Co jakiś czas przez media społeczościowe przechodzi kolejna fala deklaracji ze strony szeregowych przeciwników PiS: „Wypisuję się z tego społeczeństwa”, „boję się Polski”, „wyjeżdżam” itp. Ma to charakter czysto rytualnych okrzyków, bo przecież nikt z tych, co krzyczą, nigdzie nie wyjeżdża. Chodzi jedynie o to, aby potwierdzić swoją przynależność do grupy, na podobnej zasadzie jak to bywa czasem w gimnazjum, gdzie zwykle grzeczne w domu dzieci, pozostawione poza kontrolą dorosłych zaczynają licytować się między sobą na przekleństwa, dzięki czemu wzrasta ich „prestiż” w oczach rówieśników.
Dziecinada, o której mówię, jest – jak to dziecinada – imitacją tego dorosłego, czy też „fajniejszego” świata. I tak jak niezbyt mądre dzieci powielają słownictwo ulicznych żuli, tak antypisowskie szaraki naśladują celebrytów. Ileż to już nasłuchaliśmy się od różnych Maleńczuków, Katarzyn Adamik czy innych Marii Peszek, że wyjeżdżają z „tego pieprzonego kraju”. Właściwie to oni wciąż wyjeżdżają, tylko jakoś wyjechać nie mogą. Pytanie: czemu? Nikt im przecież paszportów nie zabiera.
Z Polski wyjechało w ciągu ostatnich kikunastu lat ponad milion ludzi. To o wiele za dużo. Tak wysoka skala emigracji świadczy o poważnych problemach społecznych, ekonomicznych albo politycznych. Przy czym Polacy nie uciekali masowo z kraju z przyczyn politycznych. Skąd to wiem? Z prostych faktów. Emigracja rozpoczęła się po 2004 roku, a więc wtedy gdy Wielka Brytania otworzyła dla nas rynek pracy. Nabrała tempa podczas pierwszych rządów PiS (2005-07) i rozwinęła się na w czasie, gdy władzę sprawowała PO (2007-15). Zatem nie o politykę chodziło lecz o marne perspektywy w kraju. I to w czasie, gdy rządzili obecni przeciwnicy prawicy.
Każdy wyjazd Polaka był w pewnym sensie porażką naszego państwa. Bo decyzja o emigracji zwykle wiązała się z koniecznością rozpoczęcia życia od nowa. To pokazuje jak wielką determinacją wykazywali się ludzie, którzy zdecydowali się na wyjazd. Dlatego gdy słyszę dzisiaj wypasionych pieszczochów dawnej władzy, ludzi, którym całkiem nieźle się powodzi oraz ich zdziecinniałych potakiwaczy grożących (komu?) „emigracją”, to myślę sobie czasem, że kpią sobie z tych wszystkich, którzy nie tak dawno temu byli naprawdę zmuszeni do wyjazdu.
Ostatnio jeden z takich przelotnych znajomych zagroził, że „jak dalej będzie w Polsce dyktatura”, to on wyemigruje z rodziną do Barcelony (on lubi to miasto, bo tam jest fajny klub piłkarski). Dzień później doszło w Barcelonie do krwawego zamachu. Nie, takich ludzi nie da się traktować poważnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/358676-juz-dluzej-nie-wytrzymam-wyjade-z-tego-kraju-czyli-o-naszych-emigrantach-politycznych