Wreszcie! Wreszcie niemiecka strona, choć na razie medialnie, odniosła się poważnie do tezy postawionej przez tygodnik „w Sieci” w 2014 roku. Przypomnijmy, że - piórem doktora Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa - napisaliśmy:
Łączną wartość strat materialnych, które poniosła Polska z powodu polityki niemieckiej III Rzeszy, oszacowano na 258 mld zł z sierpnia 1939 r. – równowartość 49 mld ówczesnych dolarów amerykańskich. Według Zarządu Rezerw Federalnych USA kwota 49 mld dol. z sierpnia 1939 r. odpowiadała w sierpniu 2014 r. kwocie 845 mld dol. Takie nominalne zwielokrotnienie wynika tylko ze skumulowanej inflacji, bez oprocentowania za zwłokę
O te pieniądze Polska wciąż ma prawo się upominać ponieważ wedle zasad prawa międzynarodowego nigdy skutecznie nie zrzekła się prawa do nich. Kwerenda w polskich, niemieckich i nowojorskich (ONZ) archiwach wykazała brak śladu takiego dokumentu.
Strona niemiecka próbowała sprawę przemilczeć. A gdy to się nie udało, zareagowała ogólnymi stwierdzeniami, że to stara sprawa, dawno ponoć zamknięta. Ponawialiśmy zatem apele o wskazanie konkretnego dowodu w postaci dokumentu potwierdzającego rzekome zrzeczenie się odszkodowań przez Polskę w 1953 roku. Zdjęcie w kłamiącej na okrągło komunistycznej prasie z tego czasu to zdecydowanie za mało by temat zamykać.
Odpowiedzą było milczenie.
I wreszcie dzisiaj niemieckie media wyrzuciły z siebie coś takiego:
A konkretnie?
Najpóźniej z podpisaniem traktatu dwa plus cztery w 1990 r. (traktat zjednoczeniowy) utraciły moc ewentualne roszczenia odszkodowawcze związane z niemieckimi zbrodniami popełnionymi w czasie II wojny światowej, „ponieważ Polska w ramach negocjacji traktatowych przynajmniej milcząco wyraziła zgodę na zrezygnowanie z dochodzenia odszkodowań”
—cytuje Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) ekspertyzę tzw. służby naukowej Bundestagu.
Przyznają państwo, że robi się coraz ciekawiej. Oto, zapewne po długich i dogłębnych poszukiwaniach, służby państwa niemieckiego nie znalazły żadnego dokumentu potwierdzającego zrzeczenie się przez Polskę prawa do odszkodowań i reparacji. W tym także tego rzekomo podpisanego przez komunistyczną (niewolną) PRL w roku 1953. I właśnie nam to oficjalnie przyznały!
Zamiast tego RFN zdecydowała się położyć na stół dziwaczną tezę o „milczącej rezygnacji z dochodzenia odszkodowań”.
Być może Niemcy naprawdę uważają, że jesteśmy na tyle niemądrzy, by uznać milczenie za formę prawnie wiążącą w relacjach międzynarodowych w tak ważnej sprawie. Bardziej jednak prawdopodobne, że zdali sobie sprawę z tego jak mocne karty prawne ma w tej sprawie Polska i dramatycznie próbują wygenerować jakąkolwiek argumentacje na swoją rzecz.
Dla polskich władz to kolejny sygnał by poważnie zabrać się za uruchomienie procesu dokumentacji i dochodzenia odszkodowań i reparacji za zbrodniczą napaść i morderczą okupację Polski. Tak, by w odpowiednim, sprzyjającym momencie, móc uruchomić wybraną procedurę prawną. Przypomnijmy - straty materialne oblicza się na 845 miliardów obecnych dolarów, a po uwzględnieniu strat niematerialnych, w tym ludzkich, kwota rośnie do 8 bilionów dolarów.
Niemieccy „eksperci” rytualnie dodają:
Polskie żądania reparacji, z prawnego punktu widzenia praktycznie pozbawione szans na sukces, są przeciwieństwem wspólnego, skierowanego na przyszłość projektu między Polską i Niemcami a wręcz nadają się do tego, by wywołać niebezpieczne skutki.
Z całym szacunkiem, ale pomysł by prawny następca sprawcy zbrodni rozstrzygał czy należy się za nie zadośćuczynienie to kuriozalny pomysł. Od tego są sądy, trybunały i organizacje międzynarodowe. Ale znowu - trudno się dziwić. Wyszło na jaw, że kluczowy rzekomo dowód zrzeczenia się roszczeń przez Polskę nie istnieje, więc kombinują, jak mogą.
PS. Polecam najnowsze wydanie tygodnika „Sieci” z piękną mapą przedwojennej Polski GRATIS!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/355779-wreszcie-niemieccy-eksperci-niechcacy-przyznaja-racje-w-sieci-sprawa-odszkodowan-za-ii-wojne-jest-otwarta