Właśnie skończył się weekend, a w Trójmieście w tym czasie można zaobserwować ciekawe zjawisko. Przewalające się w knajpach i galeriach handlowych duże ilości Szwedów i Norwegów. W ciągu ostatniego roku bowiem gwałtownie wzrosła liczba turystów ze Skandynawii. Oficjalne statystyki jeszcze tego nie obejmują (ostatnie porównywały rok 2015 z 2016), ale biorąc rzecz „na oko” widać to wyraźnie. Kiedyś w tzw. sklepach wielkopowierzchniowych królowali Rosjanie. Po zamknięciu ruchu bezwizowego z Okręgiem Królewieckim (ros. Kaliningradzkim) przez pewien czas zrobiło się puściej. Szczególnie w weekendy. Teraz liczba gości ze Skandynawii w kolejkach porównywalna jest z ilością przyjezdnych zza wschodniej granicy. Skutecznie wypełnili lukę. Trójmiasto głównie odwiedzają Szwedzi i Norwegowie. W porównaniu z innymi nacjami wydają najwięcej pieniędzy. Średnio jeden mieszkaniec Skandynawii zostawiał dziennie w ubiegłym roku prawie 500 dolarów, a Rosjanin w czasach największego ruchu – niecałe 350.
Poza tym przyjezdny z Północy jest bardziej wyrafinowany w zaspokajaniu swoich potrzeb. Zakład fryzjerski z Galerii Bałtyckiej już dwa tygodnie wcześniej rezerwuje w weekendy terminy dla kilkunastu pań ze Sztokholmu i Malmo, które są już stałymi klientkami. Połączenia między Gdańskiem a Skandynawią należą do jednych z najbardziej popularnych w tutejszym porcie lotniczym. W roku 2015 pomiędzy Gdańskiem a Oslo podróżowało ponad 290 tys. pasażerów, a między Gdańskiem a Sztokholmem – ponad 230 tys. Dziś liczba ta znacznie wzrosła. Lotnisko w Gdańsku postanowiło zbudować specjalny terminal pełen sklepów ekskluzywnych marek, właśnie z myślą o turystach ze Szwecji i Norwegii.
Podczas gdy żony spędzają czas na zakupach czy u fryzjera, panowie oddają się rozrywkom, głównie, jak to nazywają drikkeferie (co można luźno tłumaczyć na pijane wakacje). Albowiem dobra zabawa w restauracji czy barze, przy słusznej ilości alkoholu, to dla wielu Skandynawów podstawa. Wyjazdy z reguły nie trwają długo, ale są bardzo intensywne i prowadzą do wydawania sporych kwot. Z rozmów przeprowadzonych przy tzw. piwie widać wyraźnie, że do Polski ściągają Skandynawów jak na razie przede wszystkim niskie ceny towarów i usług. Jednak coraz więcej turystów zdaje się doceniać spokój i bezpieczeństwo ulic Trójmiasta. Choć w Szwecji jeszcze nie było takiej liczby zamachów jak w Anglii, Francji czy Belgii, to problemy związane z imigrantami coraz mocniej dają im się we znaki. Alrik z Oslo na przykład twierdzi, że Norwegowie często mówią, że kochają Polskę i polska kuchnię. Z kolei Evert ze Sztokholmu jest już tu dwudziesty raz. Szuka nawet mieszkania do kupienia podobnie, jak jego kolega. Z jednej strony to według niego niezła lokata kapitału. Z drugiej wie, że w Szwecji w wielu miejscach z powodu napływu imigrantów spadają już ceny nieruchomości. Polska jawi się im jako spokojny i bezpieczny kraj, w który warto ulokować „parę koron”. Choć jeszcze są dalecy od myśli o wyjeździe na stałe, to jak twierdzą, przyszłość w Szwecji nie rysuje się w tak jasnych barwach jak niegdyś. – Nie ma lepszego miejsca na weekend jak Sopot, Skål! (szw. Na zdrowie!) – kończy rozmowę Evert.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/342882-lepiej-zarabiac-na-skandynawach-niz-wydawac-na-imigrantow