Im bliżej uchwalenia ustawy, która odbierze spółkom ochroniarskim wielkie pieniądze za ochronę dworców (zadania te ma przejąć nowo powołana Straż Kolejowa), tym brutalniejsze ataki na komendanta głównego Straży Ochrony Kolei. Chodzi o pogróżki, prowokacje medialne, a nawet próby zmontowania fikcyjnych zarzutów.
Projekt ustawy o Straży Kolejowej trafił pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów. W tej chwili analizowane są uwagi zgłoszone w ramach konsultacji. Zgodnie z założeniami projektu zmieni się podległość formacji – przejdzie ona w kompetencje ministra spraw wewnętrznych i administracji. Ale przede wszystkim zostanie uporządkowany status służby poprzez zwiększenie jej uprawnień, które są niezbędne do utrzymania bezpieczeństwa na obszarze kolejowym – integralnej części państwa.
Dziś Straż Ochrony Kolei zatrudnia ok. 3,1 tys. funkcjonariuszy w 16 komendach regionalnych, 78 posterunkach SOK. Podlega zarządcy infrastruktury kolejowej – PKP PLK. Mimo takiej struktury jej działalność jest finansowana z budżetu państwa. To, że funkcjonuje w strukturach spółki prawa handlowego, powoduje konflikt interesów między ustawowymi zadaniami formacji mającej na celu zagwarantowanie jak najwyższego poziomu bezpieczeństwa publicznego a celami spółki nastawionej na osiąganie zysku. Projekt ustawy jest również odpowiedzią na zmieniającą się specyfikę współczesnych zagrożeń, która wymusza inne podejście do kwestii bezpieczeństwa.
W 2010 r. próbowano zlikwidować Straż Ochrony Kolei. Jej miejsce miała zająć policja kolejowa. Skończyło się na usunięciu komisariatów policyjnych z polskich dworców, a ich ochronę powierzono zewnętrznym prywatnym spółkom, które wyłaniano w przetargach. Koszt tej ochrony to ok. 60 mln zł rocznie. Płaci za to budżet państwa, czyli my wszyscy. W ten sposób pieniądze publiczne trafiają do firm ochroniarskich, których duża część wywodzi się ze środowisk funkcjonariuszy służb mundurowych i tajnych z okresu PRL.
Sytuacja jest tragikomiczna. Doprowadziliśmy do tego, że prywatna agencja ochrony, zatrudniająca nie wiadomo kogo, pilnuje ogromnego majątku PKP. Uważam, że Straż Ochrony Kolei mogłaby to robić najlepiej i taniej. Co ważne – SOK zatrudnia osoby mające poświadczenie bezpieczeństwa, w agencjach ochrony mienia takiego obowiązku nie ma. Ta ustawa zatrzyma wyciek pieniędzy do agencji ochrony, które często zakładane były przez osoby wywodzące się z poprzedniego systemu, ludzi służb specjalnych peerelowskiego rodowodu. Nie możemy pozwolić, żeby nie wiadomo kto chronił tak wielki majątek narodowy m.in. pozostający w dyspozycji PKP
— komentował konieczność przyjęcia ustawy Bogdan Rzońca, przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury, w programie „Minęła 20”.
Nic dziwnego, że im bliżej przyjęcia projektu ustawy przez rząd, tym większy atak na osoby pracujące na rzecz tej reformy. Chodzi przecież o skończenie z typową dla III RP prywatyzacją zadań państwa i przekazanie tych obowiązków w ręce profesjonalnych państwowych służb.
Historia się powtarza. Podobnie było przy procedowaniu ustawy dezubekizacyjnej, kiedy w niewybredny sposób atakowano ministra Mariusza Błaszczaka i jego zastępcę Jarosława Zielińskiego. Nie poddali się oni ubeckim metodom zastraszania i doprowadzili do uchwalenia ustawy odbierającej funkcjonariuszom państwa totalitarnego wysokie świadczenia emerytalne. Teraz gdy części z nich grozi utrata intratnych kontraktów, zaczęły się takie same szykany wobec osób związanych z ustawą o służbie kolejowej.
Co się dzieje? Jak ustaliliśmy, po latach zerowego zainteresowania SOK ze strony mediów nagle mamy do czynienia z wielkim poruszeniem, zwłaszcza mediów zależnych od obcego kapitału, całych gromad reporterów, w tym śledczych. Pojawiają się insynuacje, prowokacje, mówi się o zbieraniu rzekomych haków.
Za komendantem głównym Straży Ochrony Kolei codziennie biega kamerzysta. Komendant otrzymuje groźby, w tym dotyczące rodziny. Widać duże wysiłki zmierzające do skompromitowania za wszelką cenę zwolenników projektu nowej ustawy i samej SOK
— mówi mi informator z PKP, dodając, że wygląda to, jakby nagle ktoś rzucił ogromne pieniądze, by rynek ochrony dworców nadal pozostał w tych rękach, w których się znajduje, a państwo nie odzyskało kontroli nad tą sferą.
Niestety doświadczenie pokazuje, że nie wszystkie firmy ochroniarskie są w pełni profesjonalne, a wielu obserwatorów tego rynku twierdzi też, że wiele z nich po prostu żyje z wyprowadzania pieniędzy z budżetu państwa, nie realizując powierzonych im zadań. Tymczasem zagrożenie terrorystyczne jest realne, toteż bezpieczeństwo podróżnych wymaga szczególnej troski.
Obecnie w Europie nie tylko porty lotnicze, w których mamy najwyższy poziom ochrony, lecz również dworce kolejowe, węzły autobusowe czy też komunikacja miejska – metro, tramwaje – są elementami infrastruktury, które powinny być zabezpieczone na najwyższym poziomie przez profesjonalny personel, który zajmuje się bezpieczeństwem na co dzień
— mówił Telewizji WTK dr Jacek Raubo, ekspert ds. terroryzmu, UAM, Defence 24.
Ekspert tak skomentował aferę wykrytą w zeszłym roku w Poznaniu. Okazało się, że dworca pilnują pracownicy agencji ochrony bez uprawnień.
Kwalifikowany pracownik ochrony w myśl przepisów ustawy o ochronie osób i mienia powinien spełniać określone wymogi. Mianowicie ukończyć 21 lat, skończyć gimnazjum, mieć nienaganną opinię w miejscu zamieszkania. Ponadto przejść kurs kwalifikacyjny, na którym uczony jest prawa, zasad samoobrony, technik używanych również przez policjantów w zakresie środków przymusu bezpośredniego. A także musi przejść przeszkolenie strzeleckie, bo kwalifikowany pracownik ochrony może być zatrudniony na obiektach, gdzie jest wymagana broń obiektowa
— informował wtedy Maciej Szuba, były szef poznańskiej policji.
Jednak właściciel zatrudnionej firmy, mimo zobowiązań wynikających z umowy podpisanej z PKP SA, nie dostarczał listy pracowników oddelegowanych do ochrony dworca. To nie jest odosobniony przypadek. Znamy sytuację na rynku pracy: pracownicy agencji zarabiają niewiele, są opłacani minimalną stawką. W ten sposób dorabiają emeryci, a coraz częściej imigranci zarobkowi ze Wschodu. Czy to są osoby odpowiednio przygotowane do ochrony strategicznych punktów państwowej lub samorządowej infrastruktury pełnej podróżnych?
A przecież mamy gotową do działania formację, wymagającą jedynie uporządkowania struktur. SOK zatrudnia osoby mające poświadczenie bezpieczeństwa potwierdzone przez ABW: funkcjonariusze w terenie – o klauzuli zastrzeżone, średnia kadra – poufne, a kierownictwo – tajne.
Mało kto wie, że ta służba była pierwszą powołaną przez marszałka Józefa Piłsudskiego w listopadzie 1918 r. Dziś w setną rocznicę odzyskania niepodległości liczymy na przywrócenie jej najwyższej rangi.
Jak widać, stawka jest wysoka, można się więc spodziewać, że beneficjenci dotychczasowego układu będą się przed zmianą bronić wszelkimi metodami. Ale to tylko upewnia, że jest o co walczyć.
Anna Raciniewska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/384097-ujawniamy-bitwa-o-dworce-im-blizej-uchwalenia-ustawy-tym-brutalniejsze-ataki-na-komendanta-sok
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.