Kuriozalny, ale i symboliczny atak „Gazety Wyborczej” na Patryka Jakiego - który „miał stać pod blokiem” - poruszył, jak widzimy, bardzo żywą strunę.
Był to atak/zarzut zapewne w jakiejś mierze przypadkowy, weekendowy, ale to niewiele zmienia, bo jest w nim echo szerszego problemu. Po stronie opozycyjnej coraz częściej pojawiają się próby przedstawiania obozu IV RP jako złożonego z ludzi bardzo prostych, sfrustrowanych, niewykształconych, którzy swój gniew na elity odreagowują wynosząc do władzy podobnych sobie. Podobnie portretuje się często także całe społeczeństwo polskie, które męczy i dręczy lepszych od siebie, a więc tradycyjne elity III RP. Jest to zjawisko naturalne w obliczu niebywałej klęski doświadczanej przez dotychczasowych rządców kraju, ale także rzecz tę sytuację utrwalająca. Bo „lepsi” zamykają się w wyniosłym getcie, tracąc kontakt z rzeczywistością.
Gdy w środę „Gazeta Wyborcza” analizowała dwa lata dobrej zmiany, zamieściła m. in. wywiad z socjologiem Maciejem Gdulą, który tak opisuje wyborców PiS:
Faktycznie PiS popiera sporo pracowników fizycznych, ale to tylko część ich zaplecza. Istnieje też coś takiego jak „pisowska ofiara”. Wiele z nich to osoby z klasy średniej. Każdy z nas zna takiego człowieka. Ta tożsamość polega na odczuciu, że niczego się nie kontroluje, wszystko robią inni. Poparcie takich osób dla PiS-u opiera się na założeniu, że Kaczyński ich pomści, wyrówna krzywdy.
I dalej:
Ale jest też druga tożsamość charakterystyczna dla klasy średniej. Dla ludzi, którzy są poniżej swoich aspiracji, ale całkiem nieźle im się powodzi, można nawet powiedzieć, że w pewien sposób to wygrani etapu transformacji. Oni popierają PiS nie dla zemsty, nie dla pieniędzy, tylko dlatego, że chcą mieć choćby symboliczną cząstkę władzy nad światem. Mają poczucie wyższości wobec starych elit: oni są zdegenerowani, my - krystalicznie czyści. Mają też poczucie mocy wobec słabszych. To widać po tym, co opowiadają o uchodźcach. Nie chodzi o żaden strach czy poczucie bezpieczeństwa, ale o poczucie siły. Teraz mogą im powiedzieć: wy możecie cierpieć, nie obchodzicie mnie.
Każde zdanie tej wypowiedzi zasługuje na polemikę. Bo elektorat każdej partii chce cząstki władzy nad światem. Z kolei poczucie wyższości było elementem szczególnie eksponowanym przez polityków i zaplecze Platformy: oto piąty, szósty czy siódmy raz pokonujemy pisowskiego potwora, walimy kijem w klatkę, on się wścieka, a my się świetnie bawimy. Ten mechanizm psychicznej dominacji obejmował nie tylko elity, ale i często również elementy klas niższych i najniższych, które w ten sposób albo potwierdzały swoje aspiracje, albo wyższość np. nad lokalnymi elitami patriotycznymi czy katolickimi, spychanymi do roli wymierających „dinozaurów” i nie znających świata „moherów”.
Ale co innego wydaje mi się uderzające: zauważalne wyraźnie przypisywanie wyborcom PiS czynnika frustracji, zablokowania, kipiącej chęci zemsty. To uderzające, bo jeśli spojrzymy na fakty, to zauważymy, że przez lata politycznej dominacji Platformy nie doszło do żadnych incydentów, które można uznać za dowód takiej postawy; były marsze, pikiety, ale właściwie żadnej przemocy. Nawet Marsz Niepodległości (impreza narodowców) był sztucznie sprowadzany do wydarzenia mającego kojarzyć się z przemocą.
A po dwóch latach opozycyjności, po stronie III RP mamy już samospalenie, powstanie agresywnych bojówek, wzywanie wojska do buntu, blokowanie gmachów publicznych, blokowanie Wawelu, eskalację histerii do poziomu szaleństwa, niebywałą wulgaryzację języka. A wcześniej sama perspektywa utraty władzy przez PO pchnęła byłego członka tej partii do próby zabójstwa lidera i zabójstwa członka PiS. A i na codziennym poziomie społecznym bardzo często słyszymy o agresywnych (również w rodzinach) zwolennikach KOD czy opozycji, którzy nie potrafią spokojnie zjeść obiadu, by nie wybuchnąć jadem na „Kaczora”. A i wcześniej, w opozycji, nie mogli zdzierżyć samego faktu, że PiS istnieje.
Jeśli mówimy o partii, która w niektórych sondażach zbiera niemal połowę głosów, to znajdziemy tam różne zachowania i różne grupy społeczne. Ale ciągłe poniżanie tych ludzi poprzez przypisywanie odmawianie im prawa do dokonywania racjonalnych wyborów, poprzez swego rodzaju „odczłowieczenie”, sprowadzanie do pozycji „wściekłych zwierząt”, nie jest żadną analizą socjologiczną. To jest tylko propaganda uprawiana pod pozorem nauki. Bo za tym kryje się szersza sugestia: wyborcy prawicy dokonują wyłącznie wyborów emocjonalnych, można ich analizować jedynie na poziomie psychologii bądź psychiatrii, a nie decyzji racjonalnych.
Ale może to tylko bezradność, wynikająca z niezrozumienia zasadniczego podziału w Polsce: czy Polska ma sens, czy też sensu nie ma.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/364604-samospalenia-radykalne-bojowki-ponizanie-wyborcow-pis-kto-w-polsce-jest-naprawde-sfrustrowany