Mam przed sobą kwartalnik samorządowy „Radziejowianin”. Oto okładka: zdjęcie miasteczka z „lotu ptaka”. Tak na moje oko pilota to zrobione z ok. 100-150 metrów. Bardzo ładne, wyraziste zdjęcie.
Na pierwszym planie murem otoczony kościelny teren z ceglaną świątynią pośrodku. Taki tradycyjny kościół z czerwonej cegły, obszerna nawa, zakrystia i spadzisty dach. Dalej, za ogrodzeniem, uporządkowane zaplecze domów wokół rynku, z trawnikami i pomnikiem po środku. Potem domy, domeczki z czerwonymi dachówkami a w oddali jeszcze jeden duży kościół. Za tą historyczną już dziś, bo chyba kilkuset letnią zabudową, pojawiają się osiedla - bloki, cztero i więcej piętrowe. Ład i porządek. Przyjemnie popatrzeć na RADZIEJÓW, prawie sześciotysięczne miasteczko koło Inowrocławia na Kujawach.
Na zdjęciu okładkowym pisma miejscowego wszystko widać, bo drzewa są jeszcze bez liści i nie zasłaniają. Jescze tu nie weszli bezwzględni deweloperzy, nie wykupili najładniejszych parceli i nie postawili schematycznych domów. Owszem, niech to zrobią, ale poza tradycyjną zabudową, mądrze z poszanowaniem stylu tu obowiązującego i gustu. Niestety na ogół dzieje się źle. Najcenniejsze przestrzenie wyrywane są w miastach i osiedlach po gangstersku.
Zorganizowaliśmy w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich panel - dyskusję na temat zagrożeń dla polskiego krajobrazu kulturowego na przykładach Mazowsza, Kazimierza Dolnego i Zakopanego. Wzieli udział - prof. Jeremi Królikowski, dr. Romana Rupiewicz, inż. architekt Tadeusz Strzępek, Barbara Jezierska - wieloletnia wojewódzka kurator zabytków w Warszawie oraz Agata Nowakowska-Wolak - prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Zakopanem.
Zakopane jest na „zet” i rzeczywiście zaraz będzie na szarym końcu. To, co się tam wyrabia w sprawie zabudowy miasta nie ma gorszych wzorów w skali kraju. W przyspieszonym tempie wykupowane są zabytkowe drewniane domy. Potem zwala się je spychaczami lub podpala. Rzeź. Podzielono miasto na 60 części w sposób zupełnie niezrozumiały. Najwidoczniej są to obszary podległe jakimś ludziom. Zmasowany atak deweloperów, których nic i nikt nie jest w stanie powstrzymać zamienia historyczne drewniane miasteczko na betonowy bunkier. To była kiedyś polska stolica gór - niedługo będziemy mówić.
Już teraz żadną stolicą nie jest. Ludzie poprzez telewizję oglądają historyczną skocznię narciarską Krokiew, ale nie widzą co dzieję się na jej zapleczu. To budy, stragany, blachy, zwisające brezenty. Wspaniały stok slalomowy na Nosalu przesłoni niedługo dwustumetrowej długości i dwudziestometrowej wysokości hotel. Cały teren obok to kakofonia budynków od Sasa do Lasa. Naćkane to i zupełnie nie przystające ani do siebie, ani do tych pięknych budowli Zakopanego, które przez ubiegłe dziesiątki lat tu wznoszono! Górale najpierw sprzedali działki, a teraz obudzili się i próbują bezwzględnym najeźdźcom się przeciwstawić. Za późno! Gdzież podziali się ci podobno honorowi ludzie, którzy tak miłowali ojcowiznę. Przecież nie wszyscy wyjechali do Ameryki. Ciekawe zresztą co powiedzą o mieście ci, którzy do niego wrócą.
Deweloperzy to grupa zorganizowana i niestety bardzo skuteczna w działaniu. Atakują bez przerwy i skutecznie. Docierają różnymi sposobami do decydentów i społeczności. Ich bilet wizytowy to ciężki szmal. Oferują sumy, których zwykli ludzie nie są w stanie zebrać. Kupują ziemię od biednych i bezrobotnych. A potem to już hulaj szmiro, piekła nie ma. Krupówki dawno już nie są Krupówkami. Dobrze, że Sabała siedzi do nich plecami. Patrzy na to wszystko Giewont. Najwyższa pora by wyszli spod niego uśpieni rycerze i zrobili porządek.
Teraz w naszym społeczeństwie tak się porobiło, że nawet ci najbogatsi gotowi są dla jeszcze większych zysków poświęcić kiedyś ważne wspólne cele - urodę, funkcjonalną urbanistykę, piękno zabudowy swojego miasta. Rury ściekowe i wodociągowe już nie wytrzymują, smog coraz większy. Ale nadal upycha się w Zakopanym koszmarne domy, by uzyskać jak najwięcej miejsc noclegowych. Ludzie bez gustu uznają szkło i aluminium za szczyt elegancji.
Na szczęście nie wszędzie tak jest. Oto zaczęli się dzielnie bronić mieszkańcy Kazimierza Dolnego nad Wisłą. W tym historycznym miasteczku, ciągle jeszcze przepięknym, potężny lubelski deweloper chce postawić gigantyczny bunkier.
Przeciwstawiających się temu społeczników straszy sądami i kilkusettysięcznymi karami. Za nic najwyraźniej ma wydaną niedawno decuyzję Ministra Kultury zabraniającą budowy hotelu - straszydła w miejscu szczególnie chronionym między dawnymi kamieniołami i Wisłą. Władza zabrania, a jednak inwestor się śmieje, płaci adwokatom i szykuje atak odwoławczy. Oj, słabe jest nasze państwo.
Jesteśmy informowani, że zmniejszyła się ostatnio ilość sklepów alkoholowych w naszym pięknym kraju. W Warszawie tego nie widać. Rejon Nowego Światu i Al. Jerozolimskich od czwartku do poniedziałku nocami zamienia się w wielką publiczną chlalnię. Nawet zabytkowa apteka na rogu ulic Smolnej i Nowego Światu wkrótce nie będzie sprzedawać leków, ale właśnie wódę. Najpewniej również za dwa złote za kieliszek, tak jak w sąsiednich knajpkach.
Jeszcze jest dość zimno, ale gdy się ociepli pijalnie Warszawy wypełnią się bełkotliwym tłumem. To głównie 20-40 latki. Bogatych rano zabiorą taksówki Ubera, schlanych biedaków - policja.
Jest super, można się zabawić. Konserwatyści, których teraz w polityce pełno i konserwatorzy, których w kraju kilkadziesiąt tysięcy to zupełnie bezradni osobnicy. „Róbta co chceta”. Ta zachęta triumfuje. Oczywiste jest, że długo to nie będzie trwało. Dopalacze, amfetamina i inne coraz tańsze i coraz łatwiej dostępne narkotyki - zrobią swoje. Bo władza nie potrafi!
25.03.2017
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/332982-a-mialo-byc-ladnie-deweloperzy-atakuja-bez-przerwy-i-skutecznie