Dobrze, że się odsłaniają. Im więcej takich okładek tym lepiej dla cywilizacyjnych sporów. „Aborcja jest OK”. Krótkie hasło, które mają być hitem postępowych t-shirtów. Bez podtekstu „Nie płakałem po papieżu”. Ba, bez Che Guevarry stylizowanym na Chrystusa. Gdzie im do takiego wysublimowania?
„Aborcja jest OK”. Jest jak pójście do McDonalds. Jednak nie. Wróć! Mając smaka na maka można dostać boczków i cellulitu na tyłku. Więc jest jak w ciąży. Ciało się psuje przez bachora jak przez ćwierćfunciaka z serem. No i ten gluten! Może gdyby ten cholerny zlepek komórek, przez który celebrytki muszą zmieniać mieszkanie na większe był bezglutenowy, to by skrobać go nie trzeba było. A tak podwójny szit.
A więc „Aborcja jest OK” jak zjedzenie sushi i wypicie bezglutenowej i bezkofeinowej latte. Ołkej jak kupienie nowego Vogue i pójście na koncert Natalii Przybysz. Już jest ołkej! No bo jeszcze do niedawna mówiono nam coś innego. Retoryka zwolenników liberalizacji ustawy aborcyjnej była taka: „Aborcja jest czymś złym. Jest zawsze dramatem. Ale większym dramatem jest zabranie kobiecie prawa wyboru do dokonania jej w dobrych warunkach. W podziemiu kobiety cierpią jeszcze bardziej.” A teraz jest OK nagle? Co się zmieniło?
Nic się nie zmieniło. „Okejki” zawsze uważały, że aborcja jest jak wyrwanie zęba.
Często słyszymy: społeczeństwo nie jest gotowe, musi dojrzeć. Społeczeństwo to nie awokado, ktoś musi wykonać tę pracę, dać głos kobietom. I powiedzieć: aborcja jest normalna. Aborcja jest normalna. Jestem za aborcją. Każdy kocha kogoś, kto miał aborcję. Do tego dużo różu, uśmiechu i brokatu. Już nie: Nikt nie jest za aborcją. Nie znam nikogo, kto chciałby mieć aborcję. Aborcja powinna być legalna, bezpieczna i rzadka. Idzie nowe. A dokładnie to jedzie. Poznajcie Aborcyjny Dream Team on tour.
czytamy w Wysokich Obcasach. Drim Tim mówi wam, że jest ołkej. Przysypani brokatem, zatopieni w różu posadzą kobiety na ginekologicznym krześle, gdzie różowiutkie szczypce wyjmą glutenowego bachora. Powolutku. Raz jedna nóżka. Potem rączka. Skrzydełko też? „Skrzydełko i nóżka w brokacie?”- dobry tytuł tekstu? Taka jest mroczna konsekwencja uznania, że zabicie człowieka w jego prenatalnej fazie rozwoju jest OK.Będzie jeszcze brutalniej. Będzie jeszcze mroczniej.
Bierzcie i korzystajcie z tego prawa wszyscy. Wy- laleczki Barbie w różu i brokacie oraz wy- wypielęgnowane Keny. Przeżarte hedonizmem i radością, że możecie bez konsekwencji zapładniać kolejne kobiety. Nie musicie nawet ubierać się w lateks. Feministki wam dały możliwość bycia wiecznymi dzieciakami. Bez odpowiedzialności i powagi życiowej. Bo „Aborcja jest OK”. Tyle, że konsekwencje i tak dopadną kobiety. Wiem, że oni mówią, iż nie ma czegoś takiego jak syndrom poaborcyjny.
Wyeliminowali post i przekonują, że karnawał trwa wiecznie. Jednak kiedyś zabawa się kończy. I nie jest wtedy OK. Ja jednak znam kobiety, które miały aborcję. Widziałem trudno skrywany smutek w ich oczach.
Jednak smutne oczy posypane brokatem wyglądają już OK, nieprawdaż?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/381784-aborcja-jest-ok-tak-samo-jak-pojscie-na-fast-fooda-jest-lepsza-bo-nie-ma-glutenu-ma-tez-brokat