Wyrok opolskich sądów warunkowo umarzający na okres dwóch lat sprawę lekarki, która przyjmowała poród córek-bliźniaczek sztangisty Bartłomieja Bonka jest ostateczny. Sąd Najwyższy oddalił we wtorek kasację ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego w tej sprawie.
Córki państwa Bonków urodziły się w listopadzie 2012 r. Jedna z nich zmarła w lutym 2014 r. - na skutek ciężkich powikłań neurologicznych.
Widzimy tragedię, jaką przeżyli państwo Bonk. Ale SN jest sądem prawa. Badamy, czy doszło do rażących naruszeń prawa wskazywanych w kasacji i czy autor tej kasacji wykazał, iż te naruszenia były i mogły mieć wpływ na treść wyroku. Nie wykazał
—powiedział w uzasadnieniu wtorkowego postanowienia sędzia SN Krzysztof Cesarz.
Dodał, że kasacja w rzeczywistości była polemiką z ocenami sądów obu instancji - a nie taka jest rola kasacji.
Jak dodał SN, sądy orzekające w sprawie wzięły pod uwagę wszystkie okoliczności oceniając stopień winy oraz społecznej szkodliwości czynu oskarżonej. Sędzia Cesarz zaznaczył, że sądy nie zdjęły odpowiedzialności z oskarżonej, ale oceniły ją w ramach całości materiału dowodowego.
Wewnętrzne postępowanie przeprowadzone w szpitalu wykazało, że podczas odbierania porodu doszło do błędu medycznego. Takie były też ustalenia prokuratury, która skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw lekarce Hannie Żwirskiej-Lembrych (od początku postępowania zgadzała się na podawanie nazwiska, we wtorek tą zgodę potwierdził jej obrońca).
We wrześniu 2015 r. Sąd Rejonowy w Opolu uznał winę lekarki i umorzył wobec niej postępowanie warunkowo na okres 2 lat. Sąd Okręgowy w Opolu w lipcu 2016 r. zmienił wyrok w zakresie opisu czynu, w pozostałej części utrzymał wyrok sądu rejonowego w mocy.
Sądy orzekając w sprawie wzięły m.in. pod uwagę kwestie organizacji pracy, jaka miała miejsce na oddziale i w szpitalu - np. to, że mimo wcześniejszej decyzji doktor Żwirskiej-Lembrych o cesarskim cięciu zmienił ją nieżyjący już ordynator oddziału (zmarł jeszcze przed wyrokiem I instancji), który zarządził poród siłami natury. Zdaniem opolskich sądów - gdyby nie decyzja ordynatora, przecząca decyzji oskarżonej, to być może nie doszłoby do dramatycznych wydarzeń z listopada 2012 r. i późniejszych. Ponadto sądy uwzględniły wzorową opinię o wcześniejszej pracy oskarżonej - zarówno wśród pacjentów, jak i innych lekarzy.
**Oskarżona według swojej najlepszej wiedzy i doświadczenia, mając świadomość decyzji, które zostały podjęte przez ordynatora, kontynuowała te zamierzenia usiłując przyspieszyć poród
—uzasadniał w 2015 r. sąd.
I dodawał:
Te wszystkie okoliczności zaważyły na tym, że w ocenie sądu stopień winy oskarżonej nie był znaczny i pozwalał na warunkowe umorzenie sprawy.
Prok. Robert Tarsalewski z Prokuratury Krajowej - wnosząc we wtorek o uwzględnienie kasacji - mówił przed SN, że „wyrok musi być czytelny i zrozumiały, a odczytanie intencji opolskich sądów jest trudne”. Obrońca lekarki mec. Andrzej Kurkiewicz ripostował, że „nie jest tak, że zrozumiały jest tylko wyrok skazujący”, lecz zrozumiały jest taki, który jest sprawiedliwy.
Rozstrzygnięcie nie jest satysfakcjonujące (…) tu jest wina, a nie ma żadnej kary. Takie jest prawo i wydaje mi się, że prawo trzeba zmienić
—powiedział po wyroku dziennikarzom obecny w SN Bartłomiej Bonk. Dodał w tej sprawie, że „ma poczucie niesprawiedliwości”.
W procesie cywilnym rodzinie Bonków przyznano 1 mln zł zadośćuczynienia. Udział w postępowaniu cywilnym - jak informowano przed rokiem - zgłosiła opolska prokuratura okręgowa.
Oddzielna sprawa lekarki toczy się jeszcze przed sądem lekarskim.
ann/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/367016-sad-najwyzszy-utrzymal-wyrok-ws-lekarki-przyjmujacej-porod-corek-sztangisty-bartlomieja-bonka