Podgrzewa się spór medialny na temat prawa katechetów do obejmowania funkcji wychowawcy klasy. Pomysł MEN jest zapewne oryginalny, ale dyskusja już nie. Bo, jak zwykle, dokleili się do niej dyletanci i pospolici propagandyści.
Ja tylko zwrócę uwagę na jeden wątek. Wychowawstwo klasy to nie kolejny awans nauczycielski czy belferski przywilej. To także nie nimb i wieniec laurowy. To po prostu dodatkowa, niełatwa i symbolicznie płatna (ok. 100 zł miesięcznie w zależności od wielkości klasy) robota. I to niemała. Na faktyczne zabiegi wychowawcze zostaje paradoksalnie mało czasu. W ramach swoich obowiązków, oprócz normalnej pracy dydaktycznej, wychowawca prowadzi dokumentację powierzonej mu grupy. Brzmi niewinnie, ale kto wie co to jest arkusz ocen czy każdoroczne wypisywanie świadectw szkolnych, to wie o czym piszę. Wychowawca musi dbać, aby dziennik był uzupełniony przez prowadzących swoje przedmioty nauczycieli, musi, prowadzić całą klasową biurokrację, która jest wszak niemała, bo to część rozdętej do chorych granic „papierologii szkolnej”. Wychowawca przygotowuje i organizuje wywiadówki, które potem prowadzi. A przedtem zbiera informacje o uczniach od nauczycieli, zbiera kompletuje listy uczniów obijających się z każdego przedmiotu i tych wyróżniających się. Jest na pierwszej linii frontu w spotkaniu z rodzicami, którzy łaskawie, kilka razy do roku, interesują się własnym dzieckiem. Wysłuchuje od nich pretensji, „że pani od polskiego uwzięła się na Karolka”, a „pan od wuefu robi nudne zajęcia i na dodatek każe biegać”. To wychowawca żebrze o składki na komitet rodzicielski. To on odpowiada za organizację wycieczek (w ramach obowiązków rzecz jasna!) i ich przebieg, jak już uprosi rodziców, aby za nie chcieli zapłacić. To właśnie wychowawca organizuje wyjścia do teatrów, galerii, kina. To jemu dyrektor zmyję głowę, jak cała klasa zwieje na wagary, to on ma spowodować, aby dzieciarnia przyszła na widownię kibicować w trakcie rozgrywek szkolnych. W końcu wychowawca ma realizować sprzeczne niekiedy żądania rodziców – aby wpuścić promotorów gejostwa do klas, albo, aby ich nie wpuszczać. Nauczyciele do wychowawcy zgłaszają wszelkie nadzwyczajne wydarzenia w jego klasie (agresję, wulgaryzmy, kradzieże, sukcesy uczniów, ich deficyty rozwojowe, etc.). To dodatkowy półetat. Naprawdę jest czego zazdrościć? Myślę, że katecheta czy nawet ksiądz będący wychowawcą, byliby znacznie mniej „kościelni” w trakcie godzin wychowawczych (które są dla „przedmiotowców” nierzadko okazją do nadgonienia materiału) niż wojujący ateista prezentujący swoje poglądy dzieciom przy każdej niemal okazji. Spokojnie więc z tymi okrzykami, z tym wrzaskiem. Nauczyciele się do wychowawstwa wcale nie garną, bo to sporo godzin tygodniowo dodatkowej pracy. To jakieś 4 złote dziennie dodatku. Czereda matołów zabiera głos w dyskusji, a nie ma pojęcia o czym dyskutuje!
A tak na marginesie. Przez szereg lat prowadziłem zajęcia z pedagogiki dla studentów polonistyki, historii, geografii, przedmiotów ścisłych, etc. , którzy chcieli być nauczycielami. Wymiar tych godzin był żałosny, a w końcu przygotowanie do pełnienia roli nauczyciela (poza przygotowaniem merytorycznym) niemal żadne. Zajęcia traktowane były przez słuchaczy i ich „przedmiotowych” mentorów jako piąte koło u wozu. No bo przecież każdy wie, jak wychowywać, nieprawdaż? To „się wie”. Po prostu. Podobno są praktyki dydaktyczne. Podobno. Bo przez wierć wieku prowadzenia szkoły, palców jednej ręki byłoby za dużo, aby policzyć ile razy przedstawiciel wydziału (z założenia metodyk nauczania przedmiotu –polonista, fizyk, biolog, historyk, etc.) hospitował swoich podopiecznych, obserwował ich lekcje. Praktykantami interesowałem się ja, jako dyrektor szkoły. A odpowiedzialni za nich akademicy niemal nigdy. Z takimi to kompetencjami są oni naprawdę „lepsi” od katechetów, którzy w toku kształcenia mają pedagogikę, psychologię, metodykę wcale nie na skróty?
I do wszystkich rozkrzyczanych na temat tego naszego konfliktu o wychowawców. Wiecie dlaczego nie wypowiadam się o problemach społecznych w Indiach? Bo się na tym kompletnie nie znam!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/389203-robota-wychowawcy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.