Doczekaliśmy się polskiej odsłony hollywoodzkiej afery Weinsteina. Oto kilka działaczek feministycznych oskarżyło w internecie dwóch dziennikarzy: jednego z Agory, a drugiego z „Krytyki Politycznej” o brutalne molestowanie seksualne.
Opisana na portalu Codziennik Feministyczny historia jest chwilami wstrząsająca. Czarnymi charakterami są tutaj dwaj panowie: szef wydawców serwisu Wyborcza.pl Michał Wybieralski oraz publicysta „Krytyki Politycznej” i zarazem absolwent Gender Studies PAN, Jakub Dymek. Ta historia to nie tylko końskie zaloty ze strony obu panów, ale również brutalne chamstwo i przemoc fizyczna. Oskarżycielkami są cztery panie, które postanowiły publicznie – pod nazwiskiem – podzielić się swoimi przeżyciami. Jedna z nich opowiada:
„Byliśmy partnerami, był bliską mi osobą. Przez dłuższy czas prosił mnie o rękę. Odmawiałam, nie byłam gotowa. W końcu pan redaktor był uprzejmy mi tę rękę rozwalić. Gdy ktoś roztrzaskuje ci szklane drzwi na ręce, kiedy widzisz tryskającą krew, a potem przez długi czas masz strupy i blizny, to choć te fizyczne powoli bledną, to doświadczenie przemocy i totalnej bezsilności pozostaje. Innym razem powiedziałam, że ma się odczepić, dać mi spokój i zniknąć. Wówczas z nienawiścią i szaleństwem w oczach z całej siły przywalił mi głową w nos. Na szczęście w jego nasadę. Gdyby wycelował kilka centymetrów niżej, nos byłby złamany. Tłumaczył potem, że celował w czoło, a dostałam w nos tylko dlatego, że był pijany i nie trafił.”
Gdy czyta się coś podobnego, trudno już mówić o molestowaniu, to raczej opis ataku psychopaty, który – całkowicie bezkarny – wyżywa się sadystycznie na podwładnej. Pierwszy wniosek, jaki nasuwa się z tej i kolejnych przytoczonych w cytowanym tekście historii, jest taki, że chamstwo, molestowanie czy przemoc fizyczna nie ograniczają się wyłącznie do marginesu społecznego. Mogą zdarzyć się wszędzie. I zapewne zdarzają się wszędzie. Dlatego należy z nimi walczyć, zwłaszcza że opisane przypadki podpadają wręcz pod kodeks karny. Jednak jest w tym wyznaniu kilku pań coś, co wywołuje mieszane uczucia. Trudno pojąć, jak takie sytuacje mogły mieć miejsce (a z tekstu wynika, że trwały przynajmniej od jakiegoś czasu) w środowisku, które chce uchodzić za szczególnie wyczulone na prawa kobiet. Zwłaszcza, że – jak dowiadujemy się z dalszej części tej historii – do ataku fizycznego doszło na oczach innych osób. Mało tego, „przyjebanie z bańki” (to cytat) było potem powtarzane w tym towarzystwie jako doskonała anegdota. A teraz nagle okazuje się, że jest z tego wielka afera.
Mam wrażenie, choć niepoparte żadnymi dowodami, że na Czerskiej zapalono zielone światło do walki z molestowaniem, bo ktoś wyczuł w tym ideologiczny potencjał. Walczymy w Agorze z molestowaniem, bo zależy nam na tym, aby kobiety czuły się u nas bezpiecznie – zdają się mówić ważne osoby z redakcji „Gazety Wyborczej”. A teraz czas, aby inni poszli w nasze ślady. Tylko czekać, aż z redakcji X, wydawnictwa Y czy z uczelni Z zaczną wypływać podobne historie. Wkrótce wszyscy zostaniemy postawieni przed przymusem tropienia wokół siebie prawdziwych lub domniemanych sprawców i ofiar molestowania. A jeśli ich nie wytropimy i nie ujawnimy, to znaczy że zapewne ich ukrywamy, jesteśmy zwolennikami patriarchatu i gardzimy kobietami. Mówiąc krótko obawiam się, że tu nie tyle (a w każdym razie nie przede wszystkim) o prawa kobiet idzie, ale o kolejne pranie mózgów.
Nie oznacza to oczywiście, że molestowanie jest fikcją. Nie oznacza to również, że nie wierzę w opisane wyżej historie z Agory. Ale zauważam, zwykle niedostrzeganą przez współczesną lewicę, zależność między promocją wolności seksualnej i permisywizmu obyczajowego z postępującym zdziczeniem relacji międzyludzkich. Metodą walki z barbarzyńskimi zachowaniami nie jest ideologiczna kampania wywołująca atmosferę podejrzliwości lecz dobre wychowanie, edukacja i kultura.
Na razie mamy jednak do czynienia z bolszewickim rytuałem. Jeden z oskarżonych o molestowanie, Michał Wybieralski złożył już oficjalną samokrytykę. Drugi – Jakub Dymek – zarzeka się, że jest niewinny i został wrobiony w aferę przez swoją byłą partnerkę. Jako dowód ma zapis ostatniej rozmowy ze swoją dziewczyną.
Nie pojmuję świata liberalnej lewicy. Nie chciałbym w nim żyć, ani nie chciałbym, żeby żyły w nim moje dzieci. Wyciąganie na jaw prywatnych rozmów z najbliższą osobą (aby potem wykorzystać je przeciwko rozmówcy) to rzeczywistość zbyt koszmarna, jak na moją staroświecką wrażliwość.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/369132-molestowanie-w-agorze-czy-rzeczywiscie-chodzi-tu-tylko-o-bezpieczenstwo-kobiet