Odkąd pracuję w Oświęcimiu, zawsze próbowałem stworzyć atmosferę, w której każdy czuje się zrozumiany, respektowany, ze swoją perspektywą i wrażliwością, ale także raną – czyli każdy może, ale nie musi o wszystkim rozmawiać – i w takiej atmosferze wzajemnego szacunku, mam nadzieję, że powstaje atmosfera wzajemnego słuchania. Bo jeżeli własna rana mnie boli, to trudno słuchać innego, ale to jest najważniejsze jeśli chcemy budować wspólny świat i razem żyć
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. dr Manfred Deselaers, duszpasterz na zagranicę Episkopatu Niemieckiego, pracujący w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu.
wPolityce.pl: Proszę Księdza, od czasów II wojny światowej mija już ponad 70 lat, lecz pomiędzy Polakami a Żydami nadal istnieje spór o „pamięć”. Skąd bierze się ten rozdźwięk? Czyżby w dialogu polsko-żydowskim popełniono jakieś błędy?
Ks. dr Manfred Deselaers: Różnice w pamięci o Holokauście są normalne, ponieważ różne narodowości, grupy czy też ludzie znajdowali się w innych sytuacjach. Dlatego nie można się dziwić, że są różne perspektywy i różne wrażliwości. Pamięć nie jest zamknięta, a można ją nawet porównać do otwartej rany. Ta właśnie rana dotyczy naszej tożsamości. Dlatego kiedy ją dotykamy, to czymś normalnym jest, że pojawiają się reakcje emocjonalne, ponieważ to boli. Wtedy często taki czysty, rzeczowy sposób podejścia do tematu jest niemożliwy. To, co się ostatnio działo, widzę właśnie w tym kontekście. Ta rana jest niezagojona.
W takim razie jak prowadzić dialog, skoro ta rana do tej pory się nie zagoiła?
To jest główne pytanie. Najważniejsze jest to, by zrozumieć emocje i ich źródło; nie udawać, że nie ma tej rany i nie krzyczeć samemu, gdy inni krzyczą. Trzeba szukać sposobu, aby lepiej się nawzajem rozumieć. Odkąd pracuję w Oświęcimiu, zawsze próbowałem stworzyć atmosferę, w której każdy czuje się zrozumiany, respektowany, ze swoją perspektywą i wrażliwością, ale także raną – czyli każdy może, ale nie musi o wszystkim rozmawiać – i w takiej atmosferze wzajemnego szacunku, mam nadzieję, że powstaje atmosfera wzajemnego słuchania. Bo jeżeli własna rana mnie boli, to trudno słuchać innego, ale to jest najważniejsze jeśli chcemy budować wspólny świat i razem żyć.
Czy takim punktem jednoczącym może być wspólne doświadczenie Polaków i Żydów z czasów cierpienia II wojny światowej?
Jedni i drudzy są ofiarami, ale to nie jest jednak to samo. Zagłada całego narodu, czyli sytuacja Żydów podczas II wojny światowej, była inna niż na przykład Polaków. Polacy mieli być niewolnikami Niemców, a gdy się temu sprzeciwiali, byli wtedy zabijani. Żydów zabijano od samego początku. I także jeżeli chodzi o Auschwitz, mogę to wyrazić pewnym obrazem.
Zanim do tego dojdę, muszę coś dodać. Połączę to trochę z perspektywą niemiecką, bo w ogóle trudno mi mówić o polsko-żydowskim czy polsko-izraelskim sporze, bo czuję jako Niemiec, że to jest nie moja sprawa, to dotyczy was. Oczywiście, ta sytuacja która powstała, jest skutkiem działań Niemców, którzy rozpoczęli II wojnę światową, stworzyli Auschwitz.
Powracając do tego obrazu. Jeżeli chodzi o perspektywę Niemców, którzy odwiedzają niemiecki obóz Auschwitz-Birkenau, nie są tutaj oczywiście dlatego, żeby podziwiać „wielkie dzieło niemieckie” i wspominać sprawców, ale ofiary. Oni wstydzą się, czują żal i podkreślają, że nie są nazistami, są innymi Niemcami. Ale jednak, pomimo tego, że to jest jasne dla 99 proc. Niemców odwiedzających Auschwitz, ich wrażliwość jest skierowana na niemieckie dokumenty. Znamy przecież tę dokładność organizacji. To automatycznie dotyczy nas najgłębiej. Z kolei Polacy odwiedzając były obóz, odnajdą się spontanicznie w solidarności z więźniami. Skupią się na przykład na portretach zdjęciowych osadzonych. Bo przecież pierwsi więźniowie Auschwitz to właśnie Polacy. I patrząc na te fotografie, widzą „swoich”. A dla Żydów to wszystko jest mniej ważne, ponieważ większość z ich narodu nie była więźniami obozu. W przeważającej części Żydzi transportowani do Auschwitz byli bezpośrednio kierowani do komór gazowych. Dlatego dla Żydów na przykład w Marszu Żywych najważniejsze są krematoria w Birkenau, a mniej istotny jest obóz macierzysty.
Ta wrażliwość i sposób przeżycia w byłym niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau różni się. Trzeba to zrozumieć, a nie potępiać. Tak po prostu jest.
Mówił Ksiądz o niemieckiej perspektywie. Pojawiają się bowiem takie oceny, że współcześni Niemcy chcą podzielić się swoją odpowiedzialnością za zbrodnie II wojny światowej z narodami, które były ich ofiarami. Czy dostrzega Ksiądz coś takiego wśród swoich rodaków?
Ja widzę coś innego. Nie znam żadnego Niemca, który powiedziałby, że to Polacy stworzyli Auschwitz, czy dokonali Holokaustu-Shoah. Tego na pewno nie ma i się nie spotka. Jest z kolei taka tendencja psychologiczna, która każe mówić: „zrobiliśmy złe rzeczy, ale nie tylko my”. Jeżeli mówi się o innych, to zwraca się uwagę na kwestię kolaboracji, zbrodni komunistycznych, czy też ludobójstwa z innych części świata. Jest taka tendencja, ale zarówno w szkołach, jak i mediach, nie zapomina się o tym, że to Niemcy są odpowiedzialni za ten system zbrodni. Mówili to również nasi ministrowie spraw zagranicznych, podkreśliła ostatnio także kanclerz Angela Merkel. Ja nie widzę takiej celowej ucieczki od odpowiedzialności. Nawet obecny szef dyplomacji Heiko Maas mówił o tym, że wszedł do polityki z powodu Auschwitz, ponieważ czuje tę niemiecką odpowiedzialność.
Zajmuje się Ksiądz czymś, co nazywa się „teologią po Auschwitz”. Czy pytanie – „gdzie wtedy był Bóg” - jest nadal, po ponad 70-latach, ważne i czy ta forma teologii nadal ma sens?
Teologia zawsze jest odpowiedzią na pytania, a pytania rodzą się poprzez wydarzenia. Ważne jest więc to pytanie, jak coś rozumieć z perspektywy wiary. Auschwitz jest takim symbolem dla całej tragedii II wojny światowej i to co tam się wydarzyło, prowokuje właśnie tak głębokie pytania, które potrzebują odpowiedzi. „Teologia po Auschwitz” nie jest więc niczym innym. To nie jest żadna nowa wiara, ale próba głębokich odpowiedzi na nowe pytania. I to pozostanie, ponieważ Shoah-Holokaust nadal będzie trwał w pamięci świata. Dlatego potrzeba odpowiedzi na pytanie „gdzie był w tamtych dniach Bóg?” nie minie.
Rozm. Adam Kacprzak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/388295-nasz-wywiad-ks-manfred-deselaers-roznice-w-pamieci-o-holokauscie-sa-czyms-normalnym-to-otwarta-rana-ktora-nadal-boli