Nie tylko Tomasz Komenda jest ofiarą układu zamkniętego. Dramatycznych historii jest znacznie więcej. Od kilku lat obserwujemy nieudolność działania prokuratury i sądów w Trójmieście i to nie tylko na przykładzie afery Amber Gold. Ofiarą pomorskiego układ padł także ks. Mirosław Bużan, który od 2009 roku próbuje dowieść swojej niewinności. Sprawa zakończyła się wyrokiem skazującym dwóch instancji, ale po latach ksiądz zdobył dowody niewinności. Walczy o wznowienie procesu. Jak dotąd bezskutecznie. Jednak adwokat dziewczyny – Bolesław Senyszyn (prywatnie mąż Joanny Senyszyn) właśnie wywalczył w gdańskim sądzie 30 tysięcy złotych odszkodowania, które ksiądz musi zapłacić. Jak to możliwe? Czy w polskich sądach rzeczywiście nie ma miejsca na rzetelny proces?
Sprawa skazania Tomasza Komendy na 18-letnią gehennę więzienia za zbrodnię, której nie popełnił, wstrząsnęła opinią publiczną. Nie jest to jednak niestety przypadek odosobniony. Problem w tym, że zamknięte układy policyjno-prokuratorsko-sędziowskie, czasami nie dają szans na obronę. Zderzają się z nimi ci, którzy za wszelką cenę próbują dowieść prawdy, ale ich niewinność nie jest na rękę wymiarowi sprawiedliwości. Okazuje się, że sprawa, o której wielokrotnie pisaliśmy, księdza oskarżonego o pedofilię, wpadła w te same lokalne sidła „nieomylności” nadzwyczajnej kasty.
Ks. Mirosław Bużan od lat walczy o prawo do udowodnienia swojej niewinności. Gołym okiem widać porażające błędy prokuratury i gdańskiego sądu, jednak wiele wskazuje na to, że wniosek o ponowne przeprowadzenie procesu może zostać umorzony. Czasu nie traci też za to adwokat oskarżającej go dziewczyny - Bolesław Senyszyn (prywatnie mąż Joanny Senyszyn). Po publikacji tygodnika „Sieci” obnażającej kulisy fałszywego oskarżenia, zakończonego prawomocnym wyrokiem, Senyszyn zapowiedział zemstę, która właśnie stała się faktem. Zażądał od ks. Bużana 170 tys. zł odszkodowania dla Aleksandry M. Sąd Okręgowy w Gdańsku zasądził księdzu 30 tysięcy złotych odszkodowania. Sędzia Urszula Malak najwyraźniej nie wzięła pod uwagę, że dostarczone przez księdza dowody niewinności w postaci nagrań, na których dziewczyna przyznaje, że sprawa nie miała miejsca a oskarżenie było ukartowane, zostały przez gdańska prokuraturę ZAGUBIONE.
Gehenna byłego proboszcza z Bojana trwa od lata. Przypomnijmy szczegóły.
W 2009 roku ks. Mirosław Bużan padł ofiarą obrzydliwej intrygi. Został pomówiony przez 15-letnią Aleksandrę M. o podjęcie wobec niej „innych czynności seksualnych” i podanie jej alkoholu. Nie było, świadków, nie było dowodów, były jedynie pomówienia. Ksiądz, znający dziewczynę od przedszkola wszystkiemu zaprzeczył. W jego obronie stanęło ponad dwa tysiące parafian z niewielkiej podwejherowskiej miejscowości Bojano, gdzie przed laty ksiądz założył parafię, zbudował kościół, przedszkole i tchnął życie w lokalną społeczność. Parafianie skierowali do arcybiskupa list, w którym ręczyli za swojego proboszcza.
Prokuratura oparła się wyłącznie na zeznaniach dziewczyny, nie przesłuchując należycie świadków ze strony księdza, nie przeprowadzając rzetelnego rozpoznania sprawy, nie sięgając po bogatą kartotekę szkolną Aleksandry M. świadczącą o jej demoralizacji. Adwokatem dziewczyny jest Bolesław Senyszyn. Za sprawą stoi lokalny biznesmen, który od lat groził księdzu, że zemści się na nim w odwecie za brak poparcia politycznego. To on miał podkupić rodzinę dziewczyny i razem z jej rodzicami ukartować plan. Dziewczyna poszła na plebanię już pod wpływem alkoholu. Prosiła księdza, żeby pilnie z nią porozmawiał, ponieważ ma silne myśli samobójcze. Po krótkiej rozmowie na plebanii złożyła na policji zgłoszenie o molestowaniu. Poświadczyli to jej rodzice. Tyle wystarczyło. Sąd wydał wyrok skazujący, biskup usnął księdza z parafii, a media okrzyknęły go pedofilem. Rodzina Aleksandry M. niedługo potem wyremontowała dom, choć do tej pory korzystała z pomocy instytucji charytatywnych. Ks. Mirosław Bużan został skazany w dwóch instancjach na rok i cztery miesiące z zawieszeniem na cztery lata. Czas kary minął, ale ksiądz nadal zmaga się z piętnem „pedofilii”, którą mu zarzucono. Od lat walczy o odzyskanie dobrego imienia. Do dziś świadczą za nim parafianie i znajomi.
Sprawę tę opisywaliśmy szczegółowo w tygodniku „wSieci” i na portalu Polityce.pl.
Ks. Mirosław Bużan nie dał za wygraną. Zdobył dowody swojej niewinności i przekazał je prokuraturze. Były nimi nagrania, na których dziewczyna przyznaje, że sprawa była ukartowana, że mówiła to, co jej kazali, a w rzeczywistości ksiądz jest niewinny. Prokuratura zażądała nie tylko kopii nagrań, ale także czterech dyktafonów, które zarejestrowały dźwięk. Otrzymała je, po czym ZGUBIŁA dowody i umorzyła sprawę. Ks. Bużan podjął kroki prawne w tej sprawie. Również bezskuteczne.
Do utraty dyktafonów mogło dojść po uprzednim zsunięciu się ich do kosza na śmieci, a następnie poprzez omyłkowe potraktowanie ich za odpady
— czytamy w beztroskim uzasadnieniu prokuratury Okręgowej w Słupsku, która umorzyła sprawę zagubienia dowodów. Prok. Paweł Wnuk stwierdził też, że:
utracone dyktafony nie przedstawiały znaczącej wartości materialnej, a ich utrata nie doprowadziła m.in. do utrudnienia lub prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku postępowania karnego.
Szokujące jest podejście prokuratury do dowodów. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę dalszy bieg sprawy. Warto także zaznaczyć, że w innej pomorskiej sprawie – prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego –prokuratura umorzyła postępowanie właśnie z uwagi na to, że nie było oryginalnych dowodów.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zgubiła więc dyktafony z nagraniami świadczącymi o niewinności księdza. Emerytowany pracownik SB, nie mający żadnej rzetelnej wiedzy fonoskopijnej, nie będący biegłym sądowym, wydał ekspertyzę o sfałszowaniu taśm, prokurator Aleksandra Badtke umorzyła śledztwo, a media kolejny raz okrzyknęły księdza winnym. Co ciekawe, pani Badtke została w niedługim czasie awansowana przez Andrzeja Seremeta na prokuratora Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Ks. Bużan zaskarżył sprawę zgubienia kluczowych dla niego dowodów. Skarga na nierzetelne prowadzenie śledztwa trafiła z Gdańska do Włocławka. Spodziewał się, że niezależna od Trojmiastaprokuratura spojrzy na sprawę przytomnie i bezstronnie. Nic podobnego! Włocławek wymalował Gdańskowi laurkę i zrezygnował z pogłębionych analiz. Pokrzywdzony ksiądz otrzymał postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa.
Po medialnym nagłośnieniu sprawy przez tygodnik „wSieci” i portal wPolityce.pl sprawa nabrała tempa. Ujawnione przez nas materiały obnażyły potężne nieprawidłowości w - zaskarżonym przez księdza - postępowaniu prokuratorskim. Zaznajomieni z publikacją eksperci, w tym posłowie RP, wypunktowali na antenie TVP błędy prokuratorskie. Po naszych publikacjach próbowano zastraszyć ks. Bużana. Pojawiały się m.in. doniesienia medialne, mające go zdyskredytować. Chwytano się także najbardziej gangsterskich metod, z podpaleniem włącznie.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie tylko Tomasz Komenda jest ofiarą układu zamkniętego. Dramatycznych historii jest znacznie więcej. Od kilku lat obserwujemy nieudolność działania prokuratury i sądów w Trójmieście i to nie tylko na przykładzie afery Amber Gold. Ofiarą pomorskiego układ padł także ks. Mirosław Bużan, który od 2009 roku próbuje dowieść swojej niewinności. Sprawa zakończyła się wyrokiem skazującym dwóch instancji, ale po latach ksiądz zdobył dowody niewinności. Walczy o wznowienie procesu. Jak dotąd bezskutecznie. Jednak adwokat dziewczyny – Bolesław Senyszyn (prywatnie mąż Joanny Senyszyn) właśnie wywalczył w gdańskim sądzie 30 tysięcy złotych odszkodowania, które ksiądz musi zapłacić. Jak to możliwe? Czy w polskich sądach rzeczywiście nie ma miejsca na rzetelny proces?
Sprawa skazania Tomasza Komendy na 18-letnią gehennę więzienia za zbrodnię, której nie popełnił, wstrząsnęła opinią publiczną. Nie jest to jednak niestety przypadek odosobniony. Problem w tym, że zamknięte układy policyjno-prokuratorsko-sędziowskie, czasami nie dają szans na obronę. Zderzają się z nimi ci, którzy za wszelką cenę próbują dowieść prawdy, ale ich niewinność nie jest na rękę wymiarowi sprawiedliwości. Okazuje się, że sprawa, o której wielokrotnie pisaliśmy, księdza oskarżonego o pedofilię, wpadła w te same lokalne sidła „nieomylności” nadzwyczajnej kasty.
Ks. Mirosław Bużan od lat walczy o prawo do udowodnienia swojej niewinności. Gołym okiem widać porażające błędy prokuratury i gdańskiego sądu, jednak wiele wskazuje na to, że wniosek o ponowne przeprowadzenie procesu może zostać umorzony. Czasu nie traci też za to adwokat oskarżającej go dziewczyny - Bolesław Senyszyn (prywatnie mąż Joanny Senyszyn). Po publikacji tygodnika „Sieci” obnażającej kulisy fałszywego oskarżenia, zakończonego prawomocnym wyrokiem, Senyszyn zapowiedział zemstę, która właśnie stała się faktem. Zażądał od ks. Bużana 170 tys. zł odszkodowania dla Aleksandry M. Sąd Okręgowy w Gdańsku zasądził księdzu 30 tysięcy złotych odszkodowania. Sędzia Urszula Malak najwyraźniej nie wzięła pod uwagę, że dostarczone przez księdza dowody niewinności w postaci nagrań, na których dziewczyna przyznaje, że sprawa nie miała miejsca a oskarżenie było ukartowane, zostały przez gdańska prokuraturę ZAGUBIONE.
Gehenna byłego proboszcza z Bojana trwa od lata. Przypomnijmy szczegóły.
W 2009 roku ks. Mirosław Bużan padł ofiarą obrzydliwej intrygi. Został pomówiony przez 15-letnią Aleksandrę M. o podjęcie wobec niej „innych czynności seksualnych” i podanie jej alkoholu. Nie było, świadków, nie było dowodów, były jedynie pomówienia. Ksiądz, znający dziewczynę od przedszkola wszystkiemu zaprzeczył. W jego obronie stanęło ponad dwa tysiące parafian z niewielkiej podwejherowskiej miejscowości Bojano, gdzie przed laty ksiądz założył parafię, zbudował kościół, przedszkole i tchnął życie w lokalną społeczność. Parafianie skierowali do arcybiskupa list, w którym ręczyli za swojego proboszcza.
Prokuratura oparła się wyłącznie na zeznaniach dziewczyny, nie przesłuchując należycie świadków ze strony księdza, nie przeprowadzając rzetelnego rozpoznania sprawy, nie sięgając po bogatą kartotekę szkolną Aleksandry M. świadczącą o jej demoralizacji. Adwokatem dziewczyny jest Bolesław Senyszyn. Za sprawą stoi lokalny biznesmen, który od lat groził księdzu, że zemści się na nim w odwecie za brak poparcia politycznego. To on miał podkupić rodzinę dziewczyny i razem z jej rodzicami ukartować plan. Dziewczyna poszła na plebanię już pod wpływem alkoholu. Prosiła księdza, żeby pilnie z nią porozmawiał, ponieważ ma silne myśli samobójcze. Po krótkiej rozmowie na plebanii złożyła na policji zgłoszenie o molestowaniu. Poświadczyli to jej rodzice. Tyle wystarczyło. Sąd wydał wyrok skazujący, biskup usnął księdza z parafii, a media okrzyknęły go pedofilem. Rodzina Aleksandry M. niedługo potem wyremontowała dom, choć do tej pory korzystała z pomocy instytucji charytatywnych. Ks. Mirosław Bużan został skazany w dwóch instancjach na rok i cztery miesiące z zawieszeniem na cztery lata. Czas kary minął, ale ksiądz nadal zmaga się z piętnem „pedofilii”, którą mu zarzucono. Od lat walczy o odzyskanie dobrego imienia. Do dziś świadczą za nim parafianie i znajomi.
Sprawę tę opisywaliśmy szczegółowo w tygodniku „wSieci” i na portalu Polityce.pl.
Ks. Mirosław Bużan nie dał za wygraną. Zdobył dowody swojej niewinności i przekazał je prokuraturze. Były nimi nagrania, na których dziewczyna przyznaje, że sprawa była ukartowana, że mówiła to, co jej kazali, a w rzeczywistości ksiądz jest niewinny. Prokuratura zażądała nie tylko kopii nagrań, ale także czterech dyktafonów, które zarejestrowały dźwięk. Otrzymała je, po czym ZGUBIŁA dowody i umorzyła sprawę. Ks. Bużan podjął kroki prawne w tej sprawie. Również bezskuteczne.
Do utraty dyktafonów mogło dojść po uprzednim zsunięciu się ich do kosza na śmieci, a następnie poprzez omyłkowe potraktowanie ich za odpady
— czytamy w beztroskim uzasadnieniu prokuratury Okręgowej w Słupsku, która umorzyła sprawę zagubienia dowodów. Prok. Paweł Wnuk stwierdził też, że:
utracone dyktafony nie przedstawiały znaczącej wartości materialnej, a ich utrata nie doprowadziła m.in. do utrudnienia lub prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku postępowania karnego.
Szokujące jest podejście prokuratury do dowodów. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę dalszy bieg sprawy. Warto także zaznaczyć, że w innej pomorskiej sprawie – prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego –prokuratura umorzyła postępowanie właśnie z uwagi na to, że nie było oryginalnych dowodów.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zgubiła więc dyktafony z nagraniami świadczącymi o niewinności księdza. Emerytowany pracownik SB, nie mający żadnej rzetelnej wiedzy fonoskopijnej, nie będący biegłym sądowym, wydał ekspertyzę o sfałszowaniu taśm, prokurator Aleksandra Badtke umorzyła śledztwo, a media kolejny raz okrzyknęły księdza winnym. Co ciekawe, pani Badtke została w niedługim czasie awansowana przez Andrzeja Seremeta na prokuratora Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Ks. Bużan zaskarżył sprawę zgubienia kluczowych dla niego dowodów. Skarga na nierzetelne prowadzenie śledztwa trafiła z Gdańska do Włocławka. Spodziewał się, że niezależna od Trojmiastaprokuratura spojrzy na sprawę przytomnie i bezstronnie. Nic podobnego! Włocławek wymalował Gdańskowi laurkę i zrezygnował z pogłębionych analiz. Pokrzywdzony ksiądz otrzymał postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa.
Po medialnym nagłośnieniu sprawy przez tygodnik „wSieci” i portal wPolityce.pl sprawa nabrała tempa. Ujawnione przez nas materiały obnażyły potężne nieprawidłowości w - zaskarżonym przez księdza - postępowaniu prokuratorskim. Zaznajomieni z publikacją eksperci, w tym posłowie RP, wypunktowali na antenie TVP błędy prokuratorskie. Po naszych publikacjach próbowano zastraszyć ks. Bużana. Pojawiały się m.in. doniesienia medialne, mające go zdyskredytować. Chwytano się także najbardziej gangsterskich metod, z podpaleniem włącznie.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/386431-ile-zlamanych-zyciorysow-maja-na-koncie-roztargnieni-prokuratorzy-i-sedziowie-dramat-ksiedza-skazanego-pomimo-niewinnosci-trwa-juz-8-lat