Od pewnego czasu zaczęły docierać do mnie informacje o tych ludziach. To było frapujące. Kim są? Jak wyglądają? Gdzie bywają? Takie pieniądze, no może nieco mniejsze, przywoływały mi w pamięci postaci z początków lat 90-tych. Zwaliste torsy, karczycha, bicepsy, ordynarne twarze, kaczkowaty chód. Ale i łysiny, okulary, pospolitość.
I wreszcie ich zobaczyłem. Ale nie ich. Jednego! A raczej przykuł moją uwagę. Wtedy jednak nie był o nic podejrzewany. Ot rzutki, elastyczny, nawet nie biznesmen. Jedynie ze śmiałym pomysłem, otwartą głową. Tak się przedstawiał. Tacy potrafią zawojować świat. Takim Platforma Obywatelska stworzyła możliwości i perspektywy. Ośmieliła ich!
Kiedy pojawił się w oku kamer ustawionych w sali, gdzie obradowała ta Komisja, a za ich pośrednictwem, na ekranie mojego telewizora - zajaśniało. Luksusowy garnitur, idealnie skrojony, a raczej idealnie leżący, bo kupiony gotowy, biel koszuli, wręcz kłująca w oczy, idealnie zawiązany krawat (nie tak jak u wielu mężczyzn mediów), doskonale ostrzyżone i ufryzowane, szpakowate włosy. No i ta twarz. Regularne, męskie rysy, gładka cera bez zarzutu, pokryta umiarkowaną opalenizną z widocznymi śladami dokładnie wygolonego, ciemnego zarostu. Reszty mogłem się tylko domyślać. A więc wymuskane, delikatne dłonie, z zadbanymi paznokciami, eleganckie derby bądź oksfordy i smuga najdroższych męskich perfum, dobranych dla bruneta na porę przedpołudniową.
Wypisz, wymaluj mieszanka Richarda Gere, Warrena Beatty i Pierca Brosnana w szczycie ich świetności. A wszystko to osnute jakimś dostojeństwem. Jakże inaczej wyglądali pozostali obecni. Mówił spokojnie, z dużą pewnoscią siebie. Choć już język, jakim się posługiwał, nie rzucał na kolana. Ot, typowy prawnik.
O wiele ciekawsze było, co mówił. A więc żona pracowała wprawdzie w BGN-ie warszawskiego Ratusza, ale nigdy nie rozmawiali na tematy zawodowe (sic!). No, nie mogę! Toż to nawet niejaki Czesław Kiszczak powiedział swojej żonie o „Bolku”, a tu taka dyskrecja?! Już od dawna oboje powinni pracować w ministerstwie ds. tajnych i najtajniejszych. Na najwyższych stanowiskach! Z wielką korzyścią dla bezpieczeństwa Państwa!
A potem… Potem wyznał, iż był w ZUS-ie. Dowiedział się tam, ile wyliczyli mu emerytury. Usłyszał: 200 złotych! To zabrzmiało, jak wyrok. Przeraził się! Przeraził się widma grożącej mu na stare lata śmierci głodowej, pod mostem bądź też gdzieś na śmietniku. Wysupłał więc ze swych oszczędności zgromadzonych krwawicą, ostatnie półtora miliona złotych, po czym zainwestował je w niezwykle - jak to określił - ryzykowne przedsięwzięcie. Miało mu ono dać - w razie powodzenia - kilkadziesiąt milionów złotych zysku. Dużo? Dużo! Ale duży zysk musi wiązać się z dużym ryzykiem. A ryzykować przecież musiał! Nie miał wyjścia! Widmo głodowej śmierci szczerzyło zęby.
Grzegorz M. - były dziekan ORA w Warszawie został właśnie zatrzymany przez CBA, pod poważnymi zarzutami korupcyjnymi w związku z tzw. aferą reprywatyzacyjną w stolicy. Sąd Okręgowy we Wrocławiu przychylił się do wniosku prokuratury i wydał decyzję o zastosowaniu środka zapobiegawczego w postaci aresztu tymczasowego na trzy miesiące. Sąd Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie tymczasowo zawiesił Grzegorza M. we wtorek, w czynnościach zawodowych.
Ot, rzutki, elastyczny, nawet nie biznesmen. Ze śmiałym pomysłem, otwartą głową. Tacy potrafią zawojować świat. Takim Platforma Obywatelska stworzyła możliwości i perspektywy. Ośmieliła ich!
Ilu jeszcze ośmieliła?
August C.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/362987-very-very-important-person