Wraz z bogaceniem się społeczeństwa i wzrostem gospodarczym, rośnie też eksport. Wartość eksportu polskiej żywności to 25 mld euro. To całkiem pokaźna kwota. Jeśli porównamy to z takim krajem jak Holandia, to jest to porównywalna wartość. Gdybyśmy wzmocnili pewnego rodzaju czynności, wysiłki związane z eksportem czy wiarygodnością naszej urzędowej kontroli żywności, być może byłby to znacznie większy wolumen sprzedaży, niż obecny
— powiedział w studiu telewizji wPolsce.pl Tadeusz Wojciechowski, prezes Biura Promocji Jakości.
Wyjaśnił, że obecnie funkcjonujących pięć inspekcji działa według własnych kompetencji i właściwości. Czasami te kompetencje się nakładają, czasami są to pola niczyje. Trwają więc prace nad powołaniem Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności.
To trudne działanie, ponieważ jest to takie przeciąganie liny pomiędzy ministrem zdrowia a ministrem rolnictwa. Na razie projekt, który był przygotowywany powołania tej instytucji utknął w Sejmie i nie wiadomo, jakie będą jego dalsze losy
— zwrócił uwagę.
Dodał, że nowa instytucja zintensyfikowałaby działania inspekcji, byłaby ona sprawniejsza.
Powinna być spionizowana, dobrze wynagradzana i szkolona, bo to są podstawowe kwestie. Ta inspekcja, która nadzoruje bezpieczeństwo żywności powinna być silną organizacją
— podkreślił.
Odnosząc się do sprawy żywności genetycznie modyfikowanej, Wojciechowski podkreślił, że jest to duży problem, ponieważ chociażby pasze niezawierające GMO są średnio o 40 proc. droższe.
Z samego tego faktu, dla producentów drobiu, byłaby to totalna katastrofa, gdyby zabroniono stosowania pasz zawierających GMO. Jest to też odwieczny dylemat – czy żywność ekologiczna, czy genetycznie modyfikowana. Nie ma jednak ciągłych badań, które pokazywałyby, że żywność GMO jest groźniejsza niż innego rodzaju żywność. Pracuje się nad nimi, ale nie zostały one jeszcze potwierdzone
— powiedział.
Wysocki zwrócił również uwagę, że obecnie panuje taka moda na produkty non GMO, że konsumenci są wystraszeni tą żywnością. Wybierają więc taką, która na etykiecie ma informacje, że ta żywność jest pozbawiona takich cech. Przytoczył przykład jaj bez GMO. Dodał, że jest to absurdalne stwierdzenie, ponieważ GMO może znajdować się w paszy, a nie w produkcie końcowym.
Przypomniał, że zabronione jest stosowanie antybiotyków w produkcie krańcowym. Jest okres karencji, który gwarantuje to, ze produkt, który znajdzie się na półkach jest już pozbawiony antybiotyku.
Firmy, które wykorzystują tego typu chwyty, albo lepsze, pisząc na opakowaniach, że nie zawierają GMO produkty, które w naturze nie zawierają antybiotyków, sugerując, że inne produkty takie składniki zawierają, to jest to nieuczciwa konkurencja
— wyjaśnił.
Czytaj dalej na następnej stronie
Pytany o to, na co uwagę mają zwracać przeciętne polskie rodziny przy zakupach żywności, Wysocki podkreślił, że przede wszystkim trzeba czytać etykiety.
Po to, żeby wiedzieć, co zawiera to opakowana żywność. Trzeba też rozumieć to, co się czyta, ponieważ jest to podstawa. Te wszystkie „e”, którymi jesteśmy straszeni, niekoniecznie są niebezpieczne. Trzeba odróżnić bezpieczeństwo od jakości żywności. Wszystko to, co znajduje się na półce musi być bezpieczne. To jest trochę tak, jak z fast foodem. One są bezpieczne, ale czy są zdrowe? Tak samo jest z żywnością
— mówił Tadeusz Wysocki.
Podkreślił, że musimy wybierać tą żywność, która jest jak najmniej przetworzona.
Pytany o to, czy znaczenie ma praca producenta, prezes Biura Jakości Promocji przyznał, że mówi się w tym przypadku o takim łańcuchu „od pola do stołu”.
Ten producent, który ma zamknięty obiekt produkcji, który posługuje się swoimi paszami, swoimi produktami od pola do stołu konsumenta gwarantuje to, że w jego zakładzie ta produkcja jest pod większą kontrolą niż zakładów, które skupują np. paszę z niewiadomego źródła. Były takie przykłady w Polsce i za granicą. Słynna sprawa z dioksynami, którymi była zarażona pasza. Obieg zamknięty produkcji gwarantuje większą kontrolę nad procesem produkcji, a tym samym nad produktem
— zwrócił uwagę Wysocki.
Oznacza to, że większy producent ma bardziej zagwarantowaną jakość i bezpieczeństwo żywności niż ci producenci, którzy działają pod kątem handlowym.
Wspomniał również o przypadki inspekcji w firmie „Farmio”, będącej firmą handlową. Podkreślił, ze bardzo trudno jest w sklepie zidentyfikować czy produkty są bezpieczne, czy nie, ponieważ inspekcja handlowa nadzoruje produkty w sklepie. Z kolei inspekcja weterynaryjna nie ma takiej możliwości.
W związku z tym łańcuch powiązań i kompetencji, które są pomiędzy inspekcjami, jest niekompatybilny, niespójny. Gdyby była jednolita inspekcja bezpieczeństwa żywności, proces kontroli producenta byłby bardziej spójny
— podkreślił Tadeusz Wojciechowski, prezes Biura Promocji Jakości.
Więcej o jakości i bezpieczeństwie żywności w wideo poniżej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/359942-tadeusz-wojciechowski-dla-wpolscepl-zwracajmy-uwage-na-etykiety-na-zywnosci-trzeba-odroznic-bezpieczenstwo-od-jakosci-zywnosci-wideo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.