Henryk Skwarczyński: Sprawa niemieckich reparacji za zdemolowanie Polski w latach 1939-45. Wymiar moralny tego jest oczywisty. Zanim ruszy jednak machina polskiego państwa, należałoby zyskać w niej potężnego sojusznika jakim są Stany Zjednoczone. Myśle, że wprowadzenie kwestii reparacji wojennych szybko dałoby sie wprowadzić do krwiobiegu amerykańskiej polityki. Stany Zjednoczone odbudowały po wojnie przy pomocy planu Marshalla państwo niemieckie. W Polsce komuniści nie dopuścili do wyrażenia wobec Niemcow tego, co wydawało się w myśl litery prawa międzynarodowego, oczywiste.
Marek Jan Chodakiewicz: Ponura historia. W pewnym momencie, po powstaniu „Niemieckiej Republiki Demokratycznej,” komuniści wręcz zabronili badania zbrodni niemieckich w czasie II wojny światowej. Po prostu instytucje do tego powołane albo zlikwidowano, albo zamrożono. Dopiero po 1956 znów zaczęto się tym zajmować ale nieadekwatnie do potrzeb.
Naturalnie dobrze byłoby gdyby elity polityczne w USA, wsparły kwestię reparacji dla Polski. Przy tym można też pociągnąć sprawę budowy Intermarium. Taki nowy plan odbudowy. Powinien on był zaistnieć zaraz po 1989 r., ale w Waszyngtonie nie było woli, ani wyobraźni. Być może uda się teraz. Sprawa jednak będzie bardzo ciężka. Trudno jest bowiem wyobrazić sobie plan strategiczny i grube miliardy wyłaniające się z Waszyngtonu ex-nihilio. Nawet trudno oczekiwać, że nagle ni z tego ni z owego pojawi się grupa amerykańskich senatorów i posłów, która wyda oświadczenie popierające prawo Polski do odszkodowań wojennych od Niemiec. Aby coś takiego zadziałało, trzeba wiedzy i umiejętności oraz funduszy, które zaowocowałyby wielką operacją pro-polską w Waszyngtonie. Mówimy po pierwsze, o strategic communications, a po drugie o lobby polskim. A tego nie ma. Nad Wisłą stopień świadomości ogromu dzieła i zaawansowania kompetencji w grze politycznej jest nikły.
Mamy z tym doczynienia w USA na codzień. Przychodzą, kręcą się, a naprawdę nie bardzo wiedzą, jak to się robi i o co chodzi. Na przykład, jeden z obrońców Polski zawracał długi czas głowę koleżance związanej z Hollywood. Zresztą nie Polce, ale osobie zasłużonej dla propagowania polskiej historii i kultury. Człowiek nawet przyjechał do niej, snuł wielkie plany, naobiecywał, podniecony i entuzjastyczny. No i co? No i nic. Totalna mobilizacja, a potem totalna cisza. Dziewczyna wielce zdumiona pyta dlaczego tak jest, odpowiadam jej, że ofiary sowietyzmu zwykle inaczej nie potrafią. Są nieprofesjonalni.
HS. George Soros. Filantrop, czy kryminalista? Wszystko wskazuje na to drugie. Teraz, kiedy zebrano ponad sto tysięcy podpisów pod petycją uznania Sorosa za terrorystę i człowieka odpowiedzialnego za społeczny ferment w Stanach Zjednoczonych sprawa nabiera nowej dynamiki. W najogólniejszym zarysie powiedziałbym, że rekrutuje się do tego wszystkich niezadowolonych z wyniku ostatnich wyborów prezydenckich. Także tą część społeczności murzyńskiej, którą media trenowaly w poczuciu historycznie poniesionych krzywd. Stąd niszczenie pomników i to włącznie z koniem - nie żartuje - generała W.H. Lee. Historycy nie ulegający poprawności politycznej wiedzą, że sprowadzanie wojny domowej 1861-65 do kwestii zniesienia lub utrzymania niewolnictwa, to uproszczenie. To tak jakby domagać się zrównania z ziemią Akropolu, ponieważ w antycznej Grecji też było niewolnictwo. W amerykańskiej wojnie domowej byli wyraźni wygrani i wyraźni pokonani. Burzenie pomników tamtej wojny jest obecnie świadomie, właśnie przez ludzi Sorosa podsycaną, “zemstą ludu”. Jeśli nie uda się wyeliminować finansowania tej marksistowskiej ruchawki, to będziemy tu świadkami krwawych rozruchów.
MJCH. Odwrotnie niż jego krytycy i przeciwnicy, Soros wykłada kasę na to w co wierzy. Wydał conajmniej 3 miliardy własnej fortuny przez ostatnie 30 lat na sprawy bliskie swemu sercu. Od dawna jego działania są nastawione na „obalanie,” czyli destabilizację. Tam gdzie mógł starał się wspierać ruchy rewolucyjne i doprowadzać do ugody elementów kompatybilnych ideologicznie – naturalnie głównie w zonie sowieckiej.
W Republice Południowej Afryki – która była poligonem Sorosa — dokonywał podobnych manewrów. Za pomocą liberalnych grup anglojęzycznych udało mu się podzielić afrikanerskich apartheidowców na „twardogłowych” i „reformatorów.” Ci ostatni – przy poparciu białych liberałów — zrobili okrągły stół z komunistami i podległymi nim lewicowcami z African National Congress. Zulusi i Afrykanerzy zostali na lodzie politycznie . Powstał system post-apartheidowy, gdzie działacze ANC stali się nomenklaturą w biurokracji państwowej i zaczęli się uwłaszczać. Natomiast biali zachowali swoje uprzywilejowane pozycje w gospodarce. Reszta pozostała w gospodarczym szambie. Teraz ostro się buntują, może dojść do masowych ekspropriacji jak w Rodezji-Zimbabwe, albo nawet to wojny rasowej i rzezi.
Jeśli chodzi o działalność Sorosa w USA to od mniej więcej 20 lat wycofuje się on z rewolucyjnych inwestycji za granicą i przerzucił się na Amerykę. Zaczął inwestować w rewolucję tutaj. Najpierw walczył o legalizację marihuany: to taki symbol „wolności.” Potem wziął się za atakowanie instytucji porządku, czyli policji i sądu. Nie tylko finansuje bojówki Black Lives Matter, ale również wykłada pieniądze na promowanie i wybieranie District Attorneys i District Prosecutors. Są to stanowiska, z których można prowadzić lewacką politykę sądową i penitencjarną. Na przykład, sorosowi prawnicy i prokuratorowie mogą zadecydować o tym kogo bronić, a kogo oskarżać. Dajmy na to sutener i dystrybutor narkotyków z mniejszości narodowej jest przyłapany przez policje na swoim procederze. A prawnicy i prokuratorzy mówią – a, to jest sprawa o małej szkodliwości społecznej. Z drugiej strony jeśli biała dziewczyna z klasy średniej jest przyłapana z małą dawką kokainy to dostaje w nos. Idzie siedzieć. I prawnicy i prokuratorzy manipulują system, aby nie można było załatwić przedterminowego zwolnienia dla niej.
Soros miesza w tym kotle bowiem uważa, że aby osiągnąć swoje cele należy doprowadzić do mobilizacji rewolucyjnej. Motłoch i przemoc mają pomóc „reformom”, których celem jest tzw. „społeczeństwo otwarte.” Jest to naturalnie igranie z ogniem. Soros to uczeń czarnoksiężnika. Czasami rewolucji – którą się rozpętało – nie da się zatrzymać. Liberałowie i lewacy myśleli, że obalenie cara w lutym 1917 r. wyczerpało sprawę. Bolszewicy i inna podobnej maści swołocz z nimi się naturalnie nie zgodziła. W tym sensie „otwarci” proto-sorosowcy przygotowali grunt pod największe masowe mordy, które po swym zwycięstwie popełnili komuniści.
HS. Pracujesz w Institute of the World Politics. Rektorem uczelni jest John Lenczowski. Poznalem go w Białym Domu, przyjeżdżając przed laty z planem Rafała Gan-Ganowicza wysłania europejskich ochotników do okupowanego przez Rosjan Afganistanu. Wspomniałeś o tym w przedmowie do mojej książki o niewyjaśnionej do dziś śmierci Piotra Jaroszewicza. Ale nie o obrazie polskiego sądownictwa chciałbym mówić, ale o instytucie w którym pracujesz. John Lenczowski. Gene Poteat. Niedawno jeszcze asystent Prezydenta Trumpa, węgierskiego pochodzenia, Sebastian Gorka. Nieżyjący już syn polskiego przedwojennego oficera, który był także przez lata pilotem Number One, bohater z Korei i Wietnamu, generał Walter Jajko. Wiele z tych osób to twoi koledzy, a nawet przyjaciele. W tym klimacie zrodzil się twój pomysł Międzymorza, a co za tym idzie i co stwierdzasz w jednym z wywiadów, koniec z hegemonią Niemiec w Europie?
MJCH. Pomysł Intermarium zrodził się na kolanach u babć i rodziców, którzy czytali mi, a potem podsuwali do czytania, Trylogię Sienkiewicza. Międzymorze to jest wersja naszej starej Rzeczpospolitej. A jednocześnie jest to też i wersja USA, bowiem wszyscy w naszej uczelni są patriotami amerykańskimi. Jest wiele podobieństw między RP a USA. Naturalnie nasi profesorowie polskiego pochodzenia, a było ich więcej, rozumieją te podobieństwa dogłębniej i je wspierają. W tym sensie największym osiągnięciem IWP jest stworzenie świadomości i narracji o Międzymorzu na potrzeby amerykańskich elit. Bez naszego środowiska coś takiego w Waszyngtonie nie istniałoby. A to przecież stolica światowego imperium. Tu są środki, aby Intermarium stworzyć i popierać. Tu jest klucz do bezpieczeństwa Polski i regionu.
HS. Przypisywany jest ci udział w przygotowaniu mowy Prezydenta Donalda Trumpa. Informacje te w kraju podał syn wice-prezydenta przedwojennej Warszawy, Julian Kulski. Jest on jednym z założycieli tutaj Partii Herbacianej. Natomiast z racji tego twojego udziału w prezydenckim wystąpieniu nie obyło się bez polewania twojej osoby smołą insynuacji. Amerykanski “Newsweek” oskarżył Cię z imienia i nazwiska o antysemityzm. Ta sprawa ma swoje przebarwienia od lat. Próbowano uniemożliwić ci obronę doktoratu na University of Columbia. Potem doszły pomówienia Jana Grossa. W kraju próbował oczerniać twoją wiedzę o stosunkach polsko-żydowskich brat stalinowskiego mordercy ukrywający się przed polskim wymiarem sprawiedliwości w Szwecji. W zasadzie dopiero prezydent W. Bush mianując cię członkiem Rady d/s Upamiętniania Zagłady przytłumił głosy tych, ktorzy jak Cimoszewicz, czy Kwaśniewski mają za sobą przeszłość agenturalną i rodzinne powiązania ze zbrodniarzami instalowanego po wojnie komunizmu.
MJCH. Właśnie nie – nominacja prezydenta Busha jr. doprowadziła tolerancjonistów do szału i ataki na mnie wtedy znacznie natężyły się. Do dziś jedna z lewackich organizacji przypisuje sobie zasługę wyrzucenia mnie z US Holocaust Memorial Council. To bzdura. Służyłem z nominacji Busha. Ale Obama zatrzymał mnie na jeszcze jeden rok po skończeniu mojej kadencji. Po prostu nie było dla niego priorytetem mianować kogoś nowego. Jest to posunięcie rutynowe. Przykładowo wielu ambasadorów Busha służyło jeszcze przez rok pod Obamą, na przykład w Warszawie Victor Ashe. Jeśli chodzi o ataki na mnie w czasie i po ostatniej wizycie Prezydenta Trumpa w Warszawie, to prawnicy prosili, abym tego nie komentował. Po miesiącu już się uspokoiło. Ja zresztą kilkakrotnie tłumaczyłem (na przykład, jeszcze pod koniec czerwca w Tysolu) mechanizmy powstawania prezydenckich przemówień. Naturalnie dokładamy się do wszystkiego i we wszystkim pomagamy, chętnie odpowiadamy na pytania, konsultujemy, dajemy materiały. A oni sobie mogą do woli wybierać, wyciągać i przywłaszczać. Ale – ultimately – prezydent ma własny zespół, który te materiały przetwarza, a prezydent decyduje, czy mu się podoba. I tak wygląda proces powstawania przemówienia. Pomoc z naszej strony, a nie dyktat, co prezydent ma mówić.
Ale i takie wpływy wkurzają.
Jak nie ma argumentów, to się wytacza działa „antysemityzmu” aby spowodować śmierć obywatelską. To jest Rufmord – character assassination, czyli śmierć przez obsmarowanie. A ja jeszcze żyę. Okazuje się, że te oskarżenia to tak jak wołanie „wilk!” Kilka razy ludzie się dają nabrać, a potem traci to znaczenie.
HS. Ryszard Schnepf pozostawil po sobie w Madrycie, Ameryce Poludniowej i Waszyngtonie złe wrażenie. Kojarzyć się to może z bohaterem opowiadania Marka Hlaski o nieprzyjemnym oddechu. Bawił się, jak chłopiec, ktoremu dano w prezencie konia z rzędem. O rodzinie biorącej udział w stalinowskim aparacie represji nie będę wspominał, bo nie to jest celem rozmowy. No i kończył tenże ambasador pobyt w Stanach Zjednoczonych oskarżeniem rządu - który sam reprezentował! - o antysemityzm. Stygmatyzacja przeciwnikow politycznych, to nic nowego. Tyle, że to nikogo już nie kręci. Publiczne nazywanie Donalda Trumpa faszystą i zwolennikiem Ku Klux Klanu pokazuje wrony utaplane nie błotem, ale czymś bardziej odpychającym. Takie media jak CNN, czy Waszyngton Post, a nawet konserwatywny niegdyś Wall Street Journal przepotwarzajac sie w młyny propagandowe, utraciły wiarygodność.
MJCH. Ogólnie nie należy sądzić dzieci po rodzicach. Jeśli dziecko wysokiego przywódcy NSDAP brałoby udział w zamachu na Hitlera i stawiało opór narodowemu socjalizmowi, to nie byłoby problemu. Jeśli jednak dziecko chciałoby kontynuować ideologię rodziców, na przykład budując „nazizm z ludzką twarzą,” no to oznacza konieczność walki z taką patologią. I taka zasada powinna obowiązywać z komuną. Jest różnica między Sławkiem Cenckiewiczem, a Adamem Michnikiem, prawda?
HS. Nadzieje wiązane są z przybyciem w końcu września do Waszyngtonu Jolanty Kessler. Ma się ona zająć sprawami komunikacji i propagowaniem kultury polskiej. Nie może być tak, że dyrektor Instytutu Hoovera Maciej Siekierski jest szerszemu ogółowi nieznany. Podobnie jak i jego wydana niedawno książka w języku angielskim dotycząca żony Paderewskiego. Jak to jest, ze jeden z najwiekszych polskich żeglarzy, kapitan Andrzej Piotrowski, żyje jakby w cieniu dokonań takich jak dawny korespondent “Trybuny Ludu” Andrzej Baranowski? Jak to jest, że w kraju i w USA mówi się o książkach Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm, jakby półgębkiem, mimo tego, że wpisują się one w to, co polskiej i amerykańskiej tradycji było najlepsze. Tutaj też mielismy stygmatyzacje i wykorzystywanie kontaktów z tymi, ktorzy utopiliby obecną Polskę i Amerykę Trumpa w rzece rozgrzanego do czerwoności ołowiu. Na naszych oczach wszystko to zawaliło się. Nie będąc członkiem żadnej partii politycznej, ani członkiem tajemnych stowarzyszeń, oglądam to oczyma mojego dawnego burmistrza Carmel Clinta Eastwooda czyli, że też takiej chwili dożyłem.
MJCH. Mam nadzieję, że pani Jolancie Kessler się uda takie dzieło. Jak zwykle pomogę, tak długo jak będzie jednoznaczne zerwanie z komuną i post-komuną. A takiego w nadwiślańskiej dyplomacji jeszcze nie ma. Ale zdaje się, że jej głównym zadaniem – tak jak i innych dyplomatów – jest promowanie Polski, a w tym i twórców polskich – bez względu na to czy są z kraju czy z Polonii, czy też z polskiej społeczności na Kresach, bądź na Syberii.
HS. Wojna z Koreą Północną staje się realnym zagrozeniem. Oszalała i na tym punkcie światowa lewica już imputuje jej rozpoczęcie prezydentowi USA. Nie przeanalizowano jeszcze konsekwencji słów premiera Chamberlaina “przywiozłem pokój” i “dokonań” noblisty Obamy, a ruszyła rozszczekana rzeka pomówień i insynuacji. Pamiętam, kiedy kraje bałtyckie wydobywały się z rosyjskiego kagańca i odzyskiwały suwerenność, jedna z czytelniczek wydawanego w Paryzu International Herald Tribune, w liście do redakcji zaklinała, aby Bałtowie nie wstrząsali łodzią w której wszyscy się znajdujemy. Tyle, że ona sama siedziała w łódce zacumowanej w Zurichu! Dzisiaj tą łodzią wstrząsają przywódcy Unii Europejskiej dyszący nienawiścią do tego, co dzieje się w Polsce, na Węgrzech i w Stanach Zjednoczonych.
MJCH. Otworzyłeś tutaj temat na dysertację. Dodajmy też Wielką Brytanię dzięki Brexit. Naturalnie chodzi o suwerenność. Większość z tych spraw poruszam w moich książkach, do lektury których zapraszam.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/357809-rozmowa-mieszkajacych-w-usa-pisarza-henryka-skwarczynskiego-z-profesorem-markiem-janem-chodakiewiczem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.