Przez media społecznościowe przetoczyła się akcja #MeToo będąca odpowiedzią na ujawnienie informacji o amerykańskim producencie filmowym Harrym Weinsteinie, który przez 30 lat miał składać współpracującym z nim kobietom dwuznaczne propozycje. Kobiety, które na całym świecie przyłączyły się do akcji, ujawniają, że i one były molestowane, wyrażając w ten sposób solidarność z ofiarami Weinsteina i wyciągając na światło dzienne skalę problemu.
Akcja ta wzbudziła mieszane uczucia. Krytycy zarzucają uczestniczącym w niej kobietom, że „uprawiają lans”, że poddają się kolejnej modzie. Wskazują też na niekonsekwencję promotorek akcji, bo nie słychać, aby biorące w niej udział liczne celebrytki równie gorliwie domagały się ukarania Romana Polańskiego za dokonany przez niego jeszcze w latach 70. gwałt na nieletniej. Wątpliwości krytyków budzą też np. zastrzeżenia francuskich feministek, które nie chciałyby zaostrzenia kar za molestowanie, bo mogłoby to dotknąć imigrantów.
To wszystko tylko część prawdy. Bo jeśli odrzucić wkradającą się do tej akcji lewicową ideologię, to nie okaże się nagle, że problem molestowania znikł, bo jest wydumany. Aż dziwne, że nie dostrzegamy tego w Polsce, gdzie – w odróżnieniu od wielu, naprawdę przez lata patriarchalnych, społeczeństw Zachodu – możemy przecież szczycić się długą tradycją (fakt, że ograniczoną do wąskich sfer) upodmiotowienia kobiet. Tymczasem wiele z nich musi stykać się z różnymi niepożądanymi zachowaniami. I nie chodzi tu w głównej mierze o najbardziej okrutne, barbarzyńskie ataki, takie jak gwałt, ale te codzienne: niechciany dotyk, chamskie zaczepki, protekcjonalne uwagi. Kto ma uszy i chce słuchać, ten usłyszy takie historie od wielu – bardzo różnych – kobiet, wcale niekoniecznie feministek. Tyle, że przywykliśmy, aby machać na to ręką. Bo nic się nie da zrobić, bo to kwestia wychowania, kultury.
Otóż tak właśnie. To kwestia wychowania i kultury. Szacunku dla drugiego człowieka. Chamstwo nie ma barw ideowych. Żaden kulturalny mężczyzna – bez względu na wyznawany światopogląd – nie powinien przechodzić obok zjawiska molestowania kobiet obojętnie. Wiele kobiet apeluje do sceptyków: wyobraźcie sobie, że ktoś wulgarnie zaczepia waszą matkę, żonę lub córkę. No właśnie. Wyobraźcie sobie, jeśli macie wyobraźnię. I jeśli macie żonę lub córkę (warto ją mieć – kolejny przyczynek do edukacyjnej roli rodzicielstwa). Każdy ojciec, będąc świadkiem chamskich zachowań wobec jego córki, na pewno zareaguje. Skoro tak, to skąd ta znieczulica?
Niektórzy mówią, że kobiety, wyznając sobie wzajemnie – nawet na mediach społecznościowych – iż padły ofiarami molestowania, czują się raźniej. Nie wiem, czy tak to działa. Bo od tego, że czują się raźniej, świat się nie zmieni. Dostrzegam za to w tej akcji ogromny walor edukacyjny. Posty kobiet czytają także mężczyźni. I tak naprawdę to do nich są one skierowane. To apel o refleksję, o chwilę zastanowienia, o reakcję. Sądzę, że prawdziwi mężczyźni – a takich na szczęście nie brak – potrafią to właściwie odczytać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/363159-nie-mieszajmy-do-wszystkiego-ideologii-problem-molestowania-kobiet-nie-jest-wydumany