„Duży Format” próbuje zaszokować najnowszą okładką. Uśmiechnięty, elegancki mężczyzna pozuje… w czerwonych szpilkach! Do tego jeszcze podpis: „Dlaczego ksiądz założył szpilki. Zbigniew Czendlik, najpopularniejszy proboszcz w Czechach”.
Czyżby „DF” promował duchownego o genderowych odchyleniach? Na szczęście nie. Okładka okazuje się mocno przejaskrawionym obrazem, który ma zaszokować i przez to przykuć uwagę.
Mężczyzną z czerwonymi szpilkami jest ks. Zbigniew Czendlik, polski duchowny, nazywany najpopularniejszym proboszczem w Czechach, który od 24 lat jest duszpasterzem w Lanckoronie. To również znana postać medialna.
Kupiłeś sobie szpilki?!
Tylko pożyczyłem. Prześliczne, czerwone! Robili mi w nich zdjęcia do jednego magazynu, na szczęście nie tylko mnie. Redakcja wybrała kilku mężczyzn, proponując, żeby każdy z nas choć na chwilę stanął przed kamerą w szpilkach. Chodziło o problem dyskryminacji kobiet, która wciąż nieźle się u nas trzyma
— opowiada w wywiadzie ks. Czendlik.
Wydawałoby się również, że cała rozmowa nie wykazuje się niczym nadzwyczajnym, a jest w miarę normalną opowieścią dość ekscentrycznego księdza o pracy na parafii i popularności medialnej. Ale kilka fragmentów naprawdę warto przytoczyć.
Kiedy ktoś pyta, dlaczego ich [koloratki i sutanny – red.] nie noszę, odpowiadam: „A co to właściwie jest?”. Naprawdę ich nie lubię i zakładam tylko w razie konieczności
— zwierza się proboszcz z Czech.
Po pierwsze, od dziecka nie cierpię uniformizacji i unikam jej jak ognia. Po drugie, uważam, że to nie strój powinien odróżniać nas, księży, od reszty ludzi. Demonstrowanie swojej odrębności za pomocą munduru to tani chwyt. Nie powinniśmy świecić koloratkami, tylko przykładem
— mówi.
Czy nie ma ksiądz racji? Ktoś z pewnością tak zapyta. Może warto więc przypomnieć słowa św. Jana Pawła II o tym, że noszony publicznie strój duchowny uwidacznia w Kościele „świadectwo kapłańskiej tożsamości i szczególnej przynależności do Boga, które ma obowiązek dawać każdy kapłan”!
Wszyscy chyba wiedzą, że często plotę trzy po trzy, przywykli, więc moje wypowiedzi już nikogo nie szokują. Pewnie tylko machają ręką i myślą coś w rodzaju: „No jasne, Czendlik, no comment”. Jestem w naszym Kościele wymykającym się schematom cudakiem
— mówi dalej rozmówca „DF”.
Cześć wiernych uważa mnie za zbyt liberalnego, że moje wypowiedzi w mediach burzą im krew w żyłach. Powiedziałem gdzieś, że ubogacają mnie ateiści, co doprowadziło ją do szału. (…) A ja lubię ateistów już choćby za ich odmienne zdanie. Dialog z osobami o innych poglądach zawsze poszerza horyzonty. Nikt z nas nie ma wyłącznej licencji naprawdę, nikt nie ma nią patentu. Chodzi przecież o to, by wspólnie jej poszukiwać i ją poznawać
— przekonuje katolicki ksiądz.
Nie jest niczym nowym, że wielu ludzi próbuje zastąpić Kościół i trud wiary duchowością w wersji „light”. Idealnym przykładem jest opisany wyżej materiał z „DF”. Już nikt nie przeczyta zwykłego wywiadu z księdzem? Trzeba zaszokować czerwonymi szpilkami. I należałoby postawić pytanie, odwołując się do kapłańskiej misji Zbigniewa Czendlika: Czy epatowanie damskimi szpilkami ma służyć ewangelizacji i przybliżaniu ludzi do Boga?
kpc/”DF”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/389484-niesmaczny-chwyt-duzego-formatu-kto-zostal-gwiazda-okladki-katolicki-ksiadz-w-czerwonych-szpilkach