Dziś, 1 listopada, znalazłem się na polskim cmentarzu w Tengeru w Tanzanii. Przez lata ta nieduża miejscowość, położona u stop góry Meru, w pobliżu Aruszy (trzeciego co do wielkości miasta w kraju) była miejscem schronienia dla tysięcy Polaków na afrykańskim kontynencie.
W czasie II wojny światowej powstał tu – na terenie ówczesnej brytyjskiej kolonii Tanganika – obóz dla polskich uchodźców. Byli to głównie zesłańcy do syberyjskich łagrów, którzy razem z Armią Andersa wyszli ze Związku Sowieckiego. Najwięcej było wśród nich kobiet, dzieci oraz mężczyzn niezdolnych do walki. W latach 1942-1950 stworzyli w Tengeru zwartą i sprawnie zorganizowaną społeczność. Założyli kościół, cerkiew, bożnicę, szpital, przychodnię lekarską, szkoły podstawowe i średnie, przedszkole oraz dobrze prosperujące gospodarstwo rolne. Istniało harcerstwo, teatr, drużyny sportowe.
Po likwidacji obozu przez władze brytyjskie w 1950 roku większość dorosłych i dzieci, obawiając się powrotu do opanowanej przez komunistów Polski, rozjechała się po świecie. Około tysiąca osób pozostało jednak na miejscu, zajmując się głównie prowadzeniem plantacji i hodowlą zwierząt.
Ich sytuacja zmieniła się po dekolonizacji, gdy Tanganika i Zanzibar ogłosiły niepodległość, a następnie połączyły się, tworząc w 1964 roku nowe państwo – Tanzanię. Pierwszy prezydent tego kraju, Julius Nyerere, główny ideolog socjalizmu afrykańskiego, wprowadził ten ustrój w młodym państwie. Doszło wówczas do nacjonalizacji banków, górnictwa i przemysłu oraz kolektywizacji rolnictwa. Wśród wywłaszczonych znaleźli się również Polacy. Stworzona przez nich prężna farma zamieniona została na Państwowy Instytut Rolniczy. Nic więc dziwnego, że większość z osiedleńców zdecydowała się opuścić Afrykę. Pozostała tylko niewielka społeczność. Jeszcze do końca lat 90-tych miała ona swój Dom Polski w Tengeru, gdzie odbywały się regularnie różne spotkania i imprezy.
Ostatnimi strażnikami tego miejsca było małżeństwo Sabina i Edward Wójtowiczowie. Ona zmarła w roku 1985, a on w 2015. Oboje spoczywają dziś na cmentarzu polskim w Tengeru, którym sami opiekowali się przez kilkadziesiąt lat. Pochowanych jest tam 150 naszych rodaków, którzy zmarli głównie na choroby tropikalne.
Co roku 1 listopada zjeżdżają się w to miejsce Polacy, by modlić się przy mogiłach wygnańców. Dziś przybyło tu siedmiu księży misjonarzy z różnych zakątków Tanzanii, którzy wspólnie odprawili Mszę za dusze zmarłych. Obecne były również polskie siostry zakonne, świeckie misjonarki z SMA (Stowarzyszenie Misji Afrykańskich) oraz kilka innych osób.
Polscy franciszkanie z pobliskiej Aruszy pielęgnują pamięć o tym miejscu, dbają o cmentarz, opiekują się pozostawionym archiwum. Mówią, że to ich obowiązek, ponieważ w czasach, gdy Polska była zniewolona, to właśnie w Tengeru zachował się skrawek Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Mógł on istnieć tylko dlatego, że znaleźli się ludzie, którzy – jak w wierszu Herberta – nieśli ją w sobie po drogach świata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/365097-tengeru-w-tanzanii-tu-byl-skrawek-wolnej-polski-gdy-kraj-pozostawal-zniewolony
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.