nam czasach Ralph Dahrendorf i Antonin Scalia: z tyranią sędziów. Ta nowa kasta kapłańska została dziś w naszym świecie obdarzona nadzwyczajnymi prawami. Sędziowie mogą pozbawić człowieka wolności, odebrać mu majątek, uniemożliwić wykonywanie zawodu, zakazać opieki nad dziećmi, a nawet nakazać postępowanie niezgodne z jego przekonaniami. Zarazem nie ponoszą żadnej odpowiedzialności i konsekwencji swoich decyzji. Przed ich werdyktami nie ma odwołania, nie dysponujemy żadnym środkiem sprzeciwu. Tymczasem oni coraz mniej miejsca pozostawiają na ludzką wolność, zawłaszczając wciąż nowe obszary, które nie leżą w ich kompetencji. Wtrącają się więc w kwestie moralności i religii, wydają wyroki łamiące ludzkie sumienia, a nawet decydują o sprawach życia i śmierci niewinnych i bezbronnych – tak jak w przypadku Alfie Evansa.
Słyszymy dziś często, że nie można kwestionować wyroków sądowych, ponieważ jest to zamach na niezawisłość sądów. U samych źródeł naszej cywilizacji znajduje się jednak kwestionowanie wyroków sądowych. Zarówno proces Sokratesa, jak i proces Jezusa były niesprawiedliwe. Oznaką przynależności do naszej cywilizacji stał się sprzeciw wobec wyroków, jakie zapadły w czasie tych dwóch procesów. Podobnie jest dziś w przypadku Alfie Evansa. Stanowisko, jakie zajmują ludzie w tej sprawie, uwidacznia linię podziału między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/391866-kara-smierci-dla-alfie-evansa-czyli-tyrania-nowej-kasty-kaplanskiej