W przypadku Polski suwerenność i niepodległość zawsze kosztują. Mamy szczęście, jeśli żąda się od naszego pokolenia nie krwi, a jedynie wysiłku budowy solidnego, silnego państwa. Ale jeśli chcemy Polski, coś z siebie dać musimy. Więcej, niż gdyby chodziło o jakiekolwiek inne państwo w Europie. Twierdzenie, że w naszej historii zawsze były inne, proste i bezbolesne ścieżki, to często pośrednia ucieczka od ciężaru, który wiąże się z trwaniem Polski.
Zawsze jest pokusa rezygnacji. Czegóż żądał Hitler w 1939 roku? Gdańska, korytarza. Czy to tak wiele? Na tle złożonej ofiary niemal nic, ale przecież później byłyby kolejne roszczenia: Pomorze, Wielkopolska, Śląsk. I nie byłoby Polski zdolnej do życia. Byłby za to współudział w niemieckich zbrodniach i jeszcze bardziej fatalny los po 1945 roku. Zresztą, na tle przelanej krwi i morza cierpień w Polsce nie powinno się publicznie, lekką ręką, podważać sensu naszej walki. Z szacunku dla umęczonych i poległych. Kto to czyni, bawi się polską ofiarą.
Suwerenność zazwyczaj opiera się o obronę rzeczy pozornie mniej istotnych. Dziś przecież też słyszymy, że „albo będziemy w głównym nurcie”, albo „będziemy sami”. Więc mamy się zgodzić na islamizację Polski (na początku tylko troszeczkę), na przyjęcie euro, na siedzenie cicho kiedy tylko jest okazja. No i na wypływ kilkudziesięciu miliardów złotych rocznie w zamian za „opiekę” zachodnich sąsiadów.
Ale i te roszczenia nie będą ostatnimi. Doskonale pokazuje to przykład boju o pracowników delegowanych. Nie wystarczy przestrzegać dotychczasowych warunków gry, korzystnych dla silniejszych. Gdy silniejszy dostaje zadyszki, zaczyna faulować i żądać kolejnych ustępstw.
Jest tylko jedna droga dla Polski: silne, szanowane państwo z silną gospodarką. A przede wszystkim z armią, która naprawdę odstrasza agresora. Przy obecnych warunkach technologicznych jest to sprawa leżąca w naszym zasięgu.
Polska jest na drodze, która może nam przynieść znaczący wzrost pozycji międzynarodowej, a tym samym znacznie wyższy poziom bezpieczeństwa. Ale to dorastanie niepokoi dotychczasowych patronów i ich klientów. Reagują obrazą, histerią, czasem krzykiem. Ale chyba już wiedzą, że Polskę trzeba będzie traktować inaczej niż dotąd: bardziej po partnersku, mniej protekcjonalnie.
Wybijanie się na podmiotowość nie jest proste. Wymaga balansowania, a czasem cofania się, przynosi też porażki. Innej drogi jednak nie mamy, o ile nie chcemy skończyć tak jak kończyły się I i II Rzeczpospolita.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/355834-jest-tylko-jedna-droga-dla-polski-silne-panstwo-z-silna-gospodarka-a-przede-wszystkim-z-armia-ktora-naprawde-odstrasza-agresora