Przyzwyczaiłem się już niby do tego, że mamy w Polsce potworne pomylenie pojęć. „Obrońcy demokracji” tak naprawdę próbują terroryzować demokratycznie wybraną władzę, porównania do stanu wojennego są rzucane bezrefleksyjnie a „wolność” rozumiana jest już zupełnie opacznie.
„Stypendium wolności”, czyli przedświąteczna zbiórka dla Mateusza Kijowskiego przekracza już jednak wszelkie granice przyzwoitości. I pretensje mam zarówno do tych, którzy byłemu liderowi KOD chcą dawać kasę, jak i do niego samego, który za zebrane 32 tysiące złotych przeżyje święta bez stresu.
CZYTAJ TAKŻE: Co za kabaret! Mateusz Kijowski i Elżbieta Pawłowicz dziękują za zbiórkę dla byłego lidera KOD. WIDEO
Mateusz Kijowski jest nawet fajnym gościem, ma niezłe poczucie humoru, jest zorientowany w wielu sprawach, rozmowa z nim, nawet jeśli nie zgadzamy się co do polityki może być satysfakcjonująca. Gdy jednak na horyzoncie pojawia się kasa, ten gość przestaje być fajny. Ma z tym jakiś gigantyczny problem, ale do momentu, gdy sprawia tym problemy tylko sobie, nic mi do tego. Gorzej gdy pieniądze dla Kijowskiego stają się demonstracją polityczną i ktoś wmawia mi, że trzeba Mateuszowi pomóc, bo klepie biedę. Polityka nie takie głupoty widziała, jeśli ktoś chce dawać, jego sprawa, chciałbym mieć pewność, że wie, co robi. I co mógłby z tymi pieniędzmi zrobić, gdyby nie czuł się w obowiązku ufundowania „stypendium wolności” facetowi, który jest zdrowy i może iść po prostu do pracy. Co do samego Kijowskiego, jestem pewien, że wie, co się wokół niego dzieje i to jest akurat okoliczność niesłychanie obciążająca. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby takie pieniądze przyjąć, gdy wokół jest tyle naprawdę biednych i potrzebujących osób. Brzmi to bardzo populistycznie, wiem, ale chcę w tej kwestii być bardzo jednoznaczny i nie ma co ubierać tego w inne słowa.
Miałem ostatnio wiele okazji, by napatrzyć się na prawdziwą biedę. Byłem wraz z „Drużyną marzeń”, wolontariuszami z Lubartowa na Ukrainie. Odwiedziliśmy z darami przedszkola, domy dziecka dla dzieci zdrowych i chorych, także świetlicę Caritas. Reportaż z tego wyjazdu znajdzie się w najnowszym, świątecznym wydaniu tygodnika „Sieci”. Dedykuję go Mateuszowi Kijowskiemu, ale polecam każdemu. Zaczyna się tak:
Patrzę na listę „marzeń” podopiecznych lwowskiego Caritas. Dokładnie tak, „marzeń”, a nie potrzeb, czy nawet życzeń. Ciarki przechodzą po plecach, a łzy same nabiegają do oczu. Marika marzy o… spinkach do włosów i to największa ekstrawagancja, jaką widzę w zestawieniu. Kristina potrzebuje swetra, Teresa chciałaby czapkę, a Diana ręcznik. Anastasia ucieszyłaby się z poduszki. Reszta próśb w większości dotyczy ubrań, nie muszą być nowe, dobrze gdyby po prostu były.
Dlatego właśnie „sukces” świątecznej zbiórki dla Kijowskiego nie wywołuje u mnie ani odrobiny uśmiechu, tylko obrzydzenie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/372321-sukces-swiatecznej-zbiorki-dla-kijowskiego-nie-wywoluje-u-mnie-ani-odrobiny-usmiechu-tylko-obrzydzenie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.