Sprawa brutalnego ataku na premier Beatę Szydło za jej wypowiedź w Auschwitz musi bulwersować. I to na kilku poziomach.
Przypomnijmy: wczoraj, w dniu Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady premier Szydło - wraz z wicepremierem Glińskim - oddała hołd ofiarom. Zapowiedziała też godne upamiętnienie Polaków, którzy mieszkali wokół obozu, i pomagali więźniom, narażając życie swoje i swoich rodzin.
Premier wypowiedziała też następujące słowa:
Auschwitz to lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom.
Szybko zareagował, wysyłając w świat fałszywą interpretację, niezawodny zawsze wówczas, gdy trzeba podstawić Polsce nogę, Donald Tusk:
„Takie słowa w takim miejscu” - stwierdza Tusk. A red. Lis dodaje:
Szydło pokazała dziś, że w swej prymitywnej propagandzie potrafi bez oporów wykorzystać i żywych Arabów i martwych Żydów.
Od tego ostatniego wątku zacznijmy. Premier ma wykorzystywać „martwych Żydów”. A przecież jeśli już ktoś chce stawiać tego typu zarzut, to akurat wczoraj, w odniesieniu do tamtego przemówienia, powinien użyć sformułowania „martwych Polaków”.
A to dlatego, że Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady to święto polskie, ustanowione w rocznicę pierwszego transportu polskich więźniów politycznych do Auschwitz - 728 Polaków z więzienia w Tarnowie.
Premier czciła tego dnia ofiary Auschwitz, ale zwłaszcza polskie ofiary. Ofiary tego konkretnego obozu koncentracyjnego, i tak wielu innych obozów, do których niemieccy siepacze wywieźli setki tysięcy Polaków.
Przemawiała w pobliżu obozu macierzystego Auschwitz I - czyli tej części obozu, w którym więziono tysiące Polaków i w której tysiące naszych rodaków zamordowano. Bo Auschwitz był aż do 1942 roku głównie obozem dla Polaków.
Pamięć głównie żydowskich ofiar obozu zagłady świat i Polska czczą 27 stycznia, w rocznicę wyzwolenia obozu przez Armię Czerwoną. Pamiętajmy także: znaczna część Żydów, którzy zginęli w Auschwitz, miała polskie obywatelstwo.
Czy w dniu mającym upamiętnić polskie ofiary niemieckich obozów, W DNIU TRANSPORTU SETEK POLAKÓW do tego anus mundi, w dniu gdy wysłano ich na niemal pewną śmierć, polska premier nie ma prawa mówić o bezpieczeństwie Polski i Polaków?
Otóż ma wręcz obowiązek o tym mówić!
Czy Tusk i Lis potępiliby premiera Izraela, który 27 stycznia mówiłby o bezpieczeństwie swojego państwa i swojego narodu? Oczywiście nie.
W przypadku byłego premiera, autora stwierdzenia, że dla niego liczy się tylko „tu i teraz”, a nie przyszłość kolejnych pokoleń, piętnowanie następczyni za myślenie o narodowym bezpieczeństwie jest w sumie zrozumiałe. Tusk nie miał i nie ma w sobie tej zasadniczej perspektywy, która wyrasta z polskiego doświadczenia II wojny światowej. Z racji specyficznego rodzinnego backgroundu wyciąga specyficzne wnioski, i dlatego z taką łatwością dziedzictwo II wojny sprowadza do polit-poprawnych globalnych banałów. Banałów znoszących szczególne polskie konteksty, dla nas - co powinno być oczywiste - najważniejszych.
A przecież w przypadku Polaków II wojna oznaczała stanięcia na progu biologicznego unicestwienia.
Na tym progu stanęły w czasie II wojny światowej tylko dwa narody: Żydzi i Polacy. Gdyby wojna potrwała jeszcze parę lat, Polacy byliby grupą niewolników przesiedloną gdzieś za Ural. „Pilotażowe” wysiedlenia z Zamojszczyzny już trwały, wcześniej Polaków wypędzono z ziem włączonych do Rzeszy (Śląsk, Pomorze, Wielkopolska, ale także Łódź i Suwalszczyzna), mordując NIEMAL CAŁĄ inteligencję (z Sopotu niedaleko do Piaśnicy, Tusk powinien o tym wiedzieć, tak jak powinien wiedzieć, że Polacy byli ofiarami Auschwitz, o czym- sądząc z cytowanego wyżej tweeta - po prostu nie ma pojęcia).
Polski rząd, polscy premierzy, mają obowiązek stawiać polskie bezpieczeństwo na pierwszym miejscu państwowych i narodowych priorytetów. Mogą o tym mówić także w kontekście polskich ofiar II wojny światowej, także odnosząc się (choć w tym przypadku to tylko domniemanie) do ofiar zamachów terrorystycznych. Jeśli ktoś uważa, że tego prawa nie mają, to znaczy, że nie dorasta do niepodległości.
Na koniec: zwróćmy uwagę, z jaką pogardą liberalna elita traktuje ofiary zamachów terrorystycznych. One są nieistotne, nie można ich przywołać, nie można się o nie upomnieć. Mają zejść z widoku, bo psują wzruszenia związane z budową kolejnych gett w Europie, oczywiście w dzielnicach biedniejszych, nie zamieszkanych przez byłych premierów i znanych redaktorów.
Te ofiary są czymś w rodzaju ofiar gułagów w perspektywie komunistów: ot, nieuchronne koszty postępu i budowy lepszej przyszłości. I to jest właśnie myślenie totalitarne. To jest myślenie, które stało i za gułagami, i za Auschwitz.
Podsumowując: Takie słowa w takim miejscu zawsze powinny padać z ust polskiego premiera.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/344380-premier-polskiego-rzadu-ma-nie-tylko-prawo-ale-i-obowiazek-mowic-w-auchwitz-o-bezpieczenstwie-polski-i-polakow