Tylko w ubiegłym roku na polskim rynku zadebiutowały 63 nowe browary. Wniosek? Będzie więcej piwnych smaków, miejsc pracy i wpływów z podatków.
To było pierwsze takie spotkanie w historii. Na Kongresie Pracowników Branży Piwowarskiej przy wspólnym stole spotkali się pracodawcy i pracownicy reprezentujący największych producentów piwa w Polsce, browary regionalne, rzemieślnicze i mikrobrowary. Obok nich usiedli przedstawiciele branży handlowej, plantatorzy chmielu, dostawcy słodu, urzędnicy z Ministerstwa Rozwoju i eksperci od rynku pracy. Dyskusja była chwilami gorąca, a wniosków wiele. Najważniejszy chyba to ten, żeby branży nie cisnąć za bardzo regulacjami, bo obecne przepisy pozwalają nie tylko na stabilny rozwój producentom piwa, ale też zapewniają ok. 10 mld zł wpływów z podatków do państwowej kasy oraz gwarantują zatrudnienie ok. 200 tysięcy osób w browarnictwie i sektorach z nim powiązanych.
Dynamiczny rozwój sektora nie byłby możliwy bez wspierającej polityki państwa
– zaznaczył Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Browary Polskie. Drugi ważny wniosek to ten: że największe szanse na sukces mają producenci, którzy potrafią słuchać klientów, bo to ich wybory decydują o kierunku rozwoju branży.
Lekkie piwa górą
Jeszcze 15 czy 10 lat temu amatorzy piwa dzielili się na tych, którzy wolą jasne lub ciemne. Dziś swoich zwolenników mają radlery, lagery, pilznery, portery, koźlaki, a także bardziej niszowe style, jak APA czy IPA. Oferta browarów jest tak bogata, że nie mogą na nią narzekać nawet wytrawni piwosze. W samym tylko 2016 r. polscy piwowarzy wypuścili na rynek ponad 1,5 tysiąca nowości, rok wcześniej – ponad tysiąc. Swoje „piwne typy” znaleźli wśród nich zarówno fani tradycyjnych lagerów, jak i ci, którzy wolą nietypowe smaki, aromaty i dodatki. Niezależnie jednak od osobistych preferencji, dla ponad połowy Polaków (56 proc.) najważniejszym kryterium decydującym o wyborze piwa, jest jego smak. Na drugim miejscu jest marka (38 proc.), potem – ex aequo - gatunek i jakość (po 21 proc.). Zdecydowanie mniej istotna jest zawartość alkoholu (11 proc.) . Oznacza to, że statystyczny Kowalski nie sięga po piwo po to, by poczuć działanie „procentów”. Jeśli zamierza się upić, zwykle wybiera wódkę. To właśnie ona – w świetle przeprowadzonego w tym roku przez CBOS ogólnopolskiego badania modeli picia alkoholu – jest trunkiem o mocno wyskokowym charakterze. Wódkę Polacy najczęściej wybierają do celebrowania wydarzeń towarzyskich, podczas gdy piwo równie dobrze smakuje w kameralnych sytuacjach, takich jak spotkanie w niedużym gronie znajomych czy odpoczynek w domowym zaciszu. W sumie do picia piwa przynajmniej raz w miesiącu przyznaje się 73 proc. Polaków. Warto wiedzieć, że w tej grupie są również amatorzy piwa bezalkoholowego. Liczba entuzjastów piwa w wariancie „zero procent” rośnie z roku na rok i choć ich wybory nie są na razie w stanie zachwiać pozycją lagera, który jest królem rynku, to sprawiają, że segment piw bezalkoholowych jest w ostatnich latach niedościgniony pod względem wzrostów sprzedaży. Z danych Nielsena wynika, że w 2016 r. sprzedaż piwa o zawartości alkoholu do 0,5 proc. poszybowała w górę aż o 64 proc. Rosnąca popularność piw lekkich i bezalkoholowych sprawia, że w polskim piwie coraz mniej jest „procentów”. Jeszcze piętnaście lat temu średnia zawartość alkoholu w chmielowym trunku wynosiła 5,5 proc., obecnie – 5,3 proc.
Wielcy i mali
Przez ostatnie lata branża piwowarska była jednym z najszybciej rozwijających się sektorów w Polsce. To, że jesteśmy dziś piwną potęgą, jest efektem wielomiliardowych inwestycji. Ich łączna wartość w latach 1995-2015 wyniosła 12 mld zł. Dzięki nakładom na modernizację polskie browary stały się jednymi z najnowocześniejszych na świecie. Nowe technologie pozwoliły nie tylko poprawić jakość piwa, ale też podnieść wydajność pracy i zwiększyć dynamikę produkcji.
Obecnie ponad 80 proc. piwnego rynku należy do trzech dużych producentów - Kompanii Piwowarskiej, Grupy Żywiec i Carlsberga. Z roku na rok powstaje jednak coraz więcej średnich i małych browarów. Jednym z pierwszych był Amber z Bielkówka pod Gdańskiem oraz Ciechan z Ciechanowa. Potem pojawili się kolejni: Kormoran, Witnica, AleBrowar, Jabłonowo, Jagiełło, Namysłów, Fortuna. Zapoczątkowali oni tzw. piwną rewolucję, czyli eksplozję piwowarstwa rzemieślniczego. Dziś w Polsce działa około 200 browarów, z czego część to małe firmy zakładane często przez hobbystów i entuzjastów złotego trunku. W sumie do „średniaków” i „maluchów” należy ok. 18 proc. polskiego rynku piwa. Wartość całego szacowana jest na 15,3 mld złotych. To prawie tyle, ile wynosi wartość rynku alkoholi mocnych i wina razem (15,5 mld zł).
Na piwowarskiej mapie Europy Polska zajmuje miejsce jeśli nie na podium, to zwykle w bezpośrednim jego sąsiedztwie. Z roczną produkcją na poziomie 40,89 mln hl nasz kraj jest trzecim największym producentem chmielowego trunku na Starym Kontynencie oraz trzecim największym - po Niemczech i Wielkiej Brytanii - jego konsumentem. Aż 98 proc. piwa, które trafiła do koszyków Polaków pochodzi z polskich browarów. Nic dziwnego, skoro wg przeprowadzonego w ubiegłym roku badania „Piwna Polska pod lupą” większość rodzimych konsumentów to zadeklarowani piwni patrioci. Piwo warzone nad Wisłą dobrze sobie radzi także na zagranicznych rynkach. Od momentu wejścia do Unii Europejskiej wielkość eksportu polskiego piwa wzrosła ponad pięciokrotnie. Największym odbiorcą piwa z Polski jest Unia Europejska. Do krajów Wspólnoty wyjeżdża 9 z każdych 10 piw przeznaczonych na eksport. Reszta trafia na rynki Ameryki Północnej i Południowej, Afryki, Azji, Korei Południowej, Iraku, a nawet Wysp Zielonego Przylądka. W 2016 pojawiło się ono m.in. na Kubie i Madagaskarze. Według ekspertów, eksport piwa będzie musiał rosnąć, jeśli funkcjonujące w Polsce browary planują się rozwijać w dotychczasowym tempie. Spożycie krajowe, które przez lata było motorem wzrostu branży, ostatnio wyhamowało i jak prognozuje branża, ta tendencja ma się pogłębiać wraz ze zmianami demograficznymi. W starzejących się społeczeństwach konsumpcja alkoholu spada. Podobnego scenariusza można spodziewać się także w Polsce. Antidotum na demografię, oprócz zdobywania nowych rynków eksportowych, może być inwestowanie w segment piw nisko- i bezalkoholowych, czyli takich, które odpowiadają potrzebom starszych konsumentów.
Praca, podatki, przyszłość
Produkcja piwa ważna jest dla polskiej gospodarki nie tylko ze względu na wpływy z podatków czy dodatni bilans handlowy. Browary są największym pracodawcą w sektorze alkoholowym i jednym z większych w kraju. Zanim piwo trafi do konsumenta, wymaga współdziałania co najmniej sześciu branż – od dostawców surowców rolnych, sprzętu i urządzeń, przez firmy zajmujące się logistyką i transportem, po sektor handlu i gastronomii, a także branżę reklamową. Łącznie przemysł piwowarski tworzy ok. 200 tys. miejsc pracy. Prawie 10 tys. etatów przypada na pracowników browarów. Pozostałe są generowane w sektorach powiązanych z warzeniem piwa. Blisko co trzeci etat przypada na sektor gastronomii, co czwarty – na branżę handlową. O silnych związkach piwowarstwa z handlem świadczą statystyki. Z danych Nielsena wynika, że w 2016 r. na polskim rynku działało 85 461 placówek handlowych posiadających piwo w asortymencie. I co ciekawe, tylko co dwunasty sklep (8,5 proc.) sprzedający chmielowy trunek należał do kategorii sklepów wielkopowierzchniowych. Znakomitą większość (91,5 proc.) stanowiły sklepy małoformatowe, czyli takie, których powierzchnia nie przekracza 300 metrów kwadratowych. To w nich niezmiennie kupowane są dwa z każdych trzech piw. Wniosek? Mimo rosnącego znaczenia sieci wielkopowierzchniowych, małe, rodzinne sklepy nadal pozostają najważniejszym kanałem sprzedaży napoju z pianką. Wybierając się do nich po piwo statystyczny Kowalski może liczyć, że jeszcze nieraz zaskoczą go ofertą, ponieważ osób zafascynowanych warzeniem złotego trunku stale przybywa. – Ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma już w Polsce miejsca na nowe browary, ale to nieprawda – mówi Olkowski. – Potencjał jest duży. Na naszym rynku może działać nawet tysiąc browarów, tak jak np. we Włoszech. Potrzebne są tylko nieco większe preferencje dla małych producentów, bo dziś biurokracja związana z wybudowaniem browaru jest ogromna – dodaje.
Wniosek? Wielcy i mali mogą świetnie prosperować pod jednym dachem konkurując o podniebienia klientów, a przy okazji napędzając polską gospodarkę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/360444-gospodarka-z-pianka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.