Lewica we krwi ma walkę nie tylko z obecnymi wrogami, ale również lubi przepisywać historię. Dlatego też na widelec bierze nieprawomyślne utwory artystyczne. Nie pali ich na stosie, ale piętnuje i wymusza samokrytykę. Nie przez przypadek klasyczne „Przeminęło z wiatrem” zaczyna być na cenzurowanym za promowanie rasizmu, a z miejsc publicznych terrorystyczna lewacka Antifa usuwa pomniki konfederatów. Wrogiem stał się przecież już Krzysztof Kolumb ( też rasista i kolonista). Niebawem gumkowani z historii będą tacy właściciele niewolników jak Jerzy Waszyngton i Tomasz Jefferson. Czy przy takim rodzaju szaleństwa można się dziwić, że na tapetę idą filmy? No nie skoro wybitny „postępowiec” i socjalista Włodzimierz Lenin mawiał, że kino jest najważniejszą ze sztuk.
„Seksmisja” to tylko jeden znanego przykład filmu, który feministki mogą zglanować. W historii kina jest cała masa filmów o antyfeministycznym wydźwięku. Jest on obecny w filmach, których byście o łamanie politpoprawnych norm arbitralnie narzucanych przez kobiety nie podejrzewali. Przecież całe kino z macho twardzielami jest z natury antyfeministyczne. James Bond nie jest ani wstrząśnięty, ani zmieszany zmieniając co chwile pięknie niewiasty w łóżku. Humphrey Bogart jako detektyw Philip Marlowe swoim brutalnym sarkazmem nie oszczędzał nawet najpiękniejszych niewiast. Clint Eastwood nawet bił kobietę w swoim reżyserskim debiucie „Zagraj dla mnie Misty”. Niewiasta zakochała się w jego bohaterze i szaleńczo go prześladowała. Tak samo jak wariatka z „Fatalnego zauroczenia”. Chciała zabić biednego Michaela Douglasa? Wina samca, który ją poderwał i potem zostawił! A co z agentką Starling, która była zafascynowana kanibalem Hannibalem Lecterem? Czyż nie pożarł on jej serca, przewyższając ją inteligencją i kulturą? Herezja! Straszliwy jest też Quentin Tarantino. Nie wtedy, gdy kręcił feministyczne krwawe jatki jak „Kill Bill” i „Death proof”. W ostatnim filmie umieścił tylko jedną kobietę, która była najbardziej psychopatyczną bestią z całej męskiej ferajny porąbanych kowbojów. Poniewierano ją na ekranie jak w feministycznych koszmarach Kazi Szczuki. Ku uciesze widowni. A co z „Lotem nad kukułczym gniazdem?” Arcydzieło Milosa Formana pokazuje jak wyjątkowy seksista o twarzy hultaja Jacka Nicholsona bohatersko rzuca wyzwanie demonicznej siostrze Ratched. Sadystyczna niewiasta i tak przewyższa intelektem resztę pielęgniarek. Jaka zaś kobitka jest najsympatyczniejsza? Głupiutka nimfomanka wpatrzona w Jacka jak prześladowane przez patriarchat zakonnice w krzyż. „To zła kobieta była”- mówi Franz Maurer o kolejnej w swoim życiu zdradzieckiej kobiecie. Kobiety we wczesnym kinie Pasikowskiego zdradzają i są, jak to mówi Pazura, „wyjątkowo gupie”. No, ale czyż to nie zimna i wyrachowana kobieta w „Taksówkarzu” Scorsese pchnęła do zbrodni Travisa? Czy to nie Pani Robinson „wyrwała” i wykorzystała młodszego od siebie Dustina Hoffmana w „Absolwencie”? No, to złe nie jest. W końcu idol feministek prezydent Macron zaczął uprawiać seks ze swoją obecną żoną jak miał kilkanaście lat. To już postęp!
Nie ma też kobiet wśród czwórki Muszkieterów i brak ich w klasycznych westernach i kinie wojennym. A pamiętacie jak dysfunkcyjna była kobieca rybka w „Gdzie jest Nemo?”. No skandal, że kobieta musi być tak głupia i nieporadna. A „King Kong”? kruche kobiety szukają tylko silnych samców, które je obronią przez złem świata?
Wyliczać antyfeministycznych „myślzbrodni” w kinie można naprawdę wiele. Z uwagi na to, że politpoprawna hydra ma głów więcej niż jakiekolwiek monstrum, spodziewać się można o wiele poważniejszej lustracji i kastracji sztuki przez koleżanki pani Młynarskiej. Engels nie na darmo nauczał, że: „W rodzinie mężczyźni są burżuazją; kobieta reprezentuje proletariat”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Lewica we krwi ma walkę nie tylko z obecnymi wrogami, ale również lubi przepisywać historię. Dlatego też na widelec bierze nieprawomyślne utwory artystyczne. Nie pali ich na stosie, ale piętnuje i wymusza samokrytykę. Nie przez przypadek klasyczne „Przeminęło z wiatrem” zaczyna być na cenzurowanym za promowanie rasizmu, a z miejsc publicznych terrorystyczna lewacka Antifa usuwa pomniki konfederatów. Wrogiem stał się przecież już Krzysztof Kolumb ( też rasista i kolonista). Niebawem gumkowani z historii będą tacy właściciele niewolników jak Jerzy Waszyngton i Tomasz Jefferson. Czy przy takim rodzaju szaleństwa można się dziwić, że na tapetę idą filmy? No nie skoro wybitny „postępowiec” i socjalista Włodzimierz Lenin mawiał, że kino jest najważniejszą ze sztuk.
„Seksmisja” to tylko jeden znanego przykład filmu, który feministki mogą zglanować. W historii kina jest cała masa filmów o antyfeministycznym wydźwięku. Jest on obecny w filmach, których byście o łamanie politpoprawnych norm arbitralnie narzucanych przez kobiety nie podejrzewali. Przecież całe kino z macho twardzielami jest z natury antyfeministyczne. James Bond nie jest ani wstrząśnięty, ani zmieszany zmieniając co chwile pięknie niewiasty w łóżku. Humphrey Bogart jako detektyw Philip Marlowe swoim brutalnym sarkazmem nie oszczędzał nawet najpiękniejszych niewiast. Clint Eastwood nawet bił kobietę w swoim reżyserskim debiucie „Zagraj dla mnie Misty”. Niewiasta zakochała się w jego bohaterze i szaleńczo go prześladowała. Tak samo jak wariatka z „Fatalnego zauroczenia”. Chciała zabić biednego Michaela Douglasa? Wina samca, który ją poderwał i potem zostawił! A co z agentką Starling, która była zafascynowana kanibalem Hannibalem Lecterem? Czyż nie pożarł on jej serca, przewyższając ją inteligencją i kulturą? Herezja! Straszliwy jest też Quentin Tarantino. Nie wtedy, gdy kręcił feministyczne krwawe jatki jak „Kill Bill” i „Death proof”. W ostatnim filmie umieścił tylko jedną kobietę, która była najbardziej psychopatyczną bestią z całej męskiej ferajny porąbanych kowbojów. Poniewierano ją na ekranie jak w feministycznych koszmarach Kazi Szczuki. Ku uciesze widowni. A co z „Lotem nad kukułczym gniazdem?” Arcydzieło Milosa Formana pokazuje jak wyjątkowy seksista o twarzy hultaja Jacka Nicholsona bohatersko rzuca wyzwanie demonicznej siostrze Ratched. Sadystyczna niewiasta i tak przewyższa intelektem resztę pielęgniarek. Jaka zaś kobitka jest najsympatyczniejsza? Głupiutka nimfomanka wpatrzona w Jacka jak prześladowane przez patriarchat zakonnice w krzyż. „To zła kobieta była”- mówi Franz Maurer o kolejnej w swoim życiu zdradzieckiej kobiecie. Kobiety we wczesnym kinie Pasikowskiego zdradzają i są, jak to mówi Pazura, „wyjątkowo gupie”. No, ale czyż to nie zimna i wyrachowana kobieta w „Taksówkarzu” Scorsese pchnęła do zbrodni Travisa? Czy to nie Pani Robinson „wyrwała” i wykorzystała młodszego od siebie Dustina Hoffmana w „Absolwencie”? No, to złe nie jest. W końcu idol feministek prezydent Macron zaczął uprawiać seks ze swoją obecną żoną jak miał kilkanaście lat. To już postęp!
Nie ma też kobiet wśród czwórki Muszkieterów i brak ich w klasycznych westernach i kinie wojennym. A pamiętacie jak dysfunkcyjna była kobieca rybka w „Gdzie jest Nemo?”. No skandal, że kobieta musi być tak głupia i nieporadna. A „King Kong”? kruche kobiety szukają tylko silnych samców, które je obronią przez złem świata?
Wyliczać antyfeministycznych „myślzbrodni” w kinie można naprawdę wiele. Z uwagi na to, że politpoprawna hydra ma głów więcej niż jakiekolwiek monstrum, spodziewać się można o wiele poważniejszej lustracji i kastracji sztuki przez koleżanki pani Młynarskiej. Engels nie na darmo nauczał, że: „W rodzinie mężczyźni są burżuazją; kobieta reprezentuje proletariat”.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/358433-zdaniem-feministki-machulski-powinien-przeprosic-za-seksmisje?strona=2