Wczoraj w Melbourne Park rozpoczął się coroczny turniej tenisowy Australian Open. Zanim rozpoczęły się zmagania na kortach, widzów zelektryzował pojedynek trzech sław światowego tenisa. Starły się ze sobą legendy tego sportu, zdobywczynie Wielkiego Szlema, a istotą ich sporu stała się prawda o ludzkiej seksualności i naturze człowieka.
Pojedynek rozpoczęła Australijka Margaret Smith Court, najbardziej utytułowana zawodniczka w dziejach kobiecego tenisa: w latach 1960-1975 zwyciężczyni 64 turniejów wielkoszlemowych, w tym aż 24 w grze pojedynczej. Jej imieniem nazwano główną arenę w Melbourne, na której odbywa się Australian Open.
Jeszcze podczas swej kariery zawodowej, w 1970 roku, tenisistka porzuciła Kościół katolicki i przeszła do wspólnoty zielonoświątkowców. W 1991 roku została pastorką i posługuje w Perth, gdzie założyła Victory Life Center – organizację zajmującą się ochroną życia i tradycyjnej rodziny.
W 2017 roku, gdy w Australii zapowiedziano referendum w sprawie nadania przywilejów małżeńskich parom jednopłciowym, Court ruszyła do ataku. W maju opublikowała list otwarty do Alana Joyce’a, szefa linii lotniczych Quantas, który jest zdeklarowanym gejem i postanowił pomalować swoje samoloty na tęczowo. Napisała, że nigdy więcej nie będzie podczas swych podróży korzystać z usług jego firmy. Po tym wystąpieniu stała się obiektem zmasowanej krytyki w mediach lewicowo-liberalnych.
Na korcie Court słynęła z tego, że przeciwności nie zniechęcały jej, lecz – przeciwnie – mobilizowały do walki. Medialne ataki zdopingowały ją do kolejnych publicznych wystąpień. W jednym z wywiadów radiowych powiedziała, że transgenderyzm to iście diabelska sztuczka, sposób zdobywania poparcia przez środowiska LGBT przypomina jej metody propagandowe stosowane przez komunistów i nazistów, zaś orientacja homoseksualna jest najczęściej wynikiem molestowania seksualnego w dzieciństwie. Po tym wystąpieniu dla wielu mediów stała się wrogiem publicznym numer 1.
Court wypowiadała się także publicznie o tenisistkach, które otwarcie deklarują się jako lesbijki. Wyraziła żal, że Martina Navrátilová pogubiła się zupełnie w życiu i daje przez to zły przykład młodszym zawodniczkom. Ze smutkiem przyjęła też wiadomość, że Casey Dellacqua ma ze swą partnerką dziecko, które przez całe życie pozbawione będzie ojca.
Do wypowiedzi Court odniosła się Martina Navrátilová, również wielka mistrzyni tenisowa sprzed lat, która nazwała Australijkę „homofobką” i stwierdziła:
Jad, wydobywający się z jej ust, nie może być traktowany jedynie jako wyraz opinii. Ona aktywnie dąży do tego, by znieść równouprawnienie dla osób należących do mniejszościowej orientacji seksualnej.
Navrátilová a wraz z nią wiele innych osób zaczęły domagać się zmiany imienia kortu Margaret Court Arena w Melbourne. Nie zmusiło to jednak niepokornej Australijki do milczenia. Im bliżej było referendum, tym częściej wypowiadała się przeciw przywilejom małżeńskich dla par jednopłciowych. Mówiła na przykład, że legalizacja tzw. „homomałżeństw” oznaczać będzie destrukcję tradycyjnej rodziny. Przewidywała, że następnym krokiem może być likwidacja Dnia Matki i Dnia Ojca, ponieważ mogą one obrażać uczucia osób o odmiennej orientacji seksualnej. Z powodu tych wypowiedzi Court została usunięta z władz klubu Cottesloe Tennis Club.
Doszło do tego, że głos w sprawie byłej mistrzyni zabrał sam premier Australii Malcolm Turnbull:
Niezależnie od poglądów Court w kwestiach małżeństwa, ma ona prawo je głosić. I może latać taką linią lotniczą, jaką zechce. To jest legenda naszego tenisa. Nie zgadzam się na zmianę nazwy Margaret Court Arena, ponieważ upamiętnia ona jej ona jej sukcesy jako tenisistki oraz jej zasługi dla kraju.
W listopadzie 2017 roku odbyło się referendum, w którym 62 proc. obywateli (przy frekwencji 80 proc.) zadecydowało, że od tej pory małżeństwo nie jest już związkiem kobiety i mężczyzny, lecz związkiem dwojga osób niezależnie od ich płci. W ten sposób Australia stała się po Irlandii drugim krajem na świecie, który wprowadził takie rozwiązania prawne drogą referendalną.
W przededniu tegorocznego Australian Open sprawa Margaret Court znów wróciła na czołówki mediów. Głos zabrała bowiem inna sława kobiecego tenisa – Amerykanka Billie Jean King, w latach 1961-1980 zwyciężczyni 39 turniejów wielkoszlemowych w grze pojedynczej, deblu i mikście. Jest ona zdeklarowaną biseksualistką i działaczką LGBT, uhonorowaną w 2009 roku za swą działalność Medalem Wolności przez Baracka Obamę. Opowiedziała się ona za zmianą nazwy Margaret Court Arena i dodała, że gdyby była czynną zawodniczką, to nigdy by nie wyszła na kort nazwany takim imieniem.
Warto dodać, że obie tenisistki zmierzyły się ze sobą na tym obiekcie dwa razy w finale Australian Open. W 1968 roku triumfowała Billie Jean King, a rok później Margaret Smith Court. W tym roku nie spotkają się ze sobą nawet na trybunach, ponieważ Court po raz pierwszy od 1960 roku nie pojawiła się w Melbourne. Oświadczyła, że po brutalnych atakach, których doświadczyła w ostatnim czasie, nie chce pojawiać się w tym miejscu. Ciekawe, czy spotkałyby ją tam brawa (jak co roku), czy gwizdy (jak przewidywały media)?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/376818-poczatek-australian-open-w-cieniu-sporu-gwiazd-tenisa-o-homoseksualizm