„Nie pozwalam, żeby choroba wpłynęła na wykonywanie moich obowiązków, prowadzę dom”; „swoje życie zawierzyłam Bogu, dzięki niemu odzyskałam wewnętrzny spokój”, „jestem szczęśliwą matką i żoną” – tak o życiu po strasznej diagnozie, mówiącej o nowotworze piersi, opowiadają Polki biorące udział w kampanii „Wykorzystaj czas na życie”. Honorowy patronat nad akcją objęła Pierwsza Dama, Agata Kornhauser-Duda.
Autorki kampanii edukacyjnej „Wykorzystaj czas na życie” przekonują o tym, że zaawansowany rak piersi nie musi być wyrokiem. W ramach akcji odbywają się m.in. warsztaty, podczas których chore panie i ich rodziny spotykają się z psychoonkologiem. Swoistą terapią jest dla pacjentek także otwarte dzielenie się ze światem swoimi historiami. Można je znaleźć na stronie wykorzystajczasnazycie.pl a także facebookowym profilu kampanii. CZYTAJ TEŻ
Diagnozę usłyszałam w wieku 31 lat. Lekarz przekazał mi ją od tak – bez emocji, jakby mówił o grypie. Nigdy nie zapomnę tych słów - rak piersi z przerzutami do węzłów. Szłam wtedy ulicą i wyłam
– wspomina pani Małgorzata z Knurowa. Kobieta wspomina operację, radioterapię, hormonoterapię. I dzieli się szczęśliwym zakończeniem. – Po 4,5 roku hormonoterapii zaszłam w ciążę (nieplanowaną)! Ciąża rozwijała się dobrze. Wyszłam za mąż i urodziłam wspaniałą córeczkę, która jest naszym cudem.
Jestem pazerna na życie! W całym tym trudnym „zamieszaniu z rakiem” najważniejsze jest znalezienie czegoś dla siebie, co daje siłę i energię do życia. Swoje życie zawierzyłam Bogu, dzięki niemu odzyskałam wewnętrzny spokój
– opowiada z kolei Izabela Czyż ze Słupska, która pierwszy raz zachorowała 18 lat temu, a drugą diagnozę, stwierdzającą bardziej zaawansowaną formę raka, usłyszała trzynaście lat później.
Miałam przerzuty do węzłów chłonnych. Leczenie było bardziej agresywne . Usunięto mi pierś oraz węzły chłonne zostałam poddana chemioterapii (3 czerwone, 3 białe) i radioterapii, dostałam herceptynę. Początki po drugiej diagnozie były bardzo ciężkie – rodzice, rodzeństwo, mój Mąż i dzieci bardzo to przeżyli. Wszyscy byliśmy w emocjonalnym potrzasku. Od momentu drugiej diagnozy do etapu leczenia było bardzo źle. W tej chwili nie przyjmuję żadnych leków. Jestem tylko pod stałą kontrolą onkologów. Po leczeniu wróciłam do pracy. Pracuję z młodzieżą w szkole jako nauczyciel. Od roku jestem wolontariuszką i spotykam się z kobietami chorymi na raka piersi na różnym etapie leczenia. Niesienie pomocy innym bardzo mnie uskrzydla
– dodaje pani Izabela. O tym, jak wielka może być siła determinacji i oddania przekonuje opowieść Jolanty Goińskiej, cierpiącej na zaawansowaną postać nowotworu piersi. Kobieta przeszła bardzo ciężkie leczenie – półroczną chemioterapię, mastektomię, radioterapię, hormonoterapię.
Po trzech latach spotkał mnie kolejny cios, kiedy moje markery oszalały i po szczegółowych badaniach usłyszałam, że mam przerzuty do kości i na wątrobę. Oznaczało to przyjmowanie kolejnych hormonów i… kilka dodatkowych kilogramów. Obecnie moje markery znowu wariują, a my szukamy przyczyny, ale przede wszystkim nie poddajemy się! Walczymy!
– zapewnia pani Jolanta.
Zawodowo nie pracuję, ale oddaje się pracom w gospodarstwie sadowniczym, które prowadzimy wraz z Mężem. Nie pozwalam, żeby choroba wpłynęła na wykonywanie moich obowiązków, sama także prowadzę dom – zupełnie jak wtedy, kiedy byłam zdrowa. W wolnych chwilach oddaje się swoim pasjom – kocham naturę i uwielbiam zajmować się i pielęgnować moje rośliny – niezależnie, czy są domowe, czy ogrodowe. Czasem lubię jednak po prostu usiąść i zanurzyć się w świecie książek albo szydełkować. Zawsze chętnie też spotkam się ze swoimi przyjaciółmi. Ponadto jestem typem kolekcjonera – kolekcjonuję lalki i na dzień dzisiejszy mam ich ponad 650! Są moją pasją i radością, bo każda wiąże się z jakąś chwilą, wydarzeniem lub z osobą. Jednak jakbym miała wybrać moją najbardziej ulubioną pasję – byłyby nią podróże i to niezależnie, czy te bliskie, czy dalekie. Poznawanie nowych miejsc i ludzi jest cudowne!
– mówi.
W powszechnej świadomości utrwaliło się przekonanie, że jedynie wcześnie wykryty rak daje szansę na wyleczenie i powrót do normalnego życia. Osoby, u których zdiagnozowano najbardziej zaawansowane stadium choroby były dotąd spychane na margines życia społecznego, a poza terapią paliatywną nie proponowano im właściwie nic więcej. Na szczęście jednak z roku na rok rośnie świadomość społeczna na temat raka piersi, także w tej najcięższej, najbardziej zaawansowanej postaci – nowotworu rozsianego. Akcja, której patronuje Pierwsza Dama ma przekonać, że kobiety obarczone tak poważną chorobą potrafią wspaniale funkcjonować, pracować, wychowywać dzieci – słowem, żyć pełnią życia. CZYTAJ TEŻ
Dynamicznie rozwijają się także badania nad nowymi lekami onkologicznymi a także ich wdrożenia.
Kilka lat temu głośno było o pojawieniu się leków (Herceptyna) dedykowanych osobom z nadmierną ekspresją receptora HER2, co ułatwiło leczenie wielu kobiet. Jest jednak ogromna grupa pań, które cierpią na tzw. hormonozależnego raka piersi, w komórkach którego stwierdza się ekspresję receptora estrogenowego. Medycyna co prawda dysponowała i dysponuje sposobami na opóźnienie postępów tej choroby, tyle tylko, że ten rak zaczął się bronić i uodparniać. Leki, które powstały w ostatnich latach, takie jak palbocyklib, znany pod handlową nazwą Ibrance, działają synergicznie – zwiększają siłę działania innych leków hormonalnych
– mówił naszemu portalowi prof. hab. med. Tadeusz Pieńkowski, Prezes Polskiego Towarzystwa do Badań nad Rakiem Piersi, były konsultant wojewódzki ds. onkologii klinicznej.
Lek przełamujący hormonooporność (i, w dużym uproszczeniu, zastępujący chemioterapię) czeka na opinię specjalistów z Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Od niej zależy, czy preparat będzie refundowany, a co za tym idzie dostępny szerokiej grupie Polek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/364750-kobiety-chore-na-raka-piersi-chcemy-zyc-pracowac-kochac